"Przygotujcie się na wojnę nie dlatego, że chcemy wojny, ale dlatego, że chcemy pokoju" - stwierdził amerykański sekretarz obrony Pete Hegseth w bazie Quantico w Wirginii, gdzie odbyło się spotkanie prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa z wysokiej rangi dowódcami wojskowymi. Panie pułkowniku, po co to spotkanie? Co tam się wydarzyło? - z takim pytaniem Paweł Pawłowski, prowadzący program "Newsroom WP", zwrócił się do swojego gościa, ppłk. rez. Macieja Korowaja, analityka wojskowego z Uniwersytetu w Białymstoku.
- Nie jestem komentatorem amerykańskiej rzeczywistości, specjalizuję się w tym, co się dzieje w Federacji Rosyjskiej, natomiast Amerykanie muszą zreformować swoją armię z tej armii, która już nie walczy w Afganistanie, która już jakby straciła ten motor wojskowy i przeszła jedynie do administrowania swoimi zasobami - odparł gość programu.
- Te działania, które są podejmowane przez Departament Wojny, pokazują też, że Stany Zjednoczone widzą zmieniającą się rzeczywistość w całym globalnym systemie bezpieczeństwa, gdzie wiele państw będzie chciało osiągać swoje cele właśnie poprzez projekcję agresji czy to realną, czy też tylko i wyłącznie kognitywną. Więc Stany Zjednoczone, jako najważniejszy globalny gracz, muszą mieć armię przygotowaną na każde wyzwanie, a adwersarze Stanów Zjednoczonych widzą, że ta armia w pewien sposób zaczyna przypominać administrację, a nie siły zbrojne gotowe do podejmowania bardzo ryzykownych wyzwań. I to jest taki impuls, który jest właśnie zainicjowany przez czynniki polityczne, żeby dokonywać pewnych zmian, myślenia też na poziomie funkcjonowania sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych - dodał ppłk rez. Maciej Korowaj.