W Ostrołęce "Kleru" nie zobaczą? Dyrektor kina: Ubiera się mnie w szaty cenzora
Film "Kler" budzi duże emocje, a w Ostrołęce tym większe, ponieważ... zabrakło go w repertuarze. Mieszkańcy są oburzeni, lokalne media piszą o cenzurze, a dyrektor odpiera zarzuty. - Dla mnie to film jak każdy inny - stwierdza w rozmowie z WP.
24.09.2018 | aktual.: 24.09.2018 20:16
Ostrołęka kino ma jedno. Tam mieszkańcy chodzą oglądać najnowsze produkcje, ale jednej z nich mogą nie zobaczyć. I to tej, o której mówi cała Polska. W najnowszym repertuarze zabrakło bowiem "Kleru" Wojciecha Smarzowskiego.
Zobacz także
Taka decyzja oburzyła mieszkańców, bo kinem „Jantar” zarządza Ostrołęckie Centrum Kultury, a to instytucja podległa samorządowi. Zaś miastem rządzi prezydent z PiS. Zaczęto więc mówić o cenzurze i niezręcznej ciszy, która zapada w ośrodku, gdy na ekrany kin trafia krytykowany przez Kościół film.
Piotr Barejka (Wirtualna Polska): Do kin w całej Polsce wchodzi głośny film "Kler", a w Ostrołęce brakuje go w repertuarze. Lokalne media piszą, że to decyzja polityczna. Ile w tym prawdy?
Bogdan Piątkowski (dyrektor Ostrołęckiego Centrum Kultury): Nie mam wpływu na to, co piszą lokalne media. Zapewne też nie do końca rzetelnie. Tak naprawdę nie wiem jeszcze czy będziemy ten film grać, czy nie.
Czyli od czego to będzie zależeć?
Od decyzji mojej i kierownika kina. Nie wiemy też, co innego ciekawszego mogłoby znaleźć się w repertuarze. Czy ten film jest najważniejszą rzeczą w najbliższym miesiącu? Ciężko powiedzieć. Być może będą ciekawsze filmy.
Jednak ten jest niewątpliwie jednym z najgłośniejszych w ostatnim czasie. To będzie mieć znaczenie?
Dla mnie to taki sam tytuł filmowy jak każdy inny, który wchodzi na rynek. Każdego miesiąca kilka tytułów nie jest u nas granych, bo nie mamy ani czasu, ani miejsca. Po prostu nie nadążamy z wyświetlaniem całego repertuaru.
Rozumiem kontekst polityczny, w jaki się wrzuca ten film. Dla mnie jest to dziwne, bo jak już mówiłem, dla mnie to film jak film. Albo jest dobry, albo jest zły.
A ten jest dobry czy zły?
Twierdzono, że miał dostać nagrodę w Gdyni, a nie dostał. Więc okazało się, że ten film być może nie jest aż tak dobry, jak mówiono. Tym bardziej, że sam reżyser twierdzi, że nakręcił film w jasnym celu. Więc pewnie jest to film nakręcony z tezą.
Czytam też recenzje, wypowiedzi samego reżysera i krytyków. Jednym się podoba, a innym nie, bo uważają, że jest bardzo jednostronny.
Nie czuje pan presji, że ludzie jednak chcieliby ten film obejrzeć?
Jedni by chcieli, a inni wręcz odwrotnie. Jak się śledzi portale, to głosy są bardzo podzielone. Jedni nie mogą się doczekać, drudzy mówią, że w życiu na ten film nie pójdą, bo narusza jakieś dobra.
Powtarzam: dla nas to film jak film. Tak samo podchodzimy do każdego innego filmu. Weryfikujemy czy ludzie przyjdą, czy nie przyjdą. Jakie są warunki dystrybutora.
Dlaczego więc mówi się o cenzurze w ostrołęckim kinie?
Ja wyczuwam w tym kontekst polityczny. Dzieło filmowe wykorzystuje się po to, żeby uderzyć we władze miasta. Jeszcze przypomina się, że patronem miasta jest Jan Paweł II, a prezydent był kiedyś katechetą. To czy ten film będzie zagrany, czy nie, wykorzystuje się, żeby uderzyć w prezydenta.
Nie było też tak, że prezydent zadzwonił i powiedział, żeby tego filmu nie grać. To jest totalna bzdura. Bardzo wyraźnie takim doniesieniom zaprzeczam. W ogóle na ten temat nie rozmawialiśmy. Myślę, że prezydent ma dużo więcej do roboty, niż układanie repertuaru w kinie.
Lokalne media przypominają też, że podobna sytuacja miała miejsce w przypadku "50 twarzy Greya".
Co ma ten film do filmu o Kościele? Ja uparcie powtarzam jedną rzecz: dla mnie film jest dziełem, a nie polityką. Na siłę się nas wciska w taki schemat, że to decyzja polityczna. Ja mogę mieć pretensje do drugiej strony, że mnie się ubiera w szaty cenzora.
Kiedy więc zostanie podjęta decyzja czy w Ostrołęce „Kler” będzie, czy nie?
Trzeba śledzić repertuar. Nie będziemy ukrywać, jeżeli się pojawi.
Wyszyński na ekranie
Gdy docieram do kina zastaję zamkniętą kasę. Okazuje się, że poniedziałek to tutaj dzień wolny. Ale w sali i tak siedzi kilkadziesiąt osób. Na podeście stoi kobieta, która opowiada o prymasie Wyszyńskim. - Chodziliśmy do niego na pączki - żartuje.
Przypomina życiorys prymasa. Opowiada, jak został aresztowany. - Czekamy na jego beatyfikację. Takie głosy chodzą, że może doczekamy się w przyszłym roku. Byłoby to wielkie wydarzenie dla naszej ojczyzny - podsumowuje swoje wystąpienie.
Dyrektor tłumaczy, że to zbieg okoliczności. Film był wyświetlany w ramach cyklu pokazów, a akurat dzisiaj trafił się taki o prymasie. Jednak, zdaniem lokalnych dziennikarzy, władze narzucają mieszkańcom co powinni oglądać.
I przypadek "Kleru" to nie pierwszy raz, gdy doszło do "cenzury". Podobnie było z filmem "50 twarzy Greya". Kierownik kina skłamał wówczas, że filmu nie wyświetlają przez wymagania dystrybutora. Rzekomo chciał on zablokować jednym tytułem całe kino na około trzy tygodnie. Kłamstwo ujawniono, gdy z dystrybutorem skontaktowali się dziennikarze.
Będą oglądać w Łomży
Teraz mieszkańcy są gotowi jechać nawet do Łomży, aby obejrzeć najnowszą produkcję Smarzowskiego. - Oglądalność będzie olbrzymia, więc dlaczego kino nie chce zarobić? Kto będzie chciał to i tak obejrzy. Łomża jest blisko - mówi jeden z nich na łamach portalu "Moja Ostrołęka".
Z drugiej zaś strony są ci, do których odgłosy burzy wokół "Kleru" nie docierają. - Coś o tym filmie słyszałam - przyznaje starsza kobieta, którą spotykam w centru miasta. - Ale to już miało premierę? - Zastanawia się.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl