Wagnerowcy wylatują z Afryki. Prigożyn przerzuca ich do Rosji
Jewgienij Prigożyn przerzucił w poniedziałek kilkuset najemników ze swojej grupy Wagnera z Republiki Środkowoafrykańskiej do Rosji. Może oznaczać to, że Moskwa powoli przejmuje aktywa najemników na największym kontynencie.
Powołując się na bliżej niesprecyzowane źródła, portal Africa Report poinformował, że w poniedziałek z lotniska w stolicy kraju - Bangi, około 500-600 zdemobilizowanych najemników grupy Wagnera odleciało trzema samolotami do Moskwy.
Wcześniej 7 lipca portal telewizji Sky News przekazał, że z Bangi wyleciało do Moskwy około 400 wagnerowców, stacjonujących w pobliżu granicy z Kamerunem. Dzień później stacja NBC News informowała o 600 Rosjanach, którzy wylecieli z Bangi do Moskwy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
FSB na tropie Prigożyna. Rosjanie przeszukali rezydencję szefa grupy Wagnera
Rosja przejmuje działalność wagnerowców w Afryce?
Eksperci zwracają uwagę, że może to być związane z przejmowaniem aktywów grupy Wagnera w Afryce przez Władimira Putina, co jest następstwem nieudanego buntu Jewgienija Prigożyna przeciwko rosyjskiemu dowództwu wojskowemu.
Najbardziej rozwinięte operacje handlowe grupa Wagnera prowadzi właśnie w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie jest obecna od 2018 r., a przybyła, by wzmocnić reżim prezydenta Faustina-Archange'a Touadery, który walczył z rebeliantami. Wagnerowcy przejęli tam pieczę nad kopalniami złota, produkują piwo i napoje spirytusowe, uzyskali też koncesję na eksploatację lasów deszczowych na południu kraju.
Grupa Wagnera działa także (choć z różnym natężeniem) w innych krajach Afryki - w Kenii, Mozambiku, Burkina Faso, Gwinei Równikowej, Demokratycznej Republice Konga, Zimbabwe, RPA oraz na Madagaskarze.
Czytaj więcej:
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski