Dyniowym skrytożercom stanowcze "nie". Okradziono przedszkolaki
Dzieci z przedszkola we Włochach wiosną do ziemi włożyły pestki dyni. I właśnie przed dniem, gdy trzy dynie, którymi obrodziła grządka, miały zamienić się w ciasteczka dla nauczycieli, trzeba było zmierzyć się z ich zniknięciem.
- Dzieci z wielkimi emocjami śledziły proces wzrostu dyń w przedszkolnym ogródku. Jego założenie było ogromnym wydarzeniem. Przeżywały, jak wkładaliśmy do ziemi ziarenka, jak pokazały się pierwsze pędy. Potem zachwycały się kwiatami. Teraz musimy przepracować stratę - mówi pani Malwina, wychowawczyni grupy 5.
I opowiada, jak dzieci obserwowały wzrost roślinek i ich owocowanie, po wakacjach z wielkim zainteresowaniem dokonywały inspekcji grządek. Pieliły i doglądały. A żeby przetrwały, walczyć trzeba było z ptakami, które pożywiły się częścią zasiewów, i z kretem, który atakował plony.
I największy pech to właśnie to, że wielkim ukoronowaniem tego procesu, w jaki zaangażowali się mali ogrodnicy, miało być czwartkowe pieczenie dyniowych ciasteczek dla pań, z okazji Dnia Nauczyciela.
- W środę rano dynie jeszcze były. Wychodziłam o 17 przez zaplecze. Patrzę: nie ma. To były tylko trzy dynie, wcale nie jakieś ogromne. Najbardziej zadziwia mnie to, że ten, kto je sobie zabrał, wiedział, że rosną przy przedszkolu. Że stratę dzieci będą przeżywały - mówi pani Malwina.
Dyniowym skrytożercom stanowcze "nie". Ktoś okradł przedszkolaki
Przedszkole policji nie zawiadomi, bo to przecież tylko trzy malutkie dynie. Ale pięciolatki będą musiały przepracować to zdarzenie. - To chyba okazja na lekcję o emocjach. Na naukę, żeby nie robić rzeczy, które sprawią komuś przykrość. Bo jeśli zabierzemy lub zniszczymy czyjąś własność, która otoczona była troską i z emocjami pielęgnowana, robimy coś złego - zauważa nauczycielka.
Złodziej przedszkolnych dyni powinien się bardzo wstydzić. Wartość łupu jest żadna. Myśl o smutku przedszkolaków powinna kompletnie odebrać dyniożercy apetyt.