Trwa ładowanie...
d2dcl7u
USA i krytyka Donalda Trumpa. "To nie jest 14-latek wypisujący głupoty"

USA i krytyka Donalda Trumpa. "To nie jest 14-latek wypisujący głupoty"

USA. Były prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama nazwał zamieszki na Kapitolu "momentem wielkiej hańby i wstydu dla narodu amerykańskiego". - Naród jest mocno, głęboko i chyba trwale podzielony, ale większość Amerykanów to nie są ludzie, których można pociągać do odpowiedzialności za te niesmaczne wydarzenia - powiedział w programie Newsroom WP prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista z UKSW. Gość Agnieszki Kopacz ocenił, że mówienie o hańbie dla całego narodu jest "daleko posuniętą przesadą". Pytany o odpowiedzialność Donalda Trumpa za wydarzenia w Waszyngtonie, przywołał powiedzenie o tym, że "kto sieje wiatr, ten zbiera burzę". - Utrwalał w swoich zwolennikach przekonanie o tym, że zostali oszukani - zauważył prof. Lewicki. - To lekcja dla wszystkich, którzy chcą manipulować tłumem, że to się może różnie zakończyć. Tu były przecież ofiary śmiertelne - dodał amerykanista. Prof. Zbigniew Lewcki zaznaczył, że nie jest w stanie ocenić, czy Trump zdawał sobie sprawę z tego, co robi. Odnosząc się do zablokowania części wpisów Trumpa przez administratorów portali społecznościowych, ekspert uznał, że był to "skandal". - To jest jednak urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych i nie można go traktować jak 14-latka wypisującego głupoty na Twitterze - mówił amerykanista.

Panie profesorze, czy to, co oglądRozwiń

Transkrypcja:

Panie profesorze, czy to, co oglądaliśmy w Stanach Zjednoczonych, to był "moment wielkiej hańby i wstydu dla amerykańskiego narodu", jak to określił Barack Obama? Nie, z całą pewnością nie. Nie dla narodu. To było zachowanie rzeczywiście niegodne, niewłaściwe, zachowanie, które należy potępić - ale to nie naród, tylko kilkadziesiąt tysięcy osób przyjechało do Waszyngtonu, żeby wesprzeć prezydenta Trumpa. Oni wierzą zapewne w to, że zostali w tych wyborach oszukani i Trump powinien być prezydentem. Z tej grupy kilkaset osób poszło pod Kongres, a jeszcze mniej zapewne wdarło się do środka. Więc mówić o narodzie jest daleko posuniętą przesadą. Co najwyżej możemy powiedzieć, że naród rzeczywiście jest w dużej mierze podzielony, bardzo głęboko, bardzo mocno, chyba jednak trwale, ale ogromna większość Amerykanów to nie są ludzie, których można pociągać do odpowiedzialności za te niesmaczne wydarzenie, jakie miały wczoraj miejsce. Jak oceni pan rolę Donalda Trumpa w tych wszystkich wydarzeniach? To jego wystąpienie, nawoływanie też do uspokojenia całej sytuacji. Jak duża jest wina Donalda Trumpa w tym, co działo się wczoraj w budynku amerykańskiego Parlamentu? Nie wiem czy mogę mówić o winie, ale na pewno będę mówił o odpowiedzialności. Jak się sieje wiatr, to w końcu ta burza może nastąpić i tutaj nastąpiła. On utrwalał w swoich zwolennikach przekonanie o tym, że zostali oszukani, okradzeni i tak dalej, i tak dalej. No i doprowadziło to do tego, do czego doprowadziło. To jest bardzo ciekawa lekcja dla wszystkich, którzy chcą manipulować tłumem, dla wszystkich, którzy chcą podniecać swoich zwolenników, że to się może bardzo różnie zakończyć. Tutaj przecież były nawet ofiary śmiertelne. To jest rzecz no kompletnie niepotrzebna, przynajmniej takiego słowa bym użył, a Donald Trump no nawet w tym wczorajszym wystąpieniu, kiedy mówił "bądźcie spokojni, idźcie do domu", to drugie zdanie brzmiało "rozumiem was, bo zostaliśmy okradzeni, oszukani". Nie wiem do końca, czy on wzbudza te wszystkie reakcje całkiem świadomie, czy też po prostu bawi się tym poniekąd, nie do końca rozumiejąc jak dalece może tym zaszkodzić. To jest trudne do oceny. Panie profesorze, a jak prezydent Stanów Zjednoczonych może nie mieć świadomości tego, jakie reakcje mogą wywołać jego słowa? Jakie reakcje mogą wywołać te wszystkiego wpisy, które pojawiały się w czasie wyborów prezydenckich, banowane później między innymi przez Twittera czy Facebooka? On chyba musi mieć tego świadomość. Wie pani, no chyba musi, prawda, jak pani sama powiedziała. Trudno powiedzieć. On na pewno wie, co robi, wie na pewno, co mówi. Ale pytanie, czy wiedział do czego to może doprowadzić? Ja bym taki pewny nie był, bo chyba nikt sobie z tego sprawy nie zdawał przed wczorajszym dniem, nikt nie twierdzi, że mówił, że to się zakończy w ten sposób. Potępiano jego tweety, potępiano jego wystąpienia, ale nie było żadnych, proszę zauważyć, że na Kapitolu nie było właściwie policji, ta policja kongresowa, tak jak nasza Straż Marszałkowska, to słabe siły i tak dalej. Nikt się tego nie spodziewał i nikt się przeciwko temu nie zabezpieczył. A co do tego, że został nie tyle zbanowany, ile na kilkanaście godzin zawieszono jego konta na Twitterze i na Facebooku, to jest zupełnie inna sprawa. To jest skandal z drugiej strony, to jest podniecanie ludzi z drugiej strony. To jednak jest urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych i nie można go traktować jak 14-letniego smarkacza, który wypisuje głupoty na Twitterze. Tu została przekroczona granica potępiania go przez różne media, czy tutaj przez kierownictwo tego medium społecznościowego, i to wywołuje kolejną wściekłość jego zwolenników. Nie chce się mu pozwolić mówić, a więc coś ukrywacie. I z jednej, i z drugiej strony brak było zrozumienia, do czego mogą doprowadzić takie czy inne zachowania.
d2dcl7u
d2dcl7u
Więcej tematów