PolskaW Niemczech giną foki. Co z tymi z Polski?

W Niemczech giną foki. Co z tymi z Polski?

W Polsce nie ma, przynajmniej na razie, równie niepokojącej serii zgonów fok, co w Niemczech. Nie oznacza to jednak, że te zamieszkałe w Mikoszewie są w pełni bezpieczne. Jak wyjaśnia w rozmowie z WP ekspertka, polskie foki najtrudniej mają w kwietniu, gdy wiele z nich walczy o przeżycie.

Na zdjęciu Aleksandra Botur oraz szczenię foki szarej
Na zdjęciu Aleksandra Botur oraz szczenię foki szarej
Źródło zdjęć: © Kriz Barvsson, Fundacja WWF Polska | Kriz Barvsson, Fundacja WWF Polska

01.12.2024 16:22

Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski: Na brzegu niemieckiej wyspy Rugia znaleziono ponad 40 martwych fok, bez widocznych obrażeń. Co wiadomo o tej sprawie?

Aleksandra Botur, koordynatorka Błękitnego Patrolu WWF: - Należy brać pod uwagę, że te foki nie zostały wyrzucone na brzeg jednocześnie i w jednym miejscu, tylko w ciągu całego października. To, co jest charakterystyczne dla tej sprawy, to że ciała były w dobrym stanie. Wciąż odbywają się sekcje zwłok. Tam nad wyjaśnieniem tej sprawy pracuje policja. Na wyniki musimy jeszcze poczekać.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W Niemczech pierwsze podejrzenia padły na sieci rybackie. Czy w Polsce to też zagrożenie dla fok i co można zrobić, by były bezpieczniejsze?

Sieci rybackie są oczywiście dużym zagrożeniem dla fok czy morświnów. To ssaki, które muszą oddychać powietrzem atmosferycznym. Jeżeli zaplączą się w taką sieć, to zwykle nie są już w stanie wypłynąć na powierzchnię. Duszą się i umierają pod wodą.

Żeby to ryzyko zmniejszyć, należy pracować nad zmianą rodzajów sieci rybackich. Trwają prace nad rozwiązaniami, które pozwolą łapać taką samą ilość ryb i jednocześnie dawać możliwość przeżycia ssakom morskim. Sieci mogą mieć specjalny przedsionek, który pozwala się wynurzyć. Foka dzięki temu może zaczerpnąć powietrza, a następnie można ją wyswobodzić. Są też sieci, do których foka się nie dostanie. Nadal trwają testy i prace nad stworzeniem dobrego narzędzia w różnych krajach. Chodzi o rozwiązania, które chronią zarówno połów przed drapieżnictwem ze strony fok, jak i fokę przed przypadkowym złowieniem w sieci rybackie.

Sieci rybackie niekoniecznie muszą jednak stać za każdą większą liczba zgonów fok?

Nie każda martwa foka, którą morze wyrzuciło na brzeg, zginęła w wyniku przyłowu rybackiego. Foki mogą umierać z różnych powodów, np. ze względu na wiek, pasożyty, choroby wirusowe czy bakteryjne.

Ciała ssaków morskich znajdowane na naszym Wybrzeżu w większości są już w takim stanie, że nie da się ich zbadać w taki sposób, by jednoznacznie określić przyczynę śmierci. Na polskich plażach najwięcej martwych fok znajdujemy w czerwcu. Są zwykle już po co najmniej kilku dniach dryfowania w wodzie, temperatura jest wysoka, więc ciała są często w stanie znacznego rozkładu. W ostatnich czterech latach Błękitny Patrol WWF interweniował przy zgłoszeniach do martwych fok ponad 800 razy.

Czy można państwu zgłaszać każdą zaobserwowaną fokę, żywą lub martwą?

Tak. Nie tylko zresztą fokę. Interesuje nas każdy ssak morski, np. morświn. Taką obserwację można zgłosić na numer alarmowy Błękitnego Patrolu WWF (tel. 795 536 009) lub do stacji morskiej w Helu. Mamy wolontariuszy na całej długości polskiego Wybrzeża. Wolontariusz jest w stanie ocenić ogólny stan foki i w razie konieczności ją zabezpieczyć. Czasem trzeba zabrać ją na rehabilitację, jeżeli taka decyzja zapadnie ze strony specjalistów ze stacji morskiej w Helu. Czasem nie trzeba nic robić, bo foka np. wyszła na ląd, żeby odpocząć. Wtedy wolontariusz zostaje z nią na miejscu, żeby zapewnić jej spokój.

Natomiast w przypadku martwej foki eksperci oceniają, czy zabezpieczyć ciało do dalszych badań. Jeżeli ono jest w znacznym stanie rozkładu, to zbieramy podstawowe dane – długość, obwód, sprawdzamy uzębienie itd.

Liczą państwo na takie sygnały niezależnie od tego, czy foce coś dolega?

