"Wampir z Sosnowca" skazany na dożywocie
Na karę dożywotniego więzienia skazał katowicki sąd okręgowy 40-letniego Piotra S. Mężczyzna,
nazwany przez prasę "wampirem z Sosnowca", był oskarżony o dwa
zabójstwa, trzy bestialskie gwałty i usiłowanie kolejnego
morderstwa. O przedterminowe zwolnienie będzie mógł się starać
dopiero po 35 latach.
Proces rozpoczął się w lutym ubiegłego roku. Sąd utajnił sprawę, uznając, że jej jawność mogłaby obrazić dobre obyczaje i naruszyć interes pokrzywdzonych. Jak ustaliła prokuratura, od jesieni 2002 roku Piotr S. brutalnie zgwałcił trzy kobiety, tylko jedna z nich przeżyła. Za każdy z tych czynów sąd wymierzył mu dożywocie. Oskarżony ma też wypłacić oskarżycielom posiłkowym i pokrzywdzonym po 8,5 tys. zł nawiązki.
Sędzia Gwidon Jaworski podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie pozostawia żadnych wątpliwości. Sprawca został rozpoznany, a zabezpieczony na miejscu zbrodni DNA należał do oskarżonego. Prawdopodobieństwo znalezienia takiego samego kodu, który należałby do kogoś innego, jest jak jeden na miliard - przypomniał sędzia.
Zdaniem sądu w tej sprawie nie ma żadnej, powtarzam jeszcze raz - żadnej okoliczności łagodzącej. W sposób trwały trzeba oskarżonego wyeliminować ze społeczeństwa - podkreślił sędzia Jaworski.
Mam nadzieję, że już nikogo nie skrzywdzi - powiedziała dziennikarzom po wyroku siostra jednej z zabitych kobiet. Trudno tu mówić o satysfakcji. Trudno też było się spodziewać innego wyroku - dodał Grzegorz, syn innej ofiary.
Obrońca oskarżonego, mec. Joachim Rassek, zapowiedział po wyroku, że na prośbę swojego klienta złoży apelację i będzie się domagał niższego wymiaru kary.
Mężczyzna został zatrzymany krótko po ostatniej zbrodni, popełnionej w kwietniu 2004 roku. Już wcześniej był karany za kilka gwałtów; lata 1993-98 spędził w więzieniu. Oskarżony nie zresocjalizował się, mimo że pozornie prowadził normalne życie - uznał sąd.
Prokuratura podkreśla, że gwałciciel charakteryzował się rzadko spotykaną brutalnością. Opis każdego z dokonywanych przez niego gwałtów jest wyjątkowo drastyczny. Wszystkie opisane w akcie oskarżenia przestępstwa miały miejsce w Sosnowcu. Gwałciciel wybierał drobne kobiety, atakował je od tyłu i dusił.
Zdaniem biegłych, w ten sposób Piotr S. odreagowywał napięcia rodzinne. Nie zawsze motywem był popęd seksualny, najważniejsze było "ukaranie" swoich ofiar. Wyjątkowa brutalność nie służyła tylko i wyłącznie złamaniu oporu pokrzywdzonych, ale stanowiła swego rodzaju sposób doznawania uniesień przez oskarżonego - uważa prokuratura.
Do pierwszej opisanej w akcie oskarżenia zbrodni doszło we wrześniu 2002 roku w Sosnowcu. Zginęła wówczas Monika B. W 2003 roku sprawca zgwałcił i zabił przedszkolankę z Sosnowca; swojej ofierze złamał kręgosłup.
Po raz ostatni zaatakował w kwietniu 2004 roku. Wtedy zgwałcił wracającą do domu studentkę. Dziewczyna przeżyła tylko dlatego - mówił sędzia Jaworski - że zachowała się w tej sytuacji bardzo nietypowo.
Przestała się bronić i zaczęła udawać martwą, widząc jak wielka jest dysproporcja pomiędzy nią a napastnikiem - powiedział. Gwałciciel zabrał swojej ofierze telefon komórkowy, co ułatwiło "namierzenie" sprawcy. Po zatrzymaniu został rozpoznany przez swoją ofiarę.
W czasie śledztwa gwałciciel raz przyznawał się do zarzutów, a raz nie. W czasie wizji lokalnych wskazywał miejsca gwałtów, ale odmawiał zademonstrowania, w jaki sposób zabijał. Przed sądem przyznał się do gwałtów, ale twierdził, że nie chciał zabić swoich ofiar.
Biegli rozpoznali u Piotra S. osobowość psychopatyczną, ale - jak podkreśla prokuratura - w czasie popełnianych zbrodni był on poczytalny. Psycholog stwierdził też, że popełnienie przez oskarżonego kolejnych podobnych czynów jest bardzo prawdopodobne.