W tym mieście aż 46 proc. kandydujących do wyborów to kobiety. To fenomen
"Teraz my idziemy do władzy" - mówi mi jedna z kandydatek na radną Łodzi. Wśród 460 startujących w wyborach do Rady Miasta aż 46 procent to panie. Chcą rządzić i wierzą, że mają na to realną szansę. To głównie działaczki społeczne, które wychodzą z założenia, że samorząd jest najbliżej ludzi, a to o ich prawa walczą o lat. Teraz stoczą pojedynki w swojej sprawie o jedno z czterdziestu miejsc w Radzie Miasta.
Wybory samorządowe odbędą się 21 października. W Łodzi o 40 miejsc w Radzie Miasta zawalczy 460 kandydatów. Wybierani będą w ośmiu okręgach, a w każdym jest tylko pięć miejsc.
O tym, by zostać wybranym na jedno z nich, marzy aż 212 kobiet.
Od ośmiu lat nieprzerwanie prezydentem Łodzi jest kobieta, Hanna Zdanowska. Co ciekawe, radni zasiadający w Radzie Miasta to w większości panowie. Jest ich aż 27, kobiet tylko 13.
W tegorocznych wyborach na stanowisko prezydenta miasta Hanna Zdanowska ma dwie konkurentki - Agnieszkę Wojciechowską van Heukelom (Komitet Wyborczy Wyborców Agnieszki Wojciechowskiej - Bezpartyjni) i Urszulę Niziołek-Janiak (Komitet Wyborczy Wyborców TAK!). Panie te są też liderkami list do Rady Miasta. Komitety, z których startują, stawiają na kobiety. Na listach KWW Agnieszki Wojciechowskiej jest 26 pań (46 kandydatów ogółem); a z KWW TAK! kandyduje ich aż 28 (55 kandydatów).
"Kompletna drużyna"
Agnieszka Wojciechowska van Heukelom od 2003 roku działa w łódzkim samorządzie. Rozpoczynała jako współpracownik ówczesnego prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego. Należała do PiS, później kierowała łódzkim biurem Joanny Kluzik-Rostkowskiej, a następnie działała w strukturach partii Polska Jest Najważniejsza. Teraz jest społeczniczką zaangażowaną w obronę praw lokatorów i wyjaśnianie reprywatyzacji kamienic.
W wyborach samorządowych Wojciechowska van Heukelom startuje z własnego bezpartyjnego komitetu wyborców. Aż połowa z 46 kandydatów na jej listach to kobiety. Wojciechowska van Heukelom stawia też na kobiece jedynki aż w sześciu okręgach wyborczych.
Z panią Agnieszką spotykam się przed starą kamienicą przy ul. Sienkiewicza w Łodzi. Od ulicy nie widać jej uroku, wszystko zasłania ogromne rusztowanie. Wojciechowska mówi mi, że ten budynek z 1876 roku wpisany jest do rejestru zabytków. Remont, który obserwujemy, rozpoczęła jedna ze spółek, która nim zarządza. Bez zezwolenia konserwatora zabytków. - Dewastacja zabytkowej kamienicy trwa w najlepsze. Zrywane są przepiękne ornamenty - wyznaje pani Agnieszka.
Przechodzimy przez bramę i wchodzimy do mieszkania należącego do jednej z kandydatek na radną miasta.
- Mieszkająca tu Magda Śmielewska jest osobą, która tropi tych oszustów. Działa bardzo prężnie w sprawie tego miejsca. Stara się zrobić wszystko, aby tę kamienicę uratować - mówi mi pani Agnieszka.
W środku spotykam też Dorotę Mikołajczyk nazywaną przez swoje koleżanki "postrachem nieuczciwych deweloperów" oraz Elę Majewską-Woźniak, która walczy o lepsze jutro łódzkich dzieci. Pani Agnieszka tłumaczy mi, że na jej listach znajdują się głównie osoby udzielające się społecznie. Wymienia inne kandydatki, które działają w sferach edukacji, pomagają seniorom, czy też osobom niepełnosprawnym.
