Jaruzelska, czyli Ogórek bis
"Tu nie chodzi o bycie radną, tylko wejście do polityki” - Monika Jaruzelska w rozmowie z “Wyborczą” mówi wprost, że jako kandydatkę na radną nie interesuje jej miasto, tylko własna kariera. Na listy zaprasza ją, oczywiście, Sojusz Lewicy Demokratycznej. Czy SLD powtórzy błąd z kampanii prezydenckiej z 2015 r.?
Wywiad z córką generała Jaruzelskiego ukazał się w “Gazecie Wyborczej” pod szumnym tytułem “Monika Jaruzelska idzie po władzę”. Tomasz Kwaśniewski zadaje przyszłej polityczce o ambicjach miejskich i parlamentarnych szereg pytań - o prawo do aborcji, rozdział kościoła od państwa, sytuację par jednopłciowych, ale także o podatki czy priorytety w polityce socjalnej.
Na żaden z tych tematów Jaruzelska nie ma zdania - zagłosowałaby za prawem do aborcji, ale z trudem. Kościół jest niesłusznie atakowany, ale ma w sobie za mało kompromisu. Katechetka może być wychowawczynią - albo nie, Monika Jaruzelska nie przemyślała tej kwestii. Związki partnerskie dla osób LGBT+ są ok (chociaż nie jest to priorytet), ale nie powinny móc adoptować dzieci, bo ktoś będzie się z nich śmiał. Co z kilkudziesięcioma tysiącami dzieci wychowywanymi w tęczowych rodzinach już dzisiaj? Jaruzelska chyba nigdy nie próbowała odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Priorytetem powinna być służba zdrowia, na którą trzeba przesunąć środki z Instytutu Pamięci Narodowej i wtedy każdy będzie mógł bezpiecznie iść do lekarza. Cóż, że budżet NFZ to prawie 80 mld zł, a IPN - zaledwie 360 mln, Jaruzelska najwyraźniej nie miała też do tej pory okazji porównać wydatków na te dwie instytucje. Czy należy podnieść podatki? Tego niestety nie wie, bo nie jest ekonomistką.
Zamierza jednak startować do Rady miasta stołecznego Warszawy - ze względu na syna. Mam niejasne wrażenie, że na dwa mln mieszkających w mieście osób nie tylko ona ma syna i że może to nie być wystarczająca kompetencja.
Pytań o Warszawę nawet jej nie zadano. Nie wiemy, jaki jest jej stosunek do reprywatyzacji, jakiego transportu miejskiego by chciała, co myśli na temat miejskiej polityki społecznej czy edukacji.
Jakie ma pomysły na mieszkalnictwo, na zagospodarowanie przestrzenne. Czy jest z frakcji rowerowo-autobusowej czy też samochodowej? Czy należy kontynuować politykę prywatyzacji miejskich spółek, czy też zachować nad nimi kontrolę? Jakie warunki pracy powinien oferować ratusz? Czy pracujące dla miasta spółki powinny same zatrudniać ludzi, czy też korzystać z agencji pracy tymczasowej? Co z zielenią miejską? Ze smogiem? Nie dowiemy się, co myśli o tym przyszła radna, co więcej - mam niejasne wrażenie, że może nie myśleć po prostu nic.
Oczywiście - Włodzimierz Czarzasty nie dlatego zaprasza na listy Monikę Jaruzelską, że będzie ona dobrą radną albo że ma jakiekolwiek kompetencje do pełnienia tej funkcji. Podobnie jak Leszek Miller nie dlatego prowadzał się z Magdaleną Ogórek, że byłaby ona dobrą prezydentką. Jaruzelska jest nie tyle twarzą, co nazwiskiem - nazwiskiem swojego ojca.
Zresztą to jego postaci poświęcona jest większość wywiadu. Na warszawskim Mokotowie w dawnych mieszkaniach kwaterunkowych mieszka wielu wojskowych emerytów, pozbawionych uposażeń przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, emerytów, którzy postać generała darzą sympatią i szacunkiem. SLD chce ich głosów i liczy na to, że zagłosują oni na córkę Jaruzelskiego zupełnie niezależnie od jej poglądów politycznych bądź też - powiedzmy sobie szczerze - ich braku.
Dokładnie tak samo było z Magdaleną Ogórek, chociaż był to zapewne strzał mniej celny, bo kandydatka zaliczyła bolesną wyborczą porażkę. Przy wyborze Ogórek nie chodziło o to, co myśli obecna prezenterka TVP na temat aborcji, nacjonalizmu albo mieszkań, tylko o wizerunek, nazwisko, kadr w telewizorze.
SLD traktuje ludzi jak idiotów, bezmyślnych wrzucaczy kartek do urny, którym nie trzeba nawet niczego obiecać, nie trzeba im nic opowiadać o swojej wizji, pomyśle, poglądach. Można powiedzieć wprost “chcę brać pieniądze za rządzenie miastem, o którym nic nie wiem, a w przyszłości państwem, na którym się nie znam, bo mój ojciec wprowadził stan wojenny” i oczekiwać oklasków.
Ostatnio znowu mieliśmy do czynienia z falą utyskiwań i pretensji, że Razem nie chce iść w sojuszu z SLD, że nie chcemy zatkać nosa i iść robić tej poważnej, dorosłej polityki. Wywiad z Moniką Jaruzelską to doskonała odpowiedź na te pytania - pokazuje, że polityka Sojuszu nie jest ani dorosła, ani poważna. A na pewno nie traktuje jak dorosłych i poważnych mieszkańców i mieszkanek Warszawy.
Odpowiedzią na szkodliwą dla miasta bezsensowną naparzankę pomiędzy PiS-em i PO nie są wspominki o zmarłym tacie ani walka o dobrą pamięć WRON, tylko polityczna alternatywa, propozycja zmiany. Potrzebujemy tanich i dostępnych mieszkań, czystego powietrza, miejsc w żłobkach i przedszkolach, bezpieczeństwa na drogach. Musimy rozbić “zorganizowaną grupę przestępczą” działającą w ratuszu i w dzielnicach, jednocześnie nie możemy pozwolić na przejęcie miasta przez skrajnie konserwatywne Prawo i Sprawiedliwość.
Chcemy to robić z wiarygodnymi, sprawdzonymi partnerami - Janem Śpiewakiem i ruchami miejskimi, Inicjatywą Polską, Zielonymi. Monika Jaruzelska ani Sojusz nam w tym nie pomogą. Jak zauważyła sama zainteresowana - jej nie chodzi o bycie radną, tylko o wejście do polityki. Magdalena Ogórek już nas chyba nauczyła, czym to się kończy.
Dla WP Opinii Justyna Samolińska, członkini Zarządu Krajowego partii Razem