W Gwatemali rośnie liczba ciężarnych nastolatek. "To tylko wierzchołek potężnej góry lodowej"
Lolo to lalka małej Danieli, którą dziecko bawiło się do 6. roku życia - właśnie wtedy jej ojczym zaczął ją gwałcić. Miś Fifu był ulubieńcem 10-letniej Antonii, aż do dnia, gdy usłyszała szept przybranego ojca: teraz staniesz się kobietą. Jedna z gwatemalskich organizacji broniących prawa człowieka organizuje wirtualną adopcję tych zabawek, by zebrać fundusze na pomoc dla dzieci. Ale także po to, by zwrócić uwagę na ich dramat. W Gwatemali molestowanie dzieci i ciąże nastolatek to temat tabu. Tymczasem liczba tych ostatnich niepokojąco rośnie.
Jak wziąć pod lupę liczby, to trzeba przyznać, że Gwatemala w kwestii rozwoju, dostępu do "luksusów" na miarę Trzeciego Świata, na przykład szczepionek dla dzieci czy porodów w szpitalu (a przynajmniej z pomocą kogoś ze stosownymi papierami i umiejętnościami), idzie zdecydowanie do przodu. I tak na przykład dostęp do wody ma już 8 na 10 Gwatemalczyków (a jeszcze ćwierć wieku temu miało tylko 6), z sanitariatami jest jeszcze lepiej, liczba ich użytkowników wzrosła ponad dwukrotnie, z 32 do 66 proc.
Noworodków jeszcze nie tak dawno temu umierało 79 na 1000, teraz już "tylko" 17. Co zaś do dzieci starszych: na przykład wśród ludności indiańskiej, która generalnie ma trochę bardziej pod górkę niż potomkowie białych konkwistadorów, dzieci chronicznie niedożywionych jeszcze w 1987 roku było 72 proc., teraz jest już tylko 36 proc.
Można by tak dalej, enumerować, porównywać, co było, a co jest, oglądać z każdej strony kolejne liczby, którymi żongluje UNICEF, a które zgodnie z intencjami międzynarodowych aktywistów jeśli mają rosnąć, to rosną, jeśli mają maleć, to maleją. Konkluzję wtedy trzeba by wysnuć jedną: było bardzo źle, jest znacznie lepiej, wciąż nie idealnie, ale przynajmniej znośnie.
Ale problem w tym, że na przekór pobożnym życzeniom, pewne statystyki w Gwatemali coraz bardziej zatrważają: to liczba ciężarnych nastolatek. O ile jeszcze w 2012 roku rodzących dziewczynek było "zaledwie" 55 tysięcy (w tym prawie 3,8 tysiąca, które nie skończyły 14 lat), o tyle w ubiegłym roku Krajowe Obserwatorium Zdrowia Reprodukcyjnego (OSAR) naliczyło ich już 71 tysięcy (łącznie z ponad pięcioma tysiącami w wieku 10-14 lat).
Obwinianie ofiar
Gwatemala nie jest co prawda wyjątkiem, całą Amerykę Łacińską można by określić mianem swoistego trójkąta bermudzkiego, w którym przepadają, często bezpowrotnie, nadzieje setek tysięcy dziewczynek na lepsze, a przynajmniej normalne życie. Według Funduszu Ludnościowego Narodów Zjednoczonych (UNFPA) to jedyny obecnie region na świecie, gdzie liczba matek poniżej 15. roku życia stale rośnie. Obecnie co piąte dziecko, które rodzi się na kontynencie, ma matkę nastolatkę. A perspektywy na odwrócenie tego trendu są raczej nikłe.
Bieda, brak edukacji i klimat społeczny sprzyjający, a przynajmniej nie przeciwstawiający się seksualnej przemocy - to wierzchołki tego przeklętego trójkąta, w którym lądują tysiące gwatemalskich nastolatek. - W Gwatemali dominuje kultura macho, która jest bardzo tolerancyjna dla seksualnej przemocy wobec dziewczynek i kobiet i która normalizuje, a w niektórych przypadkach nawet usprawiedliwia, ten rodzaj przemocy - ocenia Carolina Escobar, dyrektorka oddziału La Alianza w Gwatemali w rozmowie z "The Tico Times".
Według Mirny Montenegro, chirurga i dyrektorki gwatemalskiego Obserwatorium Zdrowia Reprodukcyjnego, to się powoli zmienia. - Społeczeństwo mówi coraz więcej na ten temat, (…) związki między dziewczynkami a dorosłymi już nie są traktowane jako coś normalnego, tak samo jak ciężarne nastolatki. Świadomość społeczna, że to nie jest normalne, jest coraz większa - uważa Montenegro.
Odmiennego zdania jest Carolina Escobar. Zdaniem dyrektorki gwatemalskiego oddziału La Alianza molestowanie seksualne "to tabu, które nie jest w ogóle poruszane przez społeczeństwo". Na stronie serwisu społecznościowego Pinterest organizacja prowadzi wirtualną adopcję… zabawek. Tych, którymi lubili się bawić mali Gwatemalczycy i które stały się artefaktami ich sielskiego dzieciństwa, brutalnie przerwanego wkroczeniem w ich intymność dorosłych. Adoptując misie, małpki, króliczki i lalki, wspomaga się finansowo organizację, która walczy o to, by choć odrobinę cofnąć czas i zwrócić małym ofiarom ich dzieciństwo.
