USA ostro zareagowały na pogróżki Rosji ws. Patriotów
Biały Dom zareagował na groźby, które w czwartek przekazywała Maria Zacharowa, rzeczniczka prasowa ministerstwa spraw zagranicznych Rosji. Urzędniczka straszyła, że Stany Zjednoczone są odpowiedzialne za ataki na rosyjskie cele cywilne, bo Pentagon dostarcza Ukrainie broń.
- USA nie są w stanie wojny z Rosją, nadal udzielają pomocy w zakresie bezpieczeństwa Kijowowi - oświadczył w piątek Waszyngton. Sekretarz prasowa Białego Domu Karine Jean-Pierre na konferencji prasowej komentowała rzekome amerykańskie plany wysłania rakiet Patriot na Ukrainę.
Rzeczniczka podkreśliła, że Stany Zjednoczone, wraz z sojusznikami i partnerami, będą wspierać Ukrainę tak długo, jak będzie to konieczne. Zaznaczyła, że Rosja podejmuje prowokacyjne kroki, ale jej kraj nie jest teraz ani nie był "w stanie wojny z Rosją".
USA odpowiadają na pogróżki Zacharowej. "Nie jesteśmy w stanie wojny z Rosją"
Patriot to kierowany system rakietowy ziemia-powietrze, który został po raz pierwszy zastosowany w latach 80. XX wieku. Może on celować w samoloty, pociski manewrujące i pociski balistyczne krótszego zasięgu, przeciwdziałając uderzenie na cele.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tajemnica arsenału Putina. Generał o systemie armii Rosji
Karine Jean-Pierre zaznaczyła, że jej słowa są jedyną odpowiedzią na to, co Stany Zjednoczone usłyszały od Moskwy w ciągu ostatnich 24 godziny. - Robimy dokładnie to, co prezydent Joe Biden zapowiedział prezydentowi Putinowi rok temu - powiedziała rzeczniczka.
Rzeczniczka została zapytana o to, czy prezydent USA rozważa wysłanie rakiet Patriot do Kijowa. - Nie ma żadnych nowych pakietów pomocy w zakresie bezpieczeństwa Ukrainy, o których można by już informować - powiedziała Jean-Pierre.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski