W USA o kataklizmach wiedzą kilka dni wcześniej. A w Polsce? Dlaczego jest, jak jest?

O tym, że nad Karaiby i południe Stanów Zjednoczonych nadciąga huragan Irma, słyszymy od kilku dni. Gdy nie tak dawno burze szalały z kolei w Polsce, mówiło się o tym dopiero podsumowując liczbę ofiar śmiertelnych i wielomilionowe straty. Dlaczego system ostrzegania w Polsce praktycznie nie działa?

W USA o kataklizmach wiedzą kilka dni wcześniej. A w Polsce? Dlaczego jest, jak jest?
Źródło zdjęć: © Forum
Patryk Osowski

07.09.2017 12:36

- Prawdą jest, że huragany jakie obserwujemy na przykład w Stanach Zjednoczonych, to coś zupełnie innego niż burze. Tworzą się dużo wcześniej i przemieszczają. Możemy je obserwować i trochę łatwiej przewidzieć ich zachowanie. Z drugiej strony rzeczywiście Amerykanie mają świetny system ostrzegania. O ewentualnym zagrożeniu, za pomocą mediów, ale przede wszystkim SMS-ów, informują dużo wcześniej niż my - wyjaśnia w rozmowie z WP Piotr Żurowski, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Skywarn Polska "Polscy Łowcy Burz".

W USA, gdy pojawia się podejrzenie, że na danym regionie może dojść do kataklizmu, wszystkie znajdujące się tam osoby dostają automatyczną wiadomość tekstową. Gdy zagrożenie jest wyjątkowo poważne, służby bezpieczeństwa mogą nawet wydać zakaz opuszczania domów. Niestosowanie się wtedy do poleceń władz może zostać obciążone dotkliwymi karami.

A jak wygląda to w Polsce? - Z roku na rok samorządy coraz lepiej współpracują ze stowarzyszeniami takimi jak nasze. Zdecydowanie gorzej jest po stronie rządu. Po huraganach i powodziach każda kolejna władza obiecuje, że zajmie się systemem ostrzegania, ale nic z tego nie wychodzi - ocenia Żurowski. Zdaniem eksperta, największym problemem jest brak komunikacji na linii: Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Centrum Zarządzania Kryzysowego, obywatele.

W tym miejscu wskazuje na ostatni - głośno dyskutowany w Polsce - przykład. Starostwo Powiatowe w Chojnicach nie przekazało wtedy okolicznym gminom ostrzeżeń o nadciągającej burzy, bo... SMS z IMGW z ostrzeżeniem przyszedł po godzinie 15.00 w piątek. A wtedy w urzędach nie ma już nikogo. - My też o zagrożeniu ostrzegaliśmy przecież już dzień wcześniej. Tamta burza zaczęła się tworzyć nad granicą polsko-czeską, a nad Wrocławiem miała już dużą moc. Wtedy było już jasne, że jest groźna. Czasu na reakcję było więc wiele, ale jak zwykle zawiódł system komunikacji i ostrzegania - podsumowuje przedstawiciel "Polskich Łowców Burz".

Jak chronić siebie i swoich bliskich?

Zwykły obywatel nie ma niestety wpływu na współpracę IMGW z Centrum Zarządzania Kryzysowego, a tym bardziej na to, czy rząd przeznaczy większe pieniądze na systemy wczesnego ostrzegania. Co jednak możemy zrobić we własnym zakresie? - Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej stworzył kilka mobilnych aplikacji. Pobierając je na nasz telefon na bieżąco możemy śledzić, gdzie jest dana burza i jak się przemieszcza - informuje prof. Tadeusz Niedźwiedź z Katedry Klimatologii Uniwersytetu Śląskiego. - Władze mogłyby działać lepiej, ale pamiętajmy, że my sami również powinniśmy się interesować i dbać o własne bezpieczeństwo - dodaje.

Aplikacje IMGW to między innymi "Pogodynka METEO" i "Pogodynka ALERT". Informują o wszystkich wydanych ostrzeżeniach meteorologicznych i hydrologicznych. Na mapie prezentują również konkretny obszar, na który zostały wydane ostrzeżenia. Zawierają też specjalne wizualizacje opadów prezentowane za pomocą obrazu radarowego, informacje o aktualnym stanie wód w rzekach oraz obraz wyładowań atmosferycznych.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)