Do wirtualnego przygarnięcia jest na przykład lalka Lolo, którą bawiła się Daniela, dopóki nie skończyła 6. roku życia i jej ojczym nie zaczął jej gwałcić. Albo misiu Fifu, któremu mała Antonia lubiła śpiewać kołysanki. Aż do dnia, gdy w wieku 10 lat usłyszała szept ojczyma w zamkniętym pokoju: teraz staniesz się kobietą.
- Najczęstszymi reakcjami był szok, zaskoczenie i oburzenie, że tego rodzaju przemoc może wciąż mieć miejsce w XXI wieku - mówi Escobar o tym, jak kampania została odebrana w kraju. Pytanie, czy nie są to jedynie reakcje "pod publiczkę" (dodajmy: międzynarodową). W Gwatemali, podobnie jak w innych zakątkach świata, nie tylko tego Trzeciego, wciąż dominuje bowiem schemat: "gwałt? jaki gwałt? na pewno sama chciała". - Sprawca gwałtu zrobił to, bo ‘dziewczyna go sprowokowała’. Taki jest pierwszy obraz, jaki przychodzi na myśl ludziom, to dziewczyna jest winna - uważa Mirna Montenegro.
Przyzna to na przykład 13-letnia Lilian, która gdy tylko zaczęła miesiączkować w wieku 11 lat, zaszła w ciążę z własnym wujem, który molestował ją seksualnie na długo wcześniej. - Bałam się o tym powiedzieć rodzinie. Wierzyłam, że to była moja wina - mówi "The Guardian".
O zmowę milczenia tym łatwiej, że często dramat nastolatek nie przekracza czterech ścian ich własnych domów. Krajowe Biuro Praw Człowieka szacuje, że 89 proc. oprawców to członkowie najbliższej rodziny ofiar, w co trzecim przypadku gwałcicielem jest któreś z rodziców. - Matki ofiar są często świadome, że ich mężowie gwałcą swoje córki, ale nie robią z tym absolutnie nic. Wiele z tych kobiet same padło ofiarami przemocy - komentuje te doniesienia Montenegro.
Temat tabu
I to wszystko w kraju, który jako jeden z pierwszych na świecie wyrwał się do ratyfikowania uchwalonej w 1989 roku Konwencji Praw Dziecka. Mimo to na zdecydowaną reakcję władz z Ciudad de Guatemala na rozkręcanie się w kraju spirali przemocy, zwłaszcza skierowanej przeciwko dziewczynkom, trzeba było czekać dwie dekady. W 2009 roku władze kraju w końcu zakasały rękawy i ogłosiły Dekret nr 9, który stanowi, że seks z dzieckiem poniżej 14. roku życia zawsze jest gwałtem, bez względu na okoliczności. A więc i wtedy, kiedy dziewczynka teoretycznie się na stosunek zgodziła. - Bo to jest gwałt. (…) Ci faceci to nie są 13-, 14-letni chłopcy, tylko dorośli mężczyźni, którzy doskonale wiedzą, co robią - mówi w rozmowie z "The Guardian" dr Carlos Vasquez, ordynator oddziału ginekologicznego w szpitalu Sayaxché w Petén.
Parasolem ochronnym dla młodych Gwatemalek miało być też nałożenie trzy lata później na każdy szpital i porodówkę obowiązku raportowania oficjelom o każdej ciężarnej dziewczynce, która nie skończyła 15 lat. Raz, że ma ona wtedy zapewnioną fachową opiekę dla dziecka i siebie, także psychologiczną, dwa - jak po nitce do kłębka można dojść do ojca dziecka (który niejednokrotnie okazuje się też ojcem samej matki, bo wiele dziewczynek rodzi dzieci własnych ojców-pedofilów), czyli sprawcy gwałtów, wsadzić go za kratki, być może ocalić zdrowie, życie a przynajmniej godność innej potencjalnej ofiary.
Wydawałoby się, że problem może nie tyle zostaje w ten sposób rozwiązany, co ograniczony: że oprawca dwa razy się zastanowi, zanim skrzywdzi dziecko i narazi się na długoletnią odsiadkę. Pudło. - Rodziny wiedzą teraz, że na mężczyznę zostanie złożone doniesienie na policji, jeśli dziewczyna urodzi w szpitalu, więc decydują często, że będą one rodzić w domu - mówi "The Guardian" Helen Leiva z Tan Ux’il, organizacji walczącej o prawa reprodukcyjne młodych ludzi. To tylko naraża młode matki na kolejne ryzyko, bo komplikacje okołoporodowe są drugą przyczyną śmierci dziewczynek i nastolatek między 10. a 19. rokiem życia na świecie.
Carolina Escobar podkreśla, że zadaniem La Alianza i innych organizacji działających w kraju na rzecz praw człowieka, także tego bardzo młodego, jest wyciągnięcie dramatu molestowanych seksualnie dziewczynek z odmętów tabu na sam szczyt listy politycznych priorytetów. Sęk jednak w tym, że politycy i owszem, pochylają się nad skrzywdzonymi nastolatkami - ale głównie w okolicach kampanii przed kolejnymi wyborami. A później zapominają o nich na kolejne miesiące czy lata.
Mimo iż ciężarne nastolatki stosunkowo łatwo policzyć, a - jak było już powiedziane - liczby te idą w dziesiątki tysięcy każdego roku, o skali zjawiska trudno mówić. Jak zauważa Montenegro: - Kobieta może zajść w ciążę przez pięć dni w miesiącu, możesz więc sobie wyobrazić, jaka jest skala napaści. Ciąże są więc tylko wierzchołkiem potężnej góry lodowej.
Tytuł, wstęp i śródtytuły pochodzą od redakcji.