Siła kobiet
- Wierzę w siłę tych kobiet. One są skuteczne, mają wizję. Mam kompletną drużynę i jestem dumna, że to kobiety wiodą u mnie prym - mówi mi Wojciechowska van Heukelom.
Elżbieta Majewska-Woźniak wyjaśnia, że zarówno ona, jak i pozostałe kandydatki zdecydowały się startować do rady miasta z przekonania, że "jeśli my tego nie zrobimy, to nikt tego nie zrobi".
Determinacja, konsekwencja, empatia
- Ta siła walki o lepsze jutro jest moim zdaniem absolutnie naturalna - dodaje pani Agnieszka. - Kobiety mają dużo większą dozę empatii, szybciej pochylają się nad sprawami, których mężczyźni, nie ze złej woli, ale czasami z racji konstrukcji psychicznej, nie potrafią od razu dostrzec - mówi Wojciechowska van Heukelom.
Pani Agnieszka dodaje, że jej zdaniem kobiety są bardziej zdeterminowane i konsekwentne. Nie porzucają postawionego sobie celu.
- Mąż często pyta mnie, czy mi się chce walczyć. Oczywiście, że mi się chce, jak każdej z nas - podsumowuje pani Dorota.
"Teraz my idziemy do władzy"
Łódzka radna niezależna Urszula Niziołek-Janiak jest kandydatką Koalicji TAK! w wyborach na prezydenta Łodzi. W radzie miejskiej zasiada od dwóch kadencji. Do ubiegłego roku była działaczką Platformy Obywatelskiej. Walczy o drobne inwestycje blisko ludzi - równe chodniki, remonty kamienic, ochronę zieleni, bezpieczeństwo pieszych i rewitalizację dla ludzi.
Lista kandydatów TAK! jest złożona z 28 kobiet i 27 mężczyzn. Poza panią Ulą spotkałam się z sześcioma paniami. Ewa Świdzińska działa w środowisku seniorów, Małgorzata Bajur chce poprawić życie niepełnosprawnym, Ewa Szmitka zajmuje się piłką nożną wśród kobiet, Aleksandra Knapik walczy w obronie praw kobiet, Monika Mamulska zabiega o edukację dzieci z niepełnosprawnościami, Aleksandra Płoszka-Kabza pracuje z ludźmi wykluczonymi w łódzkim MOPSie.
Działają w różnych sferach, jednak zgodnie mówią, że aktywizację kobiet w Łodzi rozpoczęły czarne marsze. - Kobiety się zjednoczyły i powiedziały - teraz my idziemy do władzy - mówi Niziołek-Janiak.
- To bardzo naturalne dla nas przejście od protestów do tego, żeby zmieniać rzeczywistość na szczeblach władzy. Kobiece spojrzenie jest bardzo potrzebne. Nie mówię tutaj o takim stereotypowym patrzeniu. My po prostu zwracamy uwagę na bardzo wiele kwestii, na które mężczyźni nie zwracają uwagi - mówi Aleksandra Knapik. I dodaje, że to kobiety pilnują spraw związanych z komunikacją miejską, dbają o równe chodniki, po których mogą przejechać wózkami i zielone otoczenie. Kobiety walczą nie tylko o prawa reprodukcyjne.
"Nie mamy wyjścia, musimy zawalczyć"
Monika Mamulska opowiada o swoim niepełnosprawnym dziecku. Mówi, że w świetle obowiązujących przepisów oświatowych swoją naukę musiałby kontynuować w czterech ścianach domu. Walczy o dostęp do edukacji ludzi słabszych. - To wszystko dotyczy kobiet. Często nasze szczęście uzależnione jest od tego, jakie spełnienie mają szanse w przyszłości dostać nasze dzieci - tłumaczy i dodaje, że mężczyźni takich tematów nie podejmują.
- My nie mamy wyjścia, musimy zawalczyć o te rzeczy. Jak my tego nie zrobimy, to nikt za nas tego nie zrobi - dodaje Mamulska.
Niepełnosprawnym synkiem Olinkiem opiekuje się też Małgorzata Bajur. - Chcę pomóc takim matkom, jak ja, przejść przez codzienne życie z osobą niepełnosprawną.
- To są problemy niedostrzegalne. One nie sprzedają się fajnie w mediach. To miasto musi zacząć dbać o wszystkich mieszkańców, a nie tylko o tych, którzy sobie doskonale radzą - wtóruje Niziołek-Janiak.
Aleksandra Płoszka-Kabza pracuje w łódzkim MOPSie. - Spotykam się na co dzień z ludźmi najbardziej wykluczonymi, z dzieciakami, które wychodzą z domów dziecka i nie dostają mieszkań. One zostają bezdomne, mieszkają w pustostanach.
- Bezdomność to ogromny problem w Łodzi - dodaje Płoszka-Kabza.
"Musimy przestać być tłem"
Gra w piłkę nożną, założyła klub sportowy. Ewa Szmitka na moje pytanie "jakie są kobiety?" odpowiada: - Kobiety są różne. To, czego nam najbardziej brakuje, to takiego przekonania, że wiemy, umiemy, potrafimy i damy radę. Facet może być kompletnie nieprzygotowany do jakiegoś stanowiska, ale idzie i je bierze. A my się zastanawiamy - ojej, ale może ja nie dość wiem, czy ja sobie z tym poradzę, ale może ja nie mam umiejętności. 37 proc. firm zarządzanych jest przez kobiety. Jeżeli dajemy sobie radę w biznesie, gdzie trzeba zarządzić biznesem, inwestycjami i ludźmi to czym to się różni od zarządzania miastem?
- Kobiety są bardziej uważne i konsekwentne. Reagują, gdy coś się dzieje. Myślą rozsądniej. Mamy znakomite cechy, by decydować o mieście - dodaje kandydatka na prezydenta Niziołek-Janiak.
Aleksandra Knapik uważa, że kobiety wykonują ogromną ilość pracy, a później są "zjadane" przez męskich liderów. - Kobiety muszą przestać być tłem - stwierdza.
Zdanowska przykładem, że można
Spytałam kandydujące panie o Hannę Zdanowską. - Wydaje mi się, że każdy przykład kobiety, szczególnie w polityce, jest przykładem dla każdej następnej kobiety. Jeśli o tym rozmawiamy, to przykład pani Zdanowskiej jest bezcennym, abstrahując od jej rządów. Jest to pewna wskazówka dla innych kobiet, które zastanawiają się, czy dadzą radę i czy mogą. A to działa tak - ona dała radę, ja też dam - mówi Szmitka.
Nizołek-Janiak podkreśliła, że w kandydujące kobiety są przykładem dla siebie nawzajem i to daje im siłę i wiarę w to, że mogą coś zmienić. - Nam po prostu ciągle na czymś zależy - dodaje.
- Musi nastać czas kobiet - podsumowuje Ewa Świdzińska.
Łodzianie dostrzegają kobiety
To, że kobiety idą do władzy, dostrzegają mieszkańcy. Pani Barbara i Pan Piotr mieszkają w Łodzi od siedemdziesięciu lat. Zaczepiam ich na ul. Piotrkowskiej.
- Kobiety mogłyby rządzić, no pewnie. Byliśmy z pani Zdanowskiej zadowoleni, ale już chyba jest na tym stanowisku za długo. Zdecydowanie jej miejsce mogłaby zająć kolejna kobieta - mówi mi pani Barbara.
- Potrzebne jest jednak dojrzałość, doświadczenie i znajomość pewnych spraw - podkreśla pan Piotr.
Dwudziestoparoletnia Julia mieszka w Łodzi od niespełna roku, ale cieszy się, że miastem rządzi kobieta. - Jestem jak najbardziej za jeśli chodzi o przedstawicielki władzy. Nie jestem feministką, ale cieszę się, że kobiety zajmują różne stanowiska. Kobiece podejście od podejścia męskiego trochę się różni. Jest większe wyczulenie na problemy społeczności, większa empatia - wyjaśnia Julia.
