USA zniosą wizy dla Polaków? Ostatnia szansa Obamy
• Rośnie poparcie w Kongresie dla projektu zniesienia wiz dla Polaków
• Przegłosowanie ustawy może być trudne ze względu na przeciwny imigrantom klimat polityczny
• W sprawie interweniowała Bruksela
Sześć lat temu podczas wizyty Bronisława Komorowskiego w Waszyngtonie, prezydent USA Barack Obama obiecał, że do końca swoich rządów zostaną wprowadzone przepisy znoszące obowiązek wizowy dla Polaków. Teraz, na nieco ponad pół roku przed końcem jego drugiej kadencji, Obama będzie miał ostatnią szansę na zrealizowanie obietnicy i przekonanie Kongresu do przegłosowania nowego projektu ustawy rozszerzającej program ruchu bezwizowego w USA na Polskę. Zamiar wskrzeszenia zalegającego w Kongresie projektu zadeklarował kongresman Matt Cartwright z Pensylwanii, podczas spotkania z ambasadorem Ryszardem Schnepfem w uniwersytecie w Wilkes-Barre na północy stanu.
Perspektywy przed inicjatywą nie są jednak najlepsze, tym bardziej, że nie jest to pierwsza próba przeprowadzenia przez Kongres reformy programu wizowego. Podobne próby zwykle zgłaszane były przez polityków o polskich korzeniach lub pochodzących z okręgów zamieszkałych przez Polaków. Jeden z ostatnich takich projektów, autorstwa senator Barbary Mikulski, został przeczytany w senackiej komisji ponad rok temu, po czym ugrzązł w senackiej zamrażarce. Wydawało się, że podobny los spotkał projekt kongresmana Mike'a Quigleya z Illinois: jego JOLT Act został zgłoszony w Kongresie w marcu ubiegłego roku, po czym pod koniec kwietnia skierowany do podkomisji ds. imigracji. Od tego słuch po nim zaginął. Aż do poniedziałku, kiedy do ponownego zajęcia się sprawą wezwał Cartwright, dołączając do grona współautorów ustawy.
Teoretycznie, projekt ma za sobą poważne atuty. Pod projektem podpisało się aż 110 kongresmenów i to z obu partii, co w dzisiejszych czasach jest dość rzadkim zjawiskiem w Kongresie.
Co więcej, lista podpisanych stale rośnie, a za przemawia także presja ze strony Unii Europejskiej. W kwietniu 2014 Komisja Europejska dała Stanom Zjednoczonym dwa lata, aby zrównać status wizowy wszystkich państw członkowskich. Obecnie w program ruchu bezwizowego (Visa Waiver Program, VWP) włączone są wszystkie państwa UE oprócz Bułgarii, Chorwacji, Cyrpu, Polski i Rumunii. Kiedy termin "ultimatum minął", KE dała sobie czas do końca czerwca, by zdecydować czy zastosować przewidzianą w przepisach sankcję - czyli wprowadzenie obowiązku posiadania wiz dla obywateli USA w całej Unii.
- Presja Unii ma znaczenie, ale wywierana jest od wielu lat. Być może teraz politycy w Waszyngtonie doszli do wniosku, że ze zdaniem Unii trzeba się jednak liczyć i jednakowo traktować wszystkich jej obywateli. Ale żeby wiedzieć, jak to się potoczy, trzeba by zajrzeć wgłąb tajnego procesu decyzyjnego w Waszyngtonie - mówi WP dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, amerykanista z WAT.
Jednak przegłosowanie może okazać się bardzo trudne, choćby ze względu na niesprzyjający rozluźnianiu polityki imigracyjnej klimat polityczny w USA, czego symbolem jest rosnąca gwiazda Donalda Trumpa. Co znamienne, podczas gdy projekty Mikulski i Quigleya trwały w zamrażarce, w grudniu ubiegłego roku, w następstwie zamachów w Paryżu, Kongres w ekspresowym tempie przyjął prawo zaostrzające warunki przyznania wiz, także dla Europy. Od tego czasu wizę muszą uzyskać także obywatele wszystkich państw UE, którzy mają na swoim koncie podróż do Syrii, Sudanu, Iraku lub Iranu, lub którzy posiadają podwójne obywatelstwo. A szanse na rozluźnienie reżimu wizowego są tym mniejsze, że w listopadzie kongresmenów i senatorów czekają wybory. Dlatego polska ambasada podchodzi do sprawy ze sceptycyzmem.
- Ambasador Schnepf zwraca uwagę na fakt, że mimo rosnącego poparcia dla inicjatywy wejścia Polski do VWP trudno być optymistą w tej materii, zważywszy na dwie okoliczności: ogólną atmosferę wokół problemów związanych z kontrolą ruchu osobowego oraz kampanię wyborczą, która wyłoni nowego prezydenta USA - mówi WP Małgorzata Safianik, radca prasowy ambasady RP w Waszyngtonie.
Cartwright przyznał, że sytuacja nie sprzyja projektowi, ale się nie poddaje. - Jeśli chcemy wprowadzić ograniczenia w sprawie ruchu bezwizowego, nie róbmy tego przynajmniej kosztem Polski, historycznie jednego z naszych najlepszych sojuszników na świecie. Polska nadal pozostaje naszym najsilniejszym sojusznikiem w Europie Środkowej - powiedział członek Izby Reprezentantów reprezentujący najbardziej "polski" okręg w Pensylwanii. Polityk przyznał, że spora część kongresmenów jest sceptyczna wobec planów poszerzania programu ruchu bezwizowego ze względu na obawę przed terroryzmem, jednak argumentował, że jeśli obostrzenia nie dotyczą Niemiec czy Francji, to tym bardziej nie powinny dotyczyć Polski.
Obecne prawo wizowe w USA przewiduje, że do programu bezwizowego kwalifikują się tylko obywatele tych państw, dla których odsetek odmów wydania wiz wynosi mniej niż 3 procent. W tej chwili eliminuje to 5 państw UE: Bułgarię, Cypr, Chorwację, Polskę i Rumunię. Tylko w przypadku Cypru liczba odmów jest zbliżona do tego progu. Projekt Quigleya pozwoliłby na obejście tych kryteriów, m.in. jeśli Sekretarz ds. Bezpieczeństwa Narodowego uzna, że dane państwo aktywnie i trwale współpracowało z rządem USA w inicjatywach związanych z przeciwdziałaniem terroryzmu, lub że odsetek odmów wydania wiz stale się zmniejsza. To w domyśle kwalifikowałoby Polskę do programu bezwizowego. Zdaniem dr Kostrzewy-Zorbasa, los ustawy nie jest przesądzony.
- Z jednej strony mamy nadchodzące wybory i złą opinię które mają nowe władze w Stanach Zjednoczonych, ale z drugiej strony mamy kroki w kierunku wzmocnienia sojuszu USA z Polską, jak np. rozpoczętą budowę bazy antyrakietowej czy decyzja o stacjonowaniu w Polsce amerykańskich wojsk. Ciężko więc przewidzieć, co z tego wyjdzie - mówi ekspert.