Usnarz Górny. Wicemarszałek Senatu nie została przepuszczona przez kordon do uchodźców
Wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka chciała sprawdzić, jak wygląda sytuacja koczujących przy polskiej granicy uchodźców z Afganistanu. Nie została jednak przepuszczona przez kordon utworzony przez polskich pograniczników.
W sobotnie popołudnie nieopodal polsko-białoruskiej granicy pojawiła się wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka. Nie udało jej się jednak przejść przez kordon złożony z funkcjonariuszy Służby Granicznej i żołnierzy.
- Czy panowie mnie przepuszczą, czy mogliby mnie panowie przepuścić do osoby, która tam siedzi na terytorium naszego kraju? Jestem senatorką Rzeczpospolitej Polskiej, wicemarszałkinią. Czy mogliby mnie panowie przepuścić do tej osoby, która tam siedzi, lekarki? - pytała do mundurowych.
Usnarz Górny. Wicemarszałek Senatu: Jest mi wstyd
Mimo prób przejścia przez kordon i pytań do funkcjonariuszy, Morawskiej-Staneckiej odpowiedziało jedynie milczenie. Wicemarszałek odniosła się do zdarzenia w późniejszej rozmowie z dziennikarzami. - Z tego co widać, panowie mają obowiązek milczenia i nienawiązywania żadnych relacji, żadnych kontaktów. Jeszcze raz powtarzam. To jest przerażające. Jest mi wstyd, że doszło do czegoś takiego, że na polskiej granicy, przed polską granicą, tak w zasadzie nie wiadomo gdzie, na terytorium niczyim, ludzie potrzebują pomocy i nie dopuszcza się nawet lekarza, żeby im tej pomocy udzielił - powiedziała.
Gorąco na wschodniej granicy Polski. Jachira: jak można coś takiego robić?!
Wicemarszałek zapowiedziała również, że w sprawie uchodźców zbierze się senacka komisja. - Już w poniedziałek będziemy zwoływać nadzwyczajne posiedzenie komisji praw człowieka w tej kwestii. Ono na pewno w przyszłym tygodniu się odbędzie. Zobaczymy, co się wydarzy do tego czasu. Mam nadzieję, że do tego czasu nikt nie umrze - mówiła.
Usnarz Górny. Dramat uchodźców z Afganistanu
Od kilkunastu dni na granicy Polski z Białorusią koczuje kilkudziesięcioosobowa grupa uchodźców. Prawdopodobnie zostali tam przywiezieni przez białoruskie służby. Polski rząd uważa, że ludzie ci stali się narzędziem szantażu w rękach Alaksandra Łukaszenki.
W sobotę kordon utworzony przez Służbę Graniczną i wojsko został przesunięty dalej od granicy. Służby nie przepuszczają przez niego lekarzy, prawników z organizacji humanitarnych i dziennikarzy.