Dom, w którym mieszkał Kapuściński, jest ruiną. W środku hula wiatr
Ryszard Kapuściński wprowadził się do tego budynku, gdy miał 14 lat. Mieszkał w nim prawie dekadę. Dziś obiekt niszczeje w zastraszającym tempie i prawdopodobnie nie przetrwa tej zimy. Próbujemy ustalić, kto jest odpowiedzialny za jego fatalny stan.
O najczęściej tłumaczonym (obok Lema) polskim pisarzu mówi ostatnio cały filmowy świat. Animacja stworzona na podstawie książki Ryszarda Kapuścińskiego o jego pobycie w ogarniętej wojną Angoli, zdobyła nagrodę Europejskiej Akademii Filmowej i wszystko wskazuje na to, że na tym wyróżnieniu się nie skończy. Zmarły w 2007 roku publicysta zwany "cesarzem reportażu" pewnie by zapłakał, gdyby spojrzał na swój dawny dom popadający w ruinę.
Autor "Podróży z Herodotem" historię fińskiego domku, w którym żył wraz z rodziną na przełomie lat 40. i 50., opisał w krótkim eseju "Spacer poranny", opublikowanym już po śmierci pisarza.
"Tu, na rogu Wawelskiej i alei Niepodległości, postawiono w 1945 roku osiedle drewnianych, małych, jednorodzinnych domków fińskich. Tuż po wojnie przydzielono nam taki domek, ponieważ mój ojciec pracował wówczas w Społecznym Przedsiębiorstwie Budowlanym. Ten ciasny domek bez łazienki, bez centralnego ogrzewania był luksusem, był szczęściem, gdyż dotąd gnieździliśmy się (rodzina czteroosobowa) w maleńkiej kuchni, w ruinach, na terenie magazynów cementu i cegły przy ulicy Srebrnej, w pobliżu bocznicy kolejowej zwanej Syberią (stąd wywożono kiedyś ludzi na Sybir).
Domek nasz (adres: III-cia kolonia, 6-ty domek) przylegał do piaszczystego nasypu, z którego dzieci w zimie zjeżdżały na sankach. Na tym nasypie w 1935 roku stała laweta z trumną Piłsudskiego. Stad Marszałek przyjmował swoją ostatnią defiladę, nim kondukt żałobny wyruszył do Krakowa, na Wawel."
W czerwcu 2010 roku na Polu Mokotowskim w Warszawie powstała ścieżka edukacyjna im. Ryszarda Kapuścińskiego. Domek przy ul. Leszowej miał być jego częścią. To jeden z dwóch obiektów pozostałych po wybudowanym osiedlu składającym się z fińskich domków.
Drewniane chatki tuż po wojnie postawił ZSRR w darze dla stołecznej ludności pozbawionej dachu nad głową. Pole Mokotowskie nie było jedyną lokalizacją, gdzie stanęły parterowe konstrukcje. Do dziś można je jeszcze zobaczyć na tyłach parku Ujazdowskiego. Tam mieszkali pracownicy Biura Odbudowy Stolicy. Miały funkcjonować przez 5 lat.
Ze 167 domków znajdujących się pomiędzy ulicami Wawelską do naszych czasów dotrwały tylko dwa, ale ich stan pozostawia wiele do życzenia. Jeszcze kilka lat temu były zamieszkane, ale po wyprowadzce ostatnich lokatorów nikt już nie zajmował się utrzymaniem konstrukcji. To doprowadziło do momentu, w którym chatka nadaje się bardziej do wyburzenia, niż do remontu.
- Gdy ubiegłej jesieni tamtędy przechodziłam, widziałam bezdomnych. Spali w rozbitym wewnątrz domku namiocie - mówi nam Bożena Dudko, sekretarz jury Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki. Swoje spostrzeżenia przekazała "Gazecie Stołecznej", a sprawą zajął się Tomasz Urzykowski, który opisał historię tego miejsca i fatalny stan domku. Po publikacji tym problemem zainteresowało się Biuro Kultury m. st. Warszawy i ogłosiło konkurs na aranżację budynku i przestrzeni wokół.
Jak podaje "Stołeczna", uchwalony dziewięć lat temu miejscowy plan zagospodarowania brał pod uwagę stworzenie w ocalałych domkach miejsca przeznaczonego na cele kultury i nauki. Obiekty miały być przeznaczone na "inicjatywy społeczne, kulturalne, artystyczne i edukacyjne", bo taką ich funkcję przewidywał master plan dla Pola Mokotowskiego sporządzony w 2016 roku. Nie ustalono jednak, czy chatki mają być odnowione, czy zrekonstruowane.
