W PE ważniejsza komisja budżetowa
W mediach rozgorzała dyskusja dotycząca obsady przez Platformę Obywatelską komisji w Parlamencie Europejskim. Prawo i Sprawiedliwość usiłuje wykorzystać okazję wyłącznie do rozgrywek wewnątrzkrajowych. Ważniejsze są jednak inne kwestie. Czy warto palić mosty łączące Platformę z partnerami europejskimi tylko dla osiągnięcia prestiżu? Czy ważniejszą dla prowadzenia skuteczniejszej polityki na forum Unii Europejskiej jednak nie jest komisja budżetowa Parlamentu Europejskiego?
20.01.2007 19:39
Trudno nie odmówić racji – wypowiadającym się w ciągu kilku ostatnich dni w mediach Donaldowi Tuskowi, czy też Bronisławowi Komorowskiemu. Abstrahując od stosunków panujących wewnątrz PO, czy też relacji pomiędzy jej liderami, istotnym wydaje się aspekt konsultowania obsady stanowisk w Parlamencie Europejskim pomiędzy częściami składowymi Europejskiej Partii Ludowej. Co miało miejsce – chociażby w wymiarze rozmowy przewodniczącej CDU z przewodniczącym PO. Nieistotne są w tym wypadku jej szczegóły. Istotne jest to, że do takich rozmów w ogóle dochodzi. Platforma wyraźnie zmierza do ideału, kiedy to na forum europejskim będzie konsultowała swoje międzynarodowe posunięcia. Co dobrego przynosi bowiem realizacja polityki na zasadzie machania szabelką? Śmiech, brak poważnego traktowania ze strony partnerów, złe rokowania na przyszłość, a wreszcie brak osiągnięcia swoich celów.
Platforma na forum europejskim znajduje się w o niebo lepszej sytuacji niż PiS. Należy do największej rodziny partii politycznych (która zresztą jest jedną, ogólnoeuropejską partią polityczną), a zarazem należy do jednej z dwóch największych frakcji w Parlamencie Europejskim. PiS należąc do Unii na rzecz Narodów Europy, siłą rzeczy nie może mieć aż tak dużego przełożenia na politykę brukselską. A, gdy do tego dołoży się indolencję rządu w dziedzinie polityki europejskiej, dalsze wnioski mogą być druzgocące.
Prymitywne byłoby wykazywanie zawiści wobec PO, dotyczące jej relacji z partnerami zagranicznymi. Jednak coś chyba jest na rzeczy. W EPP Platforma ma dosyć mocną pozycję, a o znaczeniu tej pierwszej siły wspominano już wcześniej.
Posłowie do PE z ramienia PiS, LPR i Samoobrony wysyłając list do Donalda Tuska chcą go zapędzić w kozi róg. Jest to też kolejna próba przeciągnięcia Jacka Saryusz-Wolskiego na swoją stronę i wciągnięcia go do rządu Jarosława Kaczyńskiego. Pozytywny tutaj byłby tylko jeden aspekt – dymisja minister Fotygi. Stratę poniosłyby PO i EPP, bo Saryusz-Wolski zniknąłby z orbity ich wpływów.
Pytania o jego przyszłość padają zresztą od jakiegoś czasu. Tajemnicą przecież nie jest, że docelowym punktem w karierze tego polityka jest Komisja Europejska. Otwarte jest pytanie – z kim osiągnięcie tego celu będzie bardziej po drodze – biorąc pod uwagę, że następca Danuty Huebner nominowany zostanie gdzieś w okolicach lata-jesieni 2009 roku. Z jednej strony przyda się wtedy poparcie EPP (czyli także PO), ale z drugiej – u władzy w Polsce może się wówczas znajdować nadal PiS. Medialne apele PiS – chociażby w postaci niezwykle prymitywnej w swej argumentacji, piątkowej konferencji prasowej szefa tego klubu, Marka Kuchcińskiego – o uwzględnienie interesu narodowego przez PO, o opamiętanie się przez Donalda Tuska tak naprawdę ośmieszają nadawców tych komunikatów i apeli, a co najgorsze – to właśnie one szkodzą Polsce.
Realia Parlamentu Europejskiego są takie, że obsadzanie kluczowych stanowisk odbywa się na zasadzie konsensusu i uzgodnień pomiędzy frakcjami. Komisja spraw zagranicznych zapewne jest prestiżowa. Tylko zasadne staje się pytanie – czy warto tylko o prestiż kruszyć kopie? Czy nie lepiej – choć raz – podjąć decyzję biorąc pod uwagę racjonalne przesłanki? A te jasno mówią – jeśli EPP, a przede wszystkim CDU, chcą w gestii polskich posłów pozostawić funkcję przewodniczącego komisji budżetowej – należy się z tego powodu tylko cieszyć. Lepsza przecież jest realna władza?
Przecież to właśnie komisja budżetowa Parlamentu Europejskiego odgrywa ważniejszą rolę w funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Upraszczając wszystko należy powyższe stwierdzenie skonstatować faktem, iż Parlament ma spore uprawnienia w kwestii uchwalania budżetu Wspólnoty, natomiast polityką zagraniczną w większym stopniu zajmuje się jednak Komisja Europejska.
I jeśli uznamy, że zamieszanie „Saryusz-Wolski czy Lewandowski” nie jest przeniesieniem podziałów wewnątrz PO (kogo Tusk bardziej popiera), to warto jednak – jeśli nie uda się wynegocjować dla Polaków więcej niż jednej komisji – postawić na Janusza Lewandowskiego, jako przewodniczącego komisji budżetowej. Dla Jacka Saryusz-Wolskiego przyjdzie jeszcze czas na bardziej eksponowanym stanowisku.
Zresztą media spekulowały, że częściowo sam jest sobie winien. Nie popierając w odpowiednim momencie (co byłoby jednak dowodem na niedoświadczenie ze strony PO na arenie europejskiej) kandydata na szefa frakcji EPP-ED, forsowanego przez francuskie UMP i niemieckie CDU, nie zapewnił sobie później poparcia tych sił na stanowisko wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Teraz tego błędu nie można powtórzyć.
Jeśli nie będzie realnych szans na obsadzenie stanowiska przewodniczącego komisji spraw zagranicznych – nie ma co porywać się z motyką na słońce, wystawiając dodatkową kandydaturę. W tym momencie istotna staje się walka o utrzymanie obsady komisji budżetowej. A na tą cały czas są realne szanse.
Źle się więc stało, że w mediach rozgorzała powszechna dyskusja dotycząca negocjacji wewnątrz EPP w kwestii obsady stanowisk w Parlamencie Europejskim. Lepsze skutki mogłyby odnieść uzgodnienia prowadzone bez udziału kamer telewizyjnych. A tak Donald Tusk, przyparty do muru musiał się tłumaczyć i odkrywać karty jeszcze przed kluczowymi rozmowami.
Pozytywne jest jednak to, że Tusk chce grać o polskie interesy (co może i brzmi dosyć pompatycznie) twardo, lecz nie za wszelką cenę. Jeśli PO wygra wybory za trzy lata i stworzy rząd, to być może przyjdzie jej współrządzić w Unii Europejskiej razem z CDU w Niemczech czy UMP we Francji. Wszystkie te partie należą do jednej rodziny politycznej i są – chociażby formalnie – ze sobą związane. A taki układ sił może sprawić, że odpowiedzialność PO w przeszłości przełoży się na owocną w skutkach współpracę w przyszłości. Dlatego teraz – należy postępować jak najbardziej rozważnie.
Aleksander Fedoruk