"My też potrafimy"
- Prezydent miasta jest zawsze widoczna, ale teraz dodatkowo widać, że do rady miasta kandydują kobiety. Zwracam na to uwagę. Uważam, że my też potrafimy - dodaje inna mieszkająca i pracująca w Łodzi kobieta, Zuzia.
Potwierdzają to panowie. - Przyszły takie czasy, że kobiety są bardziej doświadczone, mają większą świadomość. Wiedzą, ile mogą znaczyć i co mogą zrobić, jaki mogą mieć wpływ. Są bardziej pracowite i konsekwentne, niż mężczyźni - mówi mi pan Dariusz. I wyznaje, że w wyborach na prezydenta Łodzi będzie głosował na kobietę.
- Może one będą mądrzejsze od mężczyzn i zrobią coś z tym, co się teraz dzieje. Ja jestem niezadowolony z tego, co nasz rząd wyprawia, może one będą miały większą siłę i będzie lepiej - ocenił Mateusz mieszkający w Łodzi od siedemnastu lat.
Najbliżsi współpracownicy Zdanowskiej
W Urzędzie Miasta Łodzi wita mnie mężczyzna i prowadzi do sekretariatu pani prezydent. Tam, w gabinecie Hanny Zdanowskiej, siadamy razem z jej rzecznikiem, również mężczyzną.
Zdanowska zapewnia mnie jednak, że wśród kadry zarządzającej urzędem jest dużo kobiet. - Nie jest tajemnicą, że mam dużo pań w swoim otoczeniu, nie tylko mężczyzn. Nie jestem typową feministką i tak samo cenię sobie współpracę z mężczyznami, aczkolwiek kobieta, zazwyczaj dojrzała, która przez życie już trochę przeszła, odchowała dzieci, prowadziła dom - ona wie, jak zorganizować sobie pracę - mówi mi prezydent Łodzi. I dodaje, że wśród kandydatów z jej list 45 procent stanowią kobiety.
Zdanowska przyznaje, że dostrzega aktywizację kobiet w Łodzi.
- Czy myśli pani, że to po części pani zasługa? - pytam.
- Po części myślę, że tak. Polityka była kiedyś zamkniętym rewirem tylko i wyłącznie przeznaczonym dla mężczyzn. Przecież od stu lat mamy dopiero prawa wyborcze, więc siłą rzeczy nie wykształciłyśmy w sobie jeszcze tych prerogatyw, żebyśmy chciały, żebyśmy mogły, nie uwierzyłyśmy w siebie, że to faktycznie jest możliwe.
- Zawsze obserwując czyjeś działanie dajemy sobie szansę. Jeżeli nie widzimy tego na co dzień to uważamy, że nie warto, nie mamy szansy, nie ma takiej potrzeby. Przykład idzie z góry, więc chyba to się jakoś rozeszło w świadomości łodzianek, żeby spróbować swoich sił i wystartować - mówi Zdanowska.
I dodaje, że sama takiego bezpośredniego przykładu nie miała. – Jednak zawsze to powtarzam i zawsze będę powtarzać, że dla mnie zawsze takim ideałem była Margaret Thatcher. Jej przykład pokazał mi, że kobieta może więcej, że kobieta może też realizować się w sferze politycznej - wyznaje.
Pracowite, skrupulatne, uparte
Prezydent dodała też, że kobiety są bardzo dobrymi współpracownikami.
- Kobieta przede wszystkim jest zdeterminowana i bardzo pracowita. Jeżeli za coś się bierze, to nie zostawia tego w pół drogi, nawet gdyby to był najcięższy obowiązek i najcięższe zadanie z możliwych, chce to doprowadzić do końca. Kobiety są bardzo skrupulatne. Są też uparte w swoich dążeniach i myślę, że to nie typowy ośli upór, ale upór w dążeniu do celu to jest to, co jest politykowi bardzo potrzebne - podsumowuje Zdanowska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl