Wałęsa o zaprzysiężeniu Nawrockiego. "Tak będę mówił, jeśli go zatwierdzą"
Były prezydent Lech Wałęsa nie weźmie udziału w zaprzysiężeniu Karola Nawrockiego przed Zgromadzeniem Narodowym. - To jest upokorzenie Polski, to jest zniewaga dla Polski. Tak będę mówił, jeśli go zatwierdzą na prezydenta - mówi w rozmowie z WP.
W piątek Sąd Najwyższy uznał za zasadne zarzuty protestu wyborczego wobec 11 obwodowych komisji wyborczych, w których przeprowadzono oględziny kart do głosowania po drugiej turze wyborów prezydenckich. Uznał zarazem, że nieprawidłowości te nie miały wpływu na ogólny wynik wyborów.
Rozpatrywanie protestów trwa. Po rozpoznaniu wszystkich, Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego ma 1 lipca podjąć uchwałę w sprawie ważności wyborów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nawrocki nie zostanie zaprzysiężony? "Forma zamachu stanu"
Kiedy zaprzysiężenie Karola Nawrockiego na prezydenta?
Zaprzysiężenie Karola Nawrockiego na prezydenta Polski ma się odbyć 6 sierpnia. Zapowiadał to już dwa tygodnie temu marszałek Sejmu.
- Jeżeli nie będzie stwierdzenia nieważności wyboru prezydenta przez Sąd Najwyższy i nie zajdą żadne inne niespodziewane okoliczności, to proces wyborczy uznam za zamknięty i na 6 sierpnia zwołam Zgromadzenie Narodowe - mówił Hołownia.
Lech Wałęsa dla WP: To jest zniewaga dla Polski
Na zaprzysiężenia prezydentów przed Zgromadzeniem Narodowym są zazwyczaj zapraszani byli prezydenci. Pięć lat temu Lech Wałęsa nie pojawił się na zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy. Jak dowiedziała się WP, podobnie będzie i tym razem. Były prezydent Polski zapowiada, że nie pojawi się na zaprzysiężeniu Karola Nawrockiego.
- Pan sobie żarty robi? Gdziekolwiek będę, gdy ktoś mnie spyta, to powiem, że to jest upokorzenie Polski, to jest zniewaga dla Polski. Tak będę mówił, jeśli go zatwierdzą na prezydenta - mówi Wałęsa w rozmowie z WP.
Narracja o "fałszerstwie wyborczym"
Od tygodni w opinii publicznej pojawia się stanowisko promowane przez Romana Giertycha. Poseł KO powtarza, że "wybory zostały sfałszowane". W środę w TVN24 mówił nawet, że komisje wyborcze zostały w "sposób nielegalny przejęte w większości przez ludzi typu pana Olszańskiego".
- Obwodowe komisje wyborcze zostały w sposób nielegalny i to mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, przejęte w większości przez ludzi typu pana Olszańskiego, jakichś braci kamraci, którzy się zbierali w jakichś grupkach i nagle brat kamrat wystawiał kilkanaście tysięcy członków do komisji wyborczej - przekonywał Giertych.
Premier Donald Tusk długo wypowiadał się w podobny sposób. Jeszcze 21 czerwca zwracał się w mediach społecznościowych do Andrzeja Dudy, Jarosława Kaczyńskiego i Karola Nawrockiego, czy nie są tak "zwyczajnie po ludzku ciekawi, jakie są prawdziwe wyniki głosowania". "Na pewno jesteście. A jak wiadomo, uczciwi nie mają się czego bać" - pisał premier.
Ale w piątek Donald Tusk nieco zmienił swoje stanowisko. Stwierdził, że wszystkie protesty wyborcze należy sprawdzić "nie dlatego, żeby podważać wyniki wyborów, a dlatego, by każdy miał pewność, że prezydent RP został wybrany we właściwy sposób i że nie zlekceważono żadnego głosu".
- Jest mało prawdopodobne, aby skala nieprawidłowości wypaczyła w sposób zasadniczy wynik - powiedział premier Tusk.
Skala pomyłek w komisjach wyborczych rzeczywiście nie wskazuje na to, aby wynik wyborów prezydenckich był inny niż zwycięstwo Karola Nawrockiego. Według szacunków analityka danych Jakuba Kubajka nawet przy założeniu, że aż w 1500 komisjach dochodziło do błędów i to tylko na niekorzyść Rafała Trzaskowskiego, korekta głosów wyniosłaby około 27 tys. Tymczasem Karol Nawrocki wygrał z przewagą 365 tys. głosów.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski