W takich warunkach są leczone dzieci chore na raka. Mama Janka pokazała wstrząsające zdjęcie

Po tym, jak posłanka PiS Joanna Lichocka pokazała w Sejmie środkowy palec, osoby chore na raka i ich bliscy pokazują, jak naprawdę wygląda w Polsce leczenie nowotworów. Mama czteroletniego Janka opowiedziała nam o warunkach w warszawskim szpitalu. Z psychologiem najtrudniejsze rozmowy są przeprowadzane w kuchni, bo nie ma wolnego gabinetu. Rodzice chorych maluchów śpią na podłodze, a do łazienki muszą dosłownie biec dwa piętra niżej.

Sala na oddziale onkologii w Instytucie Matki i Dziecka
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magda Mieśnik

Janek ma cztery lata. Zachorował na rzadkiego i wyjątkowo złośliwego mięsaka tkanek miękkich. Początkowo był leczony w lokalnym szpitalu
. Rodzice nie byli jednak zadowoleni z opieki. Brakowało psychoonkologa, rehabilitacji, chłopcu nie przeprowadzono ważnego badania. Do tego parking szpitala kosztuje ok. 100 zł za dobę. Gdy rodzic spędza z dzieckiem na sali 2-3 tygodnie, koszt parkingu jest wówczas ogromny. Dlatego bliscy chorych próbują parkować samochody dużo dalej i z ciężko chorymi dziećmi w maseczkach na twarzy idą z walizkami do szpitala.

Rodzice, walcząc o życie i zdrowie Janka, przenieśli go do warszawskiego Instytutu Matki i Dziecka. Na sali oddziału onkologii i chirurgii onkologicznej leży pięcioro chorych dzieci. Każde z rodzicem. Na podłogach ledwo mieszczą się materace do spania dla opiekunów. Wystarczyło miejsca na cztery. Justyna postanowiła spać z synem. - Jest to zakazane, ale z racji tego, że syn ma brata bliźniaka i bezpieczniej czuje się, gdy z kimś śpi, dostałam zgodę od dyrekcji – mówi nam Justyna.

Zobacz też: Teoria Romana Giertycha ws. gestu Joanny Lichockiej. Adam Bielan komentuje

Kaczka nad głowami rodziców

Gdy dzieci mają podawaną chemię, jednocześnie dostają płyny, które ją wypłukują. W ciągu nocy muszą skorzystać z toalety nawet pięć razy. - Obok naszego łóżka spał na podłodze tata innego dziecka. Janek sikał mu dosłownie nad głową, a ja nad innym śpiącymi rodzicami biegałam wylać to do toalety – przyznaje mama Janka.

Na oddziale jest jedna sala dla pięciu chorych oraz sześć dużo mniejszych. Jest w nich tak ciasno, że nie ma miejsca na walizkę z ubraniami. Gdy pacjentów jest więcej, część z nich musi leżeć na korytarzach. – Na małej powierzchni wciśniętych jest kilka łóżek. Rodzice zagryzają zęby, bo wiedzą, że te warunki to nie wina szpitala. Kilka miesięcy temu był remont, ale przestrzeń nie jest z gumy i stąd takie problemy – mówi Justyna.

Do Instytutu Matki i Dziecka Justyna trafiła z Jankiem w lipcu. – Okazało się, że toaleta dla rodziców jest dwa piętra niżej w miejscu ogólnie dostępnym. Jak rodzic chce z niej skorzystać, musi zostawić swoje dziecko na oddziale. Czasem pacjenci mają kilka miesięcy, są podłączeni do chemii i nie ma możliwości, by ich zostawić, choćby na kilka minut. Trzeba więc biec dwa piętra i liczyć na to, że nie będzie kolejki do toalety, a inny rodzic da radę zaopiekować się chwilę naszym dzieckiem – opowiada Justyna.

To wynika z zasad szpitala. Rodzice nie mogą korzystać z toalety dla chorych. Chodzi o względy bezpieczeństwa, ponieważ dla dziecka na chemii groźne są nawet te bakterie, które dla zdrowych ludzi są obojętne.

Psycholog przyjmuje w kuchni

Kolejny problem to prysznic. Mieści się w szatni dla pracowników szpitala. Dla obu stron bywa to krępujące. – Gdy trafiłam z Jankiem do szpitala, w ogóle nie wyobrażałam sobie, że zostawię go samego i pójdę wziąć prysznic. Tylko dlatego, że wszyscy rodzice są w takiej samej sytuacji, jakoś sobie radzimy – mówi mama chłopca.

Mimo wielu niedogodności atmosfera na oddziale jest dobra. Wszystko dzięki znakomitej opiece lekarskiej. Rodzice pomagają sobie nawzajem, gotują w małej kuchence rosół, żurek. - Kuchnia to też miejsce najtrudniejszych rozmów. Nie ma gabinetu przeznaczonego na rozmowy z psychoonkologiem, a jedyne ustronne miejsce to momentami kuchnia. W Polsce panuje przekonanie, że w tym kraju jak mieć raka, to lepiej jako dziecko, bo u dorosłych jest jeszcze gorzej, dlatego jesteśmy w stanie wiele znieść - mówi Justyna.

Janek dostał już ostatnią chemię. Miał 12 cykli chemioterapii, 6 tygodni radioterapii, a na koniec bardzo trudną operację. 11 dni rodzice czekali na wynik badania histopatologicznego. Na szczęście guz okazał się zmianą łagodną, a po komórkach nowotworowych nie ma śladu.

Mama Janka zdecydowała się pokazać zdjęcie z oddziału onkologii dziecięcej po tym, jak w Sejmie posłanka PiS pokazała środkowy palec, a jej ugrupowanie przeznaczyło dwa miliardy złotych na TVP. Opozycja proponowała, by te pieniądze poszły na onkologię.

Imiona bohaterów na ich prośbę zostały zmienione.

Instytut Matki i Dziecka wydał oświadczenie w sprawie warunków, jakie tam panują. "Specyfiką szpitali dziecięcych jest właśnie obecność rodziców. W szpitalu dla dorosłych w sali kilkuosobowej zazwyczaj przebywają tylko pacjenci, u nas dziecku towarzyszy dodatkowa osoba, a bardzo często nawet dwie. Obecność rodziców jest niezmiernie ważna w procesie leczenia, ale na świecie nie ma standardu, aby rodzic miał zapewnione łóżko dla siebie obok łóżka dziecka. W takim przypadku nasza Klinika musiałaby mieć blisko 50 łóżek, co byłoby niezmiernie trudne w utrzymaniu. Rodzice naszych pacjentów mają możliwość nocowania na przenośnych łóżkach. Szpital udostępnia również łazienkę - na innym piętrze, ale w pełni dla nich dostępną" - wyjaśnia dr n. med. Tomasz Maciejewski, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka.

I dodaje: "Warto zaznaczyć, że warunki w Klinice Onkologii Dzieci i Młodzieży Instytutu w zeszłym roku uległy ogromnej poprawie. Klinika została w pełni wyremontowana. Sale pacjentów są małe, ale każda ma swoją łazienkę i nowoczesne wyposażenie. Ten długo wyczekiwany remont został w zeszłym roku zrealizowany min. ze środków Ministerstwa Zdrowia".

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz też: Robert Biedroń ostro o geście Joanny Lichockiej. "Kaczyński zobaczył swoje odbicie"

Źródło artykułu: WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Niebezpieczna zabawa nastolatków na torach w Gdańsku
Niebezpieczna zabawa nastolatków na torach w Gdańsku
Większość Niemców nie chce delegalizacji AfD. Jest sondaż
Większość Niemców nie chce delegalizacji AfD. Jest sondaż
Konfederacja przeciwko imigracji. Były też kontrmanifestacje
Konfederacja przeciwko imigracji. Były też kontrmanifestacje
Tragiczny wypadek autobusu w Iranie. 21 osób nie żyje
Tragiczny wypadek autobusu w Iranie. 21 osób nie żyje
USA anulowało wizy brazylijskim sędziom. "Naruszenie suwerenności"
USA anulowało wizy brazylijskim sędziom. "Naruszenie suwerenności"
Zamach na płk SBU w Kijowie. Wyrok wykonany
Zamach na płk SBU w Kijowie. Wyrok wykonany
Kontrole na granicy polsko-litewskiej. Ponad 11 tys. osób sprawdzonych
Kontrole na granicy polsko-litewskiej. Ponad 11 tys. osób sprawdzonych
Nadchodzi zwrot w pogodzie. Znacznie wyższe temperatury
Nadchodzi zwrot w pogodzie. Znacznie wyższe temperatury
Czerwone flagi nad kąpieliskami. Wprowadzono zakaz kąpieli
Czerwone flagi nad kąpieliskami. Wprowadzono zakaz kąpieli
Czy Twój PIN jest bezpieczny? Sprawdź, jak chronić swoje konto
Czy Twój PIN jest bezpieczny? Sprawdź, jak chronić swoje konto
"Babcia Kasia" na manifestacji w Warszawie. Interweniowała policja
"Babcia Kasia" na manifestacji w Warszawie. Interweniowała policja
Samochód wjechał w tłum w Los Angeles. Dziesiątki rannych
Samochód wjechał w tłum w Los Angeles. Dziesiątki rannych