Waldemar Kuczyński: odbiło się SLD po niestrawionej komunie
W Sojuszy Lewicy Demokratycznej pojawił się pomysł, by Sejm ogłosił rok obecny rokiem Edwarda Gierka. Co ciekawe pomysł wyszedł od najmłodszej generacji polityków, bo gorliwym propagatorem jest 32-letni Krzysztof Gawkowski, sekretarz generalny SLD.
Edward Gierek jest jedynym politykiem czasów PRL, który cieszy się nadal dużą sympatią znacznej części społeczeństwa nie tylko na Śląsku. Jest wiele powodów, które to tłumaczą. Nastał po 14 latach siermiężnych rządów Władysława Gomułki dawno odartego z popularności roku 1956 i splamionego krwią robotników w Grudniu 1970 roku. Dał ludziom reżim łagodniejszy, niż Gomułka i w kilka lat wzrost dobrobytu tak odczuwalny, jak nigdy od początku lat 50-tych. Na kredyt, cenę wysoką, której resztę spłaciliśmy w roku ubiegłym. Byłaby nie do udźwignięcia, gdyby połowy długów nie umorzono w nagrodę za "Plan Balcerowicza". W 1980 roku godząc się na "Solidarność" wystawił ustrój na śmierć, ale rąk krwią nie splamił. Potem przyszły represje stanu wojennego i marne lata 80-te, bo umierać ustrojowi nie przyszedł czas. Na koniec wolność i transformacja, łagodniejsza niż w większości krajów pokomunistycznych, ale i tak dotkliwa. Parę lat cudu na kredyt stało się niemal rekordem szczęścia. Wielu ludzi sądzi, że dotąd nie został
pobity, bo nie można, choćby na kilka dni w tamte czasy wrócić.
Gdyby SLD rzetelnie, do końca rozliczył się ze swą komunistyczną genealogią, to też pomysłu roku Edwarda Gierka nie dałoby się obronić. Ale byłoby klarowne, że Sojusz nie rehabilituje, choćby mimowolnie, ustroju Polski Ludowej. Niestety, takie rozliczenie nie nastąpiło. Sojusz nigdy jednoznacznie nie potępił systemu politycznego PRL. Totalitarnej dyktatury jednej partii, z zakazem innych, opierającej się na monopolu słowa, totalnej cenzurze, policji politycznej i monstrualnej sieci agentów, na strachu i represji. Praktyka ustrojowa w PRL była różna, od zbrodniczej za Bieruta, do w miarę ludzkiej pod koniec, ale ustrój był cały czas taki, jak opisałem. Od przeprosin za zło w PRL wypowiedzianych przez Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 roku do dziś, SLD stosuje regułę wagi; to było dobre, a tamto złe, bez próby zróżnicowania ocen PRL-owskiego systemu i 45 lat PRL-owskiej rzeczywistości. W oparciu o tę regułę można tłumaczyć także hitleryzm; był Dachau i miejsca pracy, bicie Żydów i volkswagen, gestapo i szczodra
polityka socjalna. Tak nie wolno.
Czym innym, natomiast jest ocena 45 lat rzeczywistości w ramach tamtego systemu i ludzi, którzy w tamtym czasie żyli, pracowali i rządzili. Tutaj jest miejsce na ważenie dobrego i złego, pod warunkiem, że dokonuje się go na tle jednoznacznego potępienia komunistycznego ustroju. Żadne dobro przypisywane okresowi Polski Ludowej nie może służyć rehabilitacji systemu, choćby mimowolnej. Może iść na konto ludzi, którzy je sprawili, także Edwarda Gierka, także Władysława Gomułki, bo on ma nie tylko krew na rękach.
Systemu PRL, podkreślam systemu, nie wolno oceniać regułą wagi, bo ten system, tak jak faszyzm i nazizm to zło, które nie może być relatywizowane. Dla systemu, dla ustroju, jest jedna tylko nota; potępienie, bezwarunkowe, bez okoliczności łagodzących. Takie potępienie ze strony Sojuszu nigdy wyraźnie, jako stanowisko partii, nie padło. Dlatego dzisiaj pomysł roku gierkowskiego nie brzmi, jak apel o uszanowanie postaci, która zdaniem inicjatorów dużo dobrego dała Ojczyźnie. Brzmi tak, jakby SLD odbiło się po niestrawionej do końca komunie. I co gorsza, jakby to niestrawienie przeniosło się na młodą generację polityków Sojuszu.
Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski