PolskaNowa mutacja. W Anglii zakażenia rosną lawinowo. Ministerstwo Zdrowia: "Mamy bufor bezpieczeństwa"

Nowa mutacja. W Anglii zakażenia rosną lawinowo. Ministerstwo Zdrowia: "Mamy bufor bezpieczeństwa"

Wzrost zachorowań na koronawirusa doprowadził Wielką Brytanię do ogłoszenia kolejnego lockdownu. Czy Polska uniknie losu wyspy?
Wzrost zachorowań na koronawirusa doprowadził Wielką Brytanię do ogłoszenia kolejnego lockdownu. Czy Polska uniknie losu wyspy?
Źródło zdjęć: © East News
05.01.2021 13:49, aktualizacja: 03.03.2022 03:06

Koronawirus. Wielka Brytania odnotowała 60 tys. nowych przypadków COVID-19 i zdecydowała się na kolejny lockdown. Mimo tego, że to trzeci najszybciej szczepiący się kraj na świecie. Winna jest nowa, bardziej zaraźliwa mutacja wirusa. Czy w Polsce jesteśmy na nią przygotowani?

We wtorek odnotowano w Wielkiej Brytanii 60 916 zakażeń koronawirusem - to kolejny w ostatnich dniach dobowy rekord.

To co jeszcze wczoraj istniało tylko w sferze domysłów, dziś stało się faktem. We wtorek Wielka Brytania zdecydowała się na kolejny, trzeci już lockdown. Co więcej, decyzja została podjęta w atmosferze ogólnonarodowej zgody. Za zamknięciem kraju opowiedzieli się tak rządzący torysi, jak pozostający w opozycji laburzyści. Dlaczego zdecydowano się na tak drastyczny krok?

Wszystkiemu winna jest nowa mutacja koronawirusa, która, choć nie jest bardziej niebezpieczna od poprzedniej, to - przynajmniej zdaniem Brytyjczyków - jest dużo bardziej zaraźliwa.

- W ciągu tygodnia liczba zarażonych w Wielkiej Brytanii wzrosła o jedną trzecią, a liczba ofiar śmiertelnych o 20 proc. - poinformował w swoim orędziu premier Boris Johnson. Od tygodnia na Wyspach Brytyjskich notuje się powyżej 50 tys. przypadków koronawirusa dziennie, a we wtorek przekroczono po raz pierwszy 60 tys. To liczby, do których w Polsce (fakt, mniejszej) nigdy się nawet nie zbliżyliśmy.

Koronawirus ma nową mutację. Czy Polacy są bezpieczni?

Reakcja państw europejskich na nową mutację była błyskawiczna i jeszcze w ostatnim tygodniu grudnia Wyspy Brytyjskie zostały niemal odcięte od kontynentu. Zablokowano loty, TIR-y próbujące przejechać przez granicę, a nawet wstrzymano wysyłanie paczek. Mimo tego, lekarze nie mają wątpliwości: nowa mutacja zjawi się w Polsce prędzej czy później. Pytanie, czy wówczas będziemy na nią gotowi?

Eksperci, z którymi rozmawialiśmy twierdzą, że tak. Wirusolog prof. Włodzimierz Gut mówi wprost: - Niech Brytyjczycy zaczną się pilnować, a nie zwalają wszystko na mutację!

- Czy mutacja zmieniła kliniczny przebieg choroby? Nie. Czy zmienił się receptor wirusowy? Nie. Do organizmu wirus dostaje się tę samą drogą co wcześniej. Doniesienia medialne o zagrożeniu wywoływanym przez nową mutację mogą co najwyżej torpedować akcje szczepień, bo pewnie znajdzie się ktoś kto powie, że nie ma co się szczepić, skoro wirus może mutować. Tymczasem wywołuje on tą samą chorobę - podkreśla ekspert.

Uspokajający ton przybiera także lekarz i polityk, poseł Porozumienia Andrzej Sośnierz, znany z licznych krytycznych wypowiedzi wobec działań Ministerstwa Zdrowia.

- Z tego co wiem, to ta nowa mutacja w Europie już jest, a skoro jest, to panoszy się po swojemu. Proszę pamiętać, że koronawirusa przeszło już kilka milionów Polaków. Może pięć milionów, a może siedem. Niestety, nie wiemy dokładnie, bo nie robiliśmy wystarczająco dużej ilości testów. To są już osoby odporne - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

- Do tego należy dodać, że przebieg choroby wywołanej przez nową mutację wygląda dokładnie tak samo jak wcześniej. Dlatego należy stosować te same leki i te same metody zapobiegania. W Polsce powstało ostatnio wiele szpitali tymczasowych, które w dużej mierze stoją puste. Z mojej perspektywy - późno, bo późno - ale jesteśmy przygotowani na ewentualne pogorszenie sytuacji - dodaje Sośnierz.

Ministerstwo Zdrowia o trzeciej fali koronawirusa

Przygotowaniom do zderzenia z trzecią falą koronawirusa, której "angielska" mutacja mogłaby nadać szybszą dynamikę, poświęcił czas na wtorkowym posiedzeniu sejmowej komisji zdrowia minister Adam Niedzielski. Dowiedzieliśmy się od niego, że obecnie "w systemie covidowym" jest prawie 34 tys. łóżek, z czego wykorzystanych jest 17 tys. miejsc.

- W obecnej sytuacji mamy 100-procentowy bufor bezpieczeństwa, on właśnie jest rezerwą i może przyjąć pacjentów, którzy w ramach trzeciej fali zachorowań mogliby się pojawić. Oprócz tego buforu mamy jeszcze całą grupę szpitali tymczasowych, które zostały w pełni wyposażone, zbudowane, są tam ważne instalacje tlenowe, podstawowe elementy, które zapewniają możliwość leczenia. To wszystko jest przygotowane na pacjentów, którzy w efekcie trzeciej fali mogliby się pojawić - mówił minister Niedzielski.

Gotowość do przyjęcia nowych pacjentów zgłasza m.in. Szpital Narodowy, który był krytykowany za dużą ilość wolnych łóżek, w czasie gdy inne jednostki szpitalne były przepełnione.

Dyrektor obiektu dr Artur Zaczyński mówi, że obiekt w każdym momencie może zwiększyć swoje "moce przerobowe". - Jesteśmy w stanie w ciągu 48 godzin uruchomić 300 nowych łóżek, a potem sukcesywnie kolejne 500 - słyszymy.

Zaczyński dodaje jednak, że i bez mutacji wirusa każdy musi brać odpowiedzialność za siebie i przestrzegać norm sanitarnych. - Mamy okres ferii zimowych, w Warszawie dochodzi do stosunkowo małej ilości zachorowań, ale zarazić można się też wszędzie indziej - poucza lekarz.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (851)
Zobacz także