- Ze względu na to, że byłam ostatnią asystentką Ryszarda Kapuścińskiego, a od 10 lat jestem sekretarzem nagrody za reportaż literacki jego imienia, strasznie mi szkoda tego domku. Zwłaszcza, że planowano w tym miejscu urządzić klubokawiarnię, a może nawet miejsce na rezydencje twórcze dla reporterów. Były ciekawe pomysły zagospodarowania dwóch ocalałych domków fińskich na Polu Mokotowskim, o którym tak pięknie pisał Ryszard Kapuściński w swoim "Spacerze porannym". Chciałabym, żeby to miejsce jak najlepiej służyło kulturze - wyznaje Bożena Dudko.
W 2017 roku domek Ryszarda Kapuścińskiego wpisano do gminnej ewidencji zabytków, ale i to nie pomogło. Pomimo ochrony konserwatora, budynek coraz bardziej popadał w ruinę. Zarząd Zieleni m.st. Warszawy, który opiekuje się tym terenem, w marcu tego roku oczyścił i zabezpieczył drewniane konstrukcje. Rzecznik Zarządu Mariusz Burkacki sądził wtedy, że obiekt uda się uratować i nie będzie konieczności jego rozbiórki. Niestety nasze próby kontaktu okazały się daremne - jego telefon milczał, nie dostaliśmy też informacji zwrotnej na maila ani smsa.
Fiński domek przy ul. Leszowej został co prawda zabezpieczony przed wejściem do środka nieupoważnionych osób, ale nie uszczelniono chociażby jego dachu. Pomimo zabicia okien i drzwi paździerzowymi płytami, deszcz wciąż mógł wpadać przez pozostawione w dachu dziury. Prowizoryczna konstrukcja w ten sposób może nie przetrwać zimy, a co za tym idzie - ostatnia pamiątka po obecności w tym miejscu wybitnego reportażysty odejdzie w niebyt wraz z wiosenną odwilżą.
Los pozostałości po drewnianym osiedlu nie jest jeszcze przesądzony. Zarząd Zieleni zadeklarował, że budynki przejdą modernizację w ramach kompleksowego projektu rewitalizacji Pola Mokotowskiego. Konkurs na wizualną przemianę najpopularniejszego parku stolicy został rozstrzygnięty w lipcu tego roku. Wygrała go grupa architektoniczna WXCA.
Rzeczniczka dzielnicy Ochota Monika Beuth-Lutyk w rozmowie z WP wspomniała, że próby wskrzeszenia tej symbolicznej chatki podejmowano już wielokrotnie i to wiele lat wcześniej. Niestety na drodze do realizacji ambitnych planów stawała głównie kwestia finansowa. - Na samym początku poprzedniej kadencji pojawił się pomysł ze strony jednej z organizacji pozarządowych, żeby zrobić w tym miejscu coś na kształt ogródka czynnego latem. Okazało się jednak, że ze względu na bezpieczeństwo nie można tam i tak nikogo wpuścić. Obecnie domki są w tak dramatycznym stanie, że nie nadają się do remontu. Trzeba to rozebrać, usunąć pozostałości po nich i postawić nowe obiekty w tej samej stylistyce - twierdzi.
Gdy cztery lata temu temat odnowienia drewniaków powrócił, wiele się zmieniło. - Odbyły się konsultacje społeczne, jest spójny plan dla całego parku i mamy nowego administratora terenu - wyjaśnia rzeczniczka.
Dlaczego jednak porzucono koncepcję zachowania oryginalnej "tkanki" pamiętającej jeszcze lata 40. XX wieku? Jak udało nam się dowiedzieć, pismo w sprawie zaniedbanego budynku zostało złożone w piątek, 21 grudnia, przez kierownika Wydziału Zabytków Warszawy w urzędzie konserwatorskim do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego.
- Jestem zaniepokojony losem tego obiektu. Otrzymałem informację, że budynek jest w złym stanie technicznym i nic się przy nim nie robi. Nie mamy kompetencji do prowadzenia samodzielnego postępowania administracyjnego w stosunku do obiektów, które są ujęte w gminnej ewidencji zabytków. Natomiast wszystkie działania przy obiekcie muszą być uzgadnianie z konserwatorem. Według przepisów prawa budowlanego obiekt powinien być utrzymany w dobrym stanie, należy dbać o dach, rynny, oszklenie w oknach. Takie obowiązki spoczywają na właścicielu i zarządcy - informuje Krzysztof Kaliściak ze stołecznego Wydziału Zabytków.
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl