Wałęsa: niech PiS się dalej błaźni, to chorzy ludzie. Ale teraz nic się z tym nie zrobi
Musimy inną taktykę zastosować. Kiedy przyjdzie czas, przejmiemy władzę od nich i rozliczymy ich na ich prawie - stwierdził Lech Wałęsa, komentując nowe ustawy PiS o sądownictwie. Były lider "Solidarności" mówił też, że Jarosław Kaczyński "finalnie chce być na Wawelu". Dziwił się, że Kościół pozwala na miesięcznice smoleńskie, bo "według katechizmu żałoba trwa rok".
Lech Wałęsa jest sceptyczny jeśli chodzi o siłową konfrontację z władzą, protesty też nie budzą jego dużego entuzjazmu. - Musimy inaczej walczyć, bo PiS ma większość w parlamencie. Nie możemy stawiać na konfrontację, bo oni mają wojsko, jesteśmy na przegranej pozycji - mówił Wałęsa.
Podkreślał, że potrzeba innej strategii, lecz nie podał żadnych konkretów, tylko we właściwym sobie stylu stwierdził, że "gdyby to on sterował, to by przesterował i PiS-u dawno by nie było". Laureat Pokojowej Nagrody Nobla uważa, że "ogramy ich pokojowo, że będą wyć przez sto lat".
- Niech dalej się błaźnią. Potem my skorzystamy z tych praw i rozwiążemy ich problemy na ich prawie. Mówiłem już wcześniej, że będą chcieli zrobić zamach stanu. Mówiłem, że to bardzo niebezpieczni, chorzy ludzie, ale nie byłem słuchany i mamy to, co mamy. Musimy to przeżyć. Musimy z tym walczyć. PiS ma większość w parlamencie i nic się z tym nie zrobi. Trzeba się zająć innymi sprawami, które jutro będą skuteczne - powiedział, odnosząc się do przegłosowanej w środę ustawy o Krajowej Radzie Sądowniczej i przedstawionych przez Prawo i Sprawiedliwość tego samego dnia wieczorem propozycjach zmian w Sądzie Najwyższym.
"Kobiety wróciły do domów i pichcą przy garach"
Były przywódca "Solidarności"nie szczędził gorzkich słów uczestniczkom "Czarnego Protestu". - Dobrze go zorganizowały, ale nie dokończyły protestu, tak, żeby tamci wyskakiwali przez okna. One wróciły do domów i pichcą przy garach - stwierdził.
Wałęsaskrytykował miesięcznice i zachowanie Jarosława Kaczyńskiego. - Mnie uczono, że żałoba trwa do roku. Dziwi mnie, że Kościół na to pozwala, najwyraźniej hierarchowie nie nauczyli nas katechizmu - powiedział były opozycjonista, który obiecuje, że 10 sierpnia pojawi się na manifestacji, mimo problemów zdrowotnych.10 lipca też miał protestować, ale w końcu był hospitalizowany.
Monika Olejnik zapytała noblistę o komentarz do słów Kaczyńskiego: "Ale sobie znaleźli autorytet". - Nie zamienię swojego autorytetu na dziesięciu Kaczyńskich - powiedział Wałęsa.
Monika Olejnik zaczęła wypytywać Wałęsę o współpracę z SB w przeszłości. Kiedy ironizował: "To bezpieka wykonywała moje polecenia, a nie ja. Chciałem pieniądze? To mi dawali. Chciałem mieszkanie?", dziennikarka zapytała "to Pan brał pieniądze?". Wtedy Lechowi Wałęsie puściły nerwy. "Co Pani p...y" - oburzył się były prezydent. Dziennikarka nie kryła zdziwienia i zwróciła uwagę, że jej gość zachował się niegrzecznie i zażądała przeprosin. Wałęsa postanowił zreflektować się i podkreślił, że ich stosunki od wielu lat są przyjacielskie.