W procesie Brunona Kwietnia zeznawali świadkowie z jego uczelni
O charakterze Brunona Kwietnia, jego pracy i stosunkach z kolegami na uczelni oraz znalezionych w fartuchu nabojach zeznawali przed krakowskim sądem kolejni świadkowie w procesie oskarżonego o przygotowywanie zamachu terrorystycznego Brunona Kwietnia.
07.04.2014 | aktual.: 07.04.2014 18:48
Pracownicy Uniwersytetu Rolniczego, w którym pracował dr chemii Brunon Kwiecień, charakteryzowali go jako osobę konfliktową, drażliwą na swym punkcie i łatwo wpadającą w gniew. Był mało zdyscyplinowany, jeżeli chodziło o prowadzenie zajęć zgodnie z planem; uważał, że program jest niewystarczający. Rozszerzał ten program i to powodowało konfliktowe sytuacje ze studentami - mówili niektórzy świadkowie.
Według ich relacji Kwiecień zdenerwował się, gdy nowy szef katedry wprowadził dokładniejsze zasady rozliczania odczynników chemicznych. Mówił, że w takim razie zabierze odczynniki do domu, bo nikt mu ich wydzielać nie będzie.
W przeprowadzanej w 2012 r. ocenie pracowników uzyskał jednak oceny ponadprzeciętne, w ostatnich latach miał co najmniej trzy publikacje naukowe. Inny świadek pozytywnie wspominał współpracę z nim.
Z powodu konfliktów z pracownikami, m.in. o wyniki badań, Kwiecień pracował w laboratorium sam. W laboratorium tym ABW znalazła resztki trotylu i inne niebezpieczne substancje, które nie były potrzebne w ramach zgłoszonego przez Kwietnia tematu przewodu habilitacyjnego. On utrzymywał jednak przed sądem, że substancje te były mu potrzebne.
- Czy ja jestem takim wyjątkiem, co się kłóci na uczelni, i tylko ja miałem konflikt z panem X (na rozprawie padło nazwisko - przyp. red.), czy inni pracownicy też mieli z nim konflikt o wykorzystywanie dorobku naukowego? - zapytał jednego ze świadków oskarżony. - Było tak, że wiele osób zrezygnowało ze współpracy z panem X, ale trudno mi powiedzieć, jakie były powody - odpowiedział świadek.
Świadkowie mówili także o znalezieniu przy porządkowaniu biurka Kwietnia plastikowego woreczka z nabojami w fartuchu. Było to miesiąc po jego aresztowaniu. Prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie - nie znalazła żadnych śladów wskazujących, do kogo należały naboje lub kto je podrzucił, a biurko przez jakiś czas stało na korytarzu i było dla wszystkich dostępne.
Bliski współpracownik Kwietnia przysłał do sądu pismo z prośbą o wyłączenie jawności na czas jego zeznań, ponieważ "skrócone i wybiórcze" relacje mediów mogłyby go narazić na ośmieszenie, wykluczenie ze środowiska akademickiego i utratę pracy. Sąd nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie.
W procesie przed przystąpieniem do słuchania świadków sąd postanowił, że dziennikarze radia i telewizji nie mogą nagrywać świadków w jawnej części procesu, a dziennikarze prasowi w relacjach muszą zachować ich anonimowość (chyba że świadkowie zgodzą się na podanie danych).
Dodatkowo sąd przestrzegł dziennikarzy prasowych, że nie mogą w swoich relacjach podawać treści zeznań świadków, by nie uprzedzać w ten sposób świadków mających zeznawać później. Powołał się przy tym na art. 241 kk, który przewiduje odpowiedzialność karną w przypadku ujawnienia takich treści.
Takie stanowisko sądu różnie jest oceniane przez prawników. Jedni podkreślają, że obowiązkiem sądu jest dbanie o dobro procesu i decyzja jest słuszna. Inni jednak wskazują, że rozprawa jest jawna, a sąd chcąc zapewnić prawidłowy tok procesu może wyłączyć jej jawność, nie może natomiast ograniczać relacji.
- Jeżeli sąd nie wyłącza jawności, to wtedy nie ma przepisu, który zakazywałby relacjonowania przebiegu rozprawy. Sąd nie zgodził się tylko i wyłącznie na rejestrację w formie elektronicznej. To powoduje, że rzeczywiście rejestrować nie wolno, natomiast nie ma przepisu, który by wykluczał możliwość relacjonowania w prasie tego, co się działo na sali rozpraw. Tylko wyłączenie jawności może spowodować, że do prasy nie przedostaną się treści wyjaśnień świadków - powiedział jeden z obrońców Brunona Kwietnia mec. Maciej Burda. Jak podkreślił, "artykuł 241 kk znajduje zastosowanie tylko wówczas, gdy wyłączona jest jawność rozprawy, a pomimo tego informacje z rozprawy są publicznie ujawniane; w procesie Brunona Kwietnia nie zachodzi taka sytuacja".
Kwiecień odpowiada przed sądem za przygotowywanie od lipca do listopada 2012 r. ataku terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, nakłanianie w 2011 r. dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią. Proces rozpoczął się w styczniu. Ze względu na interes państwa i konieczność ochrony tajemnicy państwowej sąd na czas wyjaśnień Kwietnia i drugiego oskarżonego - o nielegalny handel i posiadanie broni - Macieja O. wyłączył jawność rozprawy. Z wyłączoną jawnością odbywać się też mają wyjaśnienia niektórych świadków. W pozostałej części proces jest jawny.