Chciał zrobić badania po akcji ratunkowej. Musiał zapłacić
Strażak z OSP z Ożarowa Mazowieckiego chciał sprawdzić czy nie doszło do zakażenia, po tym jak miał kontakt z krwią rannego. Na badania czekał kilkadziesiąt minut. Dopiero, gdy zapłacił udzielono mu pomocy.
Jak donosi tvnwarszawa.pl, Grzegorz Nizio, strażak z OSP brał udział w akcji ratowniczej: nad ranem w Ożarowie Mazowieckim doszło do śmiertelnego wypadku. Na miejsce przyjechali ochotnicy z straży pożarnej, którzy próbowali wyciagnąć poszkodowanego z samochodu. * *
- Reanimowałem człowieka, a po chwili kolega mnie zmienił. Ja zamykałem rany otwarte, miałem zakrwawione rękawiczki, skaleczyłem się i doszło do kontaktu krwi poszkodowanego z moją – relacjonuje tvnwarszawa.pl Grzegorz Nizio z OSP w Ożarowie Mazowieckim. Mężczyzny nie udało się uratować.
Jak udało się dowiedziec reporterom z tvnwarszawa.pl, na miejscu wypadku był obecny lekarz, który pobrał krew od zmarłego i zalecił strażakowi wizytę w szpitalu zakaźnym w celu zbadania czy nie doszło do zakażenia.
Grzegorz Nizio wybrał się do Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w warszawie , jednak tam na początku odmówiono mu wykonania badań. - Godzinę trwały ustalenia, kto ma za takie badania zapłacić. Myśleliśmy, że jako strażacy jesteśmy chronieni przez służbę zdrowia – mówi rozgoryczony strażak. Opłata miała wynosić 700 zł, w efekcie mężczyzna zapłacił 218 zł.
- Myślę, że taki ból w sercu zostaje, bo na co dzień pomagamy i nie chcemy jakiegoś uznania, ale ktoś czasami powinien pomóc nam – mówi z żalem w rozmowie z tvnwarszawa.pl.
Na razie nie ma oficjalnego komunikatu ze strony Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie. Będziemy na bieżąco informować o sprawie.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Przeczytajcie również: Stolica bez refundacji in vitro?