Tak, ponieważ to nie zawsze na pierwszy rzut oka widać, Poza tym zależy nam na informacji o każdej obecności zwierzęcia na naszym Wybrzeżu. Błękitny Patrol WWF zbiera te informacje do bazy danych. Dzięki tej bazie wiemy więcej o rozmieszczeniu fok.

Zdarzały się już w Polsce akty bestialstwa wobec fok, np. jedną znaleziono z rozprutym brzuchem. Poza tym sporym zagrożeniem są dla nich psy. Co można przekazać naszym czytelnikom, by polskie foki były bezpieczniejsze?

Zawsze radzimy, by psy na plaży prowadzić na smyczy. Zdarzały się foki, które miały ślady pogryzień. Poza tym foka też może zrobić krzywdę psu, jeśli będzie czuła się zagrożona.

Warto jeszcze zwrócić uwagę, że foka zwykle ucieka na widok psa lub człowieka. Jeśli tego nie robi, to znaczy że najprawdopodobniej jest wycieńczona. Ciężko wtedy ludziom wytłumaczyć, że jej brak ucieczki nie znaczy, że foka się nas nie boi. Jako dzikie zwierzę, foka bardzo boi ludzi i psów.

A ludzie często to wykorzystują i podchodzą, żeby z bliska zrobić jej zdjęcia. To też powoduje u foki dodatkowy stres?

Zgadza się. Fokę należy obserwować z minimum 30-50 metrów. Jeśli chcemy zrobić zdjęcie, to użyjmy zoomu, nie podchodźmy do niej, ale przede wszystkim zgłośmy taką obserwację. Kontakt do nas to numer komórkowy, więc można od razu nam wysłać zdjęcie foki, zrobione z odpowiedniej odległości. Nasz numer jest dostępny 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu.

W Polsce mamy dwa miejsca, w których mieszkają foki. To fokarium w Helu i Mikoszewo. Nie możemy więc chyba już mówić, że fok jest u nas mało?

W fokarium mieszka na stałe pięć fok i to jedyne miejsce, w którym możemy obejrzeć je z bliska. Można się też tam dużo o fokach dowiedzieć.

Natomiast w Mikoszewie, przy ujściu Wisły, znajduje się rezerwat Mewia Łacha. Na piaszczystych łachach zamieszkuje kolonia fok szarych. Maksymalnie występuje tam niecałe 1000 osobników. To może wydawać się dużo, ale 100 lat temu w Bałtyku mieliśmy około 100 tys. fok. Obecnie jest ich blisko 50 tys.

W latach 80-tych XX wieku fok szarych w całym Bałtyku było ledwie 2-3 tys. To wynikało m.in. z poziomu zanieczyszczeń oraz faktu, że na nie polowano. Teraz, po 40 latach, widać już poprawę, ale trwało to naprawdę długo. Mniej więcej od 10 lat foki szare wracają na nasze Wybrzeże.

Czemu foki wolą łachy?

Tam się czują bezpiecznie. To miejsca oddalone od lądu. Nasze Wybrzeże jest bardzo specyficzne. Praktycznie nigdzie nie mamy skalistego wybrzeża, a przez to człowiek może dojść wszędzie. Między innymi dlatego foki nie są w stanie znaleźć więcej spokojnych miejsc wypoczynku.

Aleksandra Botur, koordynatorka Błękitnego Patrolu WWF
Aleksandra Botur, koordynatorka Błękitnego Patrolu WWF© Kriz Barvsson | Kriz Barvsson

Spotkanie z foką może się przytrafić jednak wszędzie, również na zachodnim wybrzeżu.

To prawda, ale będą to raczej pojedyncze osobniki. Zdarza się je zauważyć chociażby w portach, do których niekiedy wpływają lub odpoczywają w ich pobliżu.

Największa szansa na spotkanie z foką w Polsce występuje od końca marca do połowy maja. Wynika to z tego, że na przełomie lutego i marca foki szare rodzą się w Bałtyku, a w kwietniu szczenięta, które sobie nie poradziły lub za szybko odłączyły się od matki, pojawiają się na polskich plażach. Nieraz nie mają już sił, by płynąć dalej. Bywa wtedy, że zgłoszenia o obserwacji foczych szczeniąt na plażach trafiają do nas codziennie.

Jakie foki występują w Polsce?

W całym Bałtyku występują trzy gatunki foki: szara, obrączkowana i pospolita. U nas żyje przede wszystkim foka szara. Bywają też jednak obserwacje foki pospolitej, lecz ten gatunek występuje głównie w zachodnim Bałtyku. Natomiast foka obrączkowana preferuje zimniejsze wody i potrzebuje lodu do rozrodu, więc woli północne wody. Choć zdarza się, że i ona odwiedzi nasze Wybrzeże.

Rozmawiał Mikołaj Podolski, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lokalnefokibałtyk
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)