Petro Poroszenko - "czekoladowy król" na czas wojny
"Słodkie zwycięstwo" - tak magazyn "The Economist" zatytułował artykuł o Petro Poroszence krótko po tym, jak w maju tego roku został wybrany na prezydenta Ukrainy. I choć ten polityk i oligarcha wygrał już w pierwszej turze, wkrótce czekać go miały raczej gorzkie dni. Gdy obejmował urząd, Ukraina już utraciła Krym, a na wschodzie kraju trwały walki. Miesiąc później nad Ukrainą zestrzelono pasażerski samolot malezyjskich linii lotniczych. Kijów i wspierani przez Moskwę separatyści obwiniali się nawzajem. Z tym wszystkim przyszło się zmierzyć Poroszence jako prezydentowi kraju, w którym toczy się wojna.
Został on deputowanym do parlamentu już w latach 90. Poparł pomarańczową rewolucję w 2004 r. Sprawował ministerialne funkcje w rządzie Julii Tymoszenko i Mykoły Azarowa. Ale w polityce grał raczej drugie skrzypce. Nie był też jedną z pierwszoplanowych postaci Euromajdanu. Za to od lat znajdował się w czołówce najbogatszych Ukraińców, m.in. dzięki należącemu do niego cukierniczemu koncernowi. Właśnie dlatego media obwołały Poroszenkę "królem czekolady".
Na zdjęciu: Porszenko podczas wizyty w Warszawie.