W kogo ostatecznie uderzą akta Epsteina? [OPINIA]

Choć Jeffrey Epstein - finansista i przestępca seksualny - nie żyje od ponad sześciu lat, to spór o akta jego sprawy okazał się jednym z najdłuższych i budzących największe emocje seriali politycznych drugiej kadencji Trumpa. Sprawa Epsteina to też jeden z niewielu przypadków w ciągu ostatniego roku, gdy prezydent musiał ustąpić przed swoją bazą - pisze w opinii dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.

Demonstracje W ramach protestu zdjęcia Trumpa z Epsteinem pojawiły się nawet na ulicach miast w Europie
Źródło zdjęć: © East News | LENA VOELK
Jakub Majmurek

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Choć Trump podpisał przyjętą przez Kongres ustawę zobowiązującą Departament Sprawiedliwości do ujawnienia (w okresie 30 dni) akt zebranych przez prokuraturę w sprawie Epsteina, choć przedstawia ją jako swój "osobisty polityczny sukces", to przez ostatnie kilka miesięcy naciskał na republikanów w Kongresie, by utrącili sprawę.

Przekonywał też, że w aktach nic nie ma, a zamieszanie wokół ich treści to oszustwo demokratów, którzy w ten sposób chcą odwrócić uwagę od sukcesów prezydenckiej administracji.

Teraz Trump będzie chciał wykorzystać akta przeciw swoim przeciwnikom politycznym, zrobić ze sprawy Epsteina aferę demokratów. Jak jednak pokazało kilkanaście ostatnich miesięcy, nawet politykowi z tak fanatycznie oddanymi zwolennikami jak Trump, w przypadku sprawy Epsteina ciężko jest kontrolować społeczne emocje własnego zaplecza.

“Nie do zaakceptowania”. Polski minister komentuje rozmowy Rosji i USA

Jak Trump zmieniał zdanie

Żądania ujawnienia "całej prawdy" o aktach Epsteina pojawiały się w kampanii wyborczej od początku zeszłego roku - od momentu, gdy Trump przystąpił do republikańskich prawyborów i błyskawicznie je zdominował. Dla samego Trumpa to nigdy nie była czołowa obietnica, ale gdy był pytany przez przyjaźnie nastawionych prawicowych dziennikarzy – np. Rachel Campos-Duffy z Fox News w czerwcu zeszłego roku, o to czy ujawni akta Epsteina, odpowiadał twierdząco.

Gdy Trump wygrał wybory funkcję prokuratorki generalnej powierzył Pam Bondi, a dyrektora FBI Kashowi Patelowi – oboje popierali ujawnienie akt. Bondi w lutym ujawniła ich "pierwszą transzę" zaprzyjaźnionym konserwatywnym influencerom. Jak się jednak okazało, nie było w niej żadnych nowych informacji, które wcześniej nie byłyby znane opinii publicznej.

Co najważniejsze, z punktu widzenia bazy MAGA "domagającej się prawdy": nie było "listy klientów Epsteina" – wpływowych mężczyzn z elit, którym Epstein "udostępniałby" w celach seksualnych pracujące dla niego nieletnie dziewczyny, zyskując w ten sposób kompromitujące informacje na ich temat.

Wiele wskazuje, że Epstein mógł faktycznie prowadzić także taką działalność - jedna z jego ofiar, Virginia Giuffre twierdziła, że Epstein zmuszał ją jako nieletnią dziewczynę do seksu z (byłym już) księciem Andrzejem z brytyjskiej rodziny królewskiej. Opinia publiczna nigdy nie zobaczyła jednak dowodów pozwalających poznać szczegóły i skalę podobnej aktywności finansisty.

Szybko też się okazało, że po pierwszej transzy dokumentów Epsteina nie będzie drugiej. W lipcu Bondi przy wsparciu Trumpa próbowała zamknąć sprawę, przekonując, że w aktach nie ma żadnej listy klientów ani szczegółów pozwalających ich zidentyfikować, są za to dane ofiar, które trzeba chronić.

Baza Trumpa się wściekła

Baza Trumpa po raz pierwszy nie posłuchała prezydenta i się wściekła. W tym część jego najbliższych sojuszników w Kongresie jak deputowana Izby Reprezentantów z Georgii Marjorie Taylor Greene. Gdy dwaj deputowani Izby, libertariański republikanin z Kentucky Tom Massie i progresywny demokrata Ro Khanna, zaczęli wspólnie zbierać podpisy pod petycją kongresmanów w sprawie ujawnienia dokumentów, Trump był wyraźnie wściekły. Zaczął publicznie łajać w swoich mediach społecznościowych Massiego, podobnie jak Greene.

Dlaczego więc zmienił zdanie? Pewnie dlatego, że zauważył, że nawet jeśli uda się mu narzucić republikanom swoją wolę w tej kwestii, to polityczna cena takiego sukcesu będzie zbyt wielka.

W zmianie zdania pewnie pomogło też prezydentowi ujawnienie w zeszłym tygodniu przez Komisję Nadzoru Izby Reprezentantów około 10 tysięcy maili Epsteina. Korespondencja pochodzi głównie z poprzedniej dekady, a więc z okresu po tym, gdy Epstein został po raz pierwszy skazany za przestępstwa seksualne wobec nieletnich. Nie pojawia się w niej Trump – na razie nic nie wskazuje, by prezydent mówił nieprawdę, że poróżnił się i zerwał kontakty z Epsteinem kilka lat przed jego pierwszym wyrokiem, ale finansista daje do zrozumienia, że zna kompromitujące fakty na temat prezydenta.

Demokraci pożałują?

Teraz Trump i jego otoczenie będą próbowali tak zarządzać medialnie informacjami z akt, by obciążyć nimi demokratów. - Demokraci pożałują - powiedział anonimowo po przegłosowaniu przez Kongres ustawy portalowi Politico jeden z pracowników Białego Domu.

Trump od dawna powtarza, że "afera Epsteina to afera demokratów", wskazując najczęściej na związki finansisty z rodziną Clintonów. Prezydent zlecił już zresztą Bondi i Departamentowi Sprawiedliwości przeprowadzenia śledztwa w sprawie związków prominentnych demokratów z Epsteinem. W mediach pojawiają się w tym kontekście najczęściej trzy nazwiska: Billa Clintona, założyciela LinkedIn i znaczącego darczyńcy demokratów Reida Hoffmana oraz byłego rektora uniwersytetu Harvarda oraz sekretarza skarbu w administracji Clintona Larry’ego Summersa.

Summers jest osobą, którą jak dotąd spotkały największe kłopoty po ujawnieniu wspomnianych 10 tys. maili ze skrzynki Epsteina przez Kongres. Okazało się, że w poprzedniej dekadzie, już po pierwszym wyroku Epsteina, panowie prowadzili obfitą i zażyłą korespondencję. Summers radził się między innymi Epsteina w sprawie relacji romantycznej, którą próbował nawiązać ze swoją studentką, choć pozostawał w tym okresie w związku małżeńskim z inną kobietą.

Summers nie tylko najadł się wstydu, oburzenie opinii publiczne jego bliską znajomością ze skazanym seksualnym przestępcą zmusiło go do rezygnacji z prowadzenia zajęć na Harvardzie oraz z posady w zarządzie OpenAI.

Maile pokazują też, że demokratka reprezentująca w Izbie Reprezentantów Amerykańskie Wyspy Dziewicze delegatka Stacey Plaskett w 2019 roku korespondowała z Epsteinem przed jego przesłuchaniem w Kongresie. Amerykańskie Wyspy Dziewicze nie są stanem, do Izby Reprezentantów wybierają więc tylko delegatów. Nie mogą oni brać udziału w głosowaniach tworzących prawo, ale mogą wypowiadać się w debatach albo zadawać pytania w publicznych przesłuchaniach.

Jak Epstein doradzał architektowi MAGA

W mailach ujawnionych przez Kongres pojawiają się jednak nie tylko demokraci. Epstein w ostatnich latach przed swoim aresztowaniem prowadził ożywioną korespondencję z adresatem, którym, jak ustalili dziennikarze, może być tylko Steve Bannon – a więc jeden z architektów ruchu, który po raz pierwszy wyniósł Trumpa do władzy w 2016 i główny strateg jego pierwszej administracji.

Korespondencja przypada co prawda głównie na okres, gdy Bannon znajdował się już poza prezydencką administracją, ciągle jednak bronił prezydenta i jego polityki w mediach i na innych forach publicznych. Próbował też budować trumpowską międzynarodówkę w Europie.

Epstein doradzał mu w obu tych sprawach. Dzielił się doświadczeniem, jak postępować z Europejczykami, analizował i komentował telewizyjne występy Bannona. Dawał mu np. wskazówki na temat tego, jak bronić obniżek podatków dla najbogatszych wprowadzonych przez Trumpa.

Wszystko to pokazuje, że także trumpowski establishment traktował Epsteina jako cennego doradcę, utrzymywał z nim serdeczne korespondencyjne stosunki i nie przejmował się, że był skazanym przestępcą seksualnym. Bannon wydaje się wyraźnie wspierać Epsteina w momencie, gdy wokół finansisty zaczyna się robić coraz bardziej gorąco.

Dla Bannona, budującego swój wizerunek jako trybuna ludowej rewolty prawdziwej, konserwatywnej Ameryki przeciw zdemoralizowanej liberalnej elicie jest to wszystko mocno kompromitujące.

Jeśli podobnych informacji w aktach będzie więcej, to trudno będzie republikanom sprzedać narrację, że Epstein=demokraci. Tym bardziej, jeśli ich baza uzna, że Bondi mimo ustawy "ukrywa prawdę". Ustawa zawiera przepisy pozwalające utajnić cześć informacji ze względu na dobro ofiar lub toczących się śledztw. Wspomniany Tom Massie już dzieli się z mediami wątpliwościami, czy śledztwa zarządzone w sprawie związków demokratów z Epsteinem nie mają na celu głównie ograniczenia dostępu opinii publicznej do informacji.

Dylemat opozycji

Maile już ujawnione przez Kongres pokazują, że Epstein w zasadzie do samego końca pozostawał osobą z rozległą siecią zażyłych kontaktów wśród politycznych, biznesowych i intelektualnych elit.

Korespondowali z nim zarówno clintonowscy demokraci, jak i trumpowscy republikanie. W mailach znaleziono napisany przez Noama Chomsky’ego – radykalnie lewicowego filozofa języka znanego z bardzo pryncypialnej krytyki polityki zagranicznej Stanów – list rekomendacyjny zachwalający intelektualne przymioty finansisty oraz maile od uznanego i nagradzanego dziennikarza Michaela Wolffa, doradzającego Epsteinowi jak radzić sobie z kryzysami wizerunkowymi. Choć sam Wolff broni się, że relacje z Epsteinem budował jedynie po to, by pozyskać ważne informacje, a następnie je opublikować.

Po której jest stronie?

Jak w jednym z niedawnych wywiadów powiedział Ro Khanna, wyborcy pytają dziś, czy jest po stronie "klasy Epsteina", czy "zapomnianej Ameryki". I najbardziej lewicowa część partii demokratycznej – do której Khannę można zaliczyć - może też chcieć użyć sprawy Epsteina do budowania lewicowo-populistycznej narracji, traktującej historię finansisty jako symbolu korumpującego Amerykę splotu wielkich pieniędzy i wielkiego biznesu.

Przed taką drogą przestrzega demokratów na łamach "New York Timesa" publicysta David Brooks. Jego zdaniem na podkręcaniu sprawy Epsteina zyskać może tylko populistyczna prawica żywiąca się brakiem zaufania, paranoją i teoriami spiskowymi. Uczynienie ze sprawy Epsteina głównej osi politycznego sporu – brzmi dalej argument Brooska – uczyni amerykańską politykę jeszcze brzydszą i jeszcze głupszą odsuwając uwagę od realnych problemów. A nimi są rozkład norm demokratycznego państwa prawa pod Trumpem 2.0, inflacja, wyzwania związane z możliwym pęknięciem bańki AI i z implementacją tej technologii.

Argumenty Brooksa nie są bez racji. Jednocześnie demokraci nie mogą zignorować emocji w tym zrozumiałego oburzenia, jakie w "zapomnianej Ameryce" wywołuje nawet nie tyle sprawa Epsteina, co wszystko to, co ona symbolizuje. Jak pokazać tej Ameryce, że rozumie się jej problemy i nie dać się wpuścić w kanał polityki paranoiczno-spiskowej? Jest to kolejny dylemat, z którym opozycja wobec Trumpa będzie sobie musiała na wczoraj poradzić.

Jakub Majmurek dla Wirtualnej Polski

*Jakub Majmurek - z wykształcenia filmoznawca i politolog. Działa jako krytyk filmowy, publicysta, redaktor książek, komentator polityczny i eseista. Związany z Dziennikiem Opinii i kwartalnikiem "Krytyka Polityczna". Publikuje także w "Kinie", "Gazecie Wyborczej", portalu "Filmweb". Redaktor i współautor wielu publikacji, ostatnio "Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej".

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Wybrane dla Ciebie
Rubio po spotkaniu w Genewie. Mówi o "najlepszym dniu" negocjacji
Rubio po spotkaniu w Genewie. Mówi o "najlepszym dniu" negocjacji
Wyniki Lotto 23.11.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 23.11.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Czołowe zderzenie dwóch aut na DK11. Trzy osoby trafiły do szpitala
Czołowe zderzenie dwóch aut na DK11. Trzy osoby trafiły do szpitala
Śnieżyce odcięły ludzi od świata. Najgorsza sytuacja w jednej części Polski
Śnieżyce odcięły ludzi od świata. Najgorsza sytuacja w jednej części Polski
Wysłano alerty RCB. Ostrzeżenia przed zawiejami i zamieciami śnieżnymi
Wysłano alerty RCB. Ostrzeżenia przed zawiejami i zamieciami śnieżnymi
Ambasadorka Ukrainy: plan USA nie wymaga nic od Rosji
Ambasadorka Ukrainy: plan USA nie wymaga nic od Rosji
Lotnisko w Wilnie znów zamknięte. Podano, co jest powodem
Lotnisko w Wilnie znów zamknięte. Podano, co jest powodem
"Test dojrzałości Europy". Meloni o rozmowach ws. Ukrainy
"Test dojrzałości Europy". Meloni o rozmowach ws. Ukrainy
Nowe spojrzenie na Biblię. Wąż z raju nie był szatanem?
Nowe spojrzenie na Biblię. Wąż z raju nie był szatanem?
Na razie czekają nas opady śniegu. Potem znaczne ocieplenie
Na razie czekają nas opady śniegu. Potem znaczne ocieplenie
Europejska kontrpropozycja dla Ukrainy [SKRÓT DNIA]
Europejska kontrpropozycja dla Ukrainy [SKRÓT DNIA]
Polskie MSZ reaguje po wpisie Jad Waszem. To napisał Sikorski
Polskie MSZ reaguje po wpisie Jad Waszem. To napisał Sikorski