W Tajlandii się dziwią: was to interesuje? Ich nie obchodziły przekroje jaskini
Świat śledził każdy krok ratowników. Oglądał, jak wyciągali wycieńczonych chłopców. Analizował przekrój jaskini. A w Tajlandii dziwią się, że wszystkich tak to interesowało. - Tutaj było zupełnie odwrotnie - przyznaje Jacek, który w Tajlandii mieszka.
10.07.2018 | aktual.: 10.07.2018 15:09
Mało kogo w Tajlandii obchodził przekrój jaskini. Niewiele osób chciało też wiedzieć, jak nurkowie uwalniali chłopców. - Między sobą nikt o tym nie dyskutuje - mówi nam Jacek.
On sam mieszka w Tajlandii od 5 lat. Obserwował wszystko, co działo się w ostatnich dniach. Tam ludzie interesowali się tym, o czym świat słyszał znacznie mniej.
Zupełnie odwrotnie
Emocje były, ale zanim chłopcy zostali odnalezieni. Ludzie z zapartym tchem śledzili doniesieniach o postępach w akcji poszukiwawczej. - Modlili się, żyli nadzieją, że wszystkich odnajdą żywych - opowiada Jacek.
Trwało to dziesięć dni, bo tyle ratownicy szukali uwięzionych. Spuścili im żywność, nawiązali słowny kontakt. I okazało się, że wszyscy są cali i zdrowi. Wtedy emocje zaczęły opadać.
- Nikt nie chciał wgłębiać się w kwestie techniczne. Mało kogo to interesowało - przyznaje Jacek.
Wszyscy wciąż trzymali tylko kciuki, żeby ratownicy sprawnie uwolnili chłopców. Ale w jaki sposób to robili? Czy kończył się tlen? Jak dostarczano kolejne butle? O tym raczej się nie dyskutowało. - Nikt nie jest w stanie sobie tego wyobrazić - uważa Jacek.
- Trochę w gazetach o tym piszą, coś pokazują w telewizji, ale to wciąż tylko jedna z kolejnych wiadomości - opowiada dalej. Nie była przedmiotem ożywionych rozmów na tajlandzkich ulicach.
Bohater, czyli trener
Nie analizuje się też, jak te dwa tygodnie mogą się odbić na zdrowiu dzieci. Nie mówi o infekcjach, które mogą po tym wszystkim przechodzić. - Była po prostu relacja: gdzie są, czy grupa już wyszła, czy nie wyszła - mówi Jacek.
Sporo uwagi poświęcono zaś... trenerowi - Mówiło się o nim dużo - przyznaje Jacek. - Że jest osłabiony, bo całe jedzenie oddawał dzieciom.
To właśnie trenera uznaje się za jednego z bohaterów. Ludzie mówią, że to on utrzymał dzieci przy życiu. Sprawił, że dały radę przetrwać ten czas w jaskini.
Ale czy to przez to, że był mnichem? - Także takim mnichem jak on, to jest każdy buddyjski facet - śmieje się Jacek. - Tutaj każdy młody mężczyzna musi iść do klasztoru - wyjaśnia.
Poza tym ludzie byli niezwykle wdzięczni za zaangażowanie, jakim odznaczyli się ludzie z całego świata. W akcji brało udział ponad 50 nurków spoza Tajlandii - z Wielkiej Brytanii, Danii, Australii... - Może dlatego temat stał się taki światowy? - zastanawia się Jacek.
Ratownicy wyciągnęli wszystkich
Akcja zakończyła się sukcesem i wszyscy uwięzieni w jaskini są już na powierzchni. Jako ostatniego nurkowie wyciągnęli 25-letniego trenera. Uratowani zostali przewiezieni do szpitala, w którym zostaną na tygodniowej obserwacji. Pod ziemią spędzili 17 dni.
Teraz z całego świata spływają gratulacje dla ratowników. - "Nie wiemy, czy to cud, nauka czy cokolwiek innego" - napisała na Twitterze ekipa, która prowadziła akcję w jaskini.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl