Uroczystości przed pomnikiem Gloria Victis na Wojskowych Powązkach
Przedstawiciele władz, kombatanci i warszawiacy oddali hołd uczestnikom powstania warszawskiego przed pomnikiem Gloria Victis na Wojskowych Powązkach. Choć - w imieniu kombatantów - lektor odczytał apele o spokój i ciszę, część zebranych nie uszanowała tej prośby.
Wokół pomnika Gloria Victis zgromadzili się m.in. prezydent Bronisław Komorowski i Anna Komorowska, premier Donald Tusk, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska, szef MON Tomasz Siemoniak, minister kultury Małgorzata Omilanowska, minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, minister administracji i cyfryzacji Rafał Trzaskowski, metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz.
Na cmentarzu zgromadzili się również weterani walk sprzed 70 lat, którzy przyjechali na tegoroczne obchody z całego świata.
Przybyły na miejsce prezes Związku Powstańców Warszawskich gen. Zbigniew Ścibor-Rylski był oklaskiwany przez część zgromadzonych.
Na uroczystości obecny był także prezes PiS Jarosław Kaczyński, który dwukrotnie - przybywając i opuszczając cmentarz - dostał brawa. Podczas ceremonii stał przy barierkach, nie wchodząc na miejsce uroczystości. Towarzyszył mu m.in. wiceprezes PiS Antoni Macierewicz, którego także oklaskiwano. Obaj złożyli wieńce po zakończeniu uroczystości.
Apele o spokój i ciszę
Na kilkanaście minut przed rozpoczęciem uroczystości lektor - w imieniu kombatantów - odczytał apele o spokój i ciszę. - Prosimy o zachowanie szacunku wobec tych, którzy polegli. Jesteśmy w miejscu spoczynku bohaterów - usłyszeli uczestnicy uroczystości. Potem lektor zaapelował o godne i taktowne uczczenie pamięci poległych.
Weterani walk co roku apelują o zachowanie spokoju na cmentarzu. Ich apele nie trafiają jednak do wszystkich. Wśród tłumu od kilku lat słychać buczenie i gwizdanie, szczególnie w momentach, gdy hołd powstańcom oddają przedstawiciele władz państwowych. Weterani wspólnie z prezydent Warszawy wystosowali apel o godne uczczenie pamięci powstańców już w poniedziałek. W przeddzień 70. rocznicy powstania warszawskiego mówił o tym również prezydent Komorowski. Wyraził nadzieję, że "1 sierpnia pozostanie dniem świętym, a nie okazją do demonstrowania sporów, waśni i tego, co nas dziś różni".
Także w tym roku na cmentarzu doszło do incydentów. Gdy na Powązki przybył prezydent Bronisław Komorowski, część zgromadzonych zaczęła buczeć i gwizdać. Ktoś zareagował, próbując uciszyć awanturników.
Jedna z kobiet krzyknęła w stronę wchodzącego na uroczystość premiera Tuska: "Hańba!". Gdy prezydent i premier opuszczali okolice pomnika, rozległy się gwizdy i buczenie, krzyczano w ich kierunku m.in. "Złodzieje". Znowu część zgromadzonych odpowiedziała, apelując o ciszę i spokój.
Tłum za to zgodnie żegnał opuszczających miejsce uroczystości weteranów, klaskano i krzyczano: "Cześć i chwała bohaterom!".
Obchody rocznicy w Warszawie
Uroczystość na Wojskowych Powązkach to kulminacyjny punkt obchodów powstania warszawskiego. Tradycyjnie punktualnie o godz. 17.00 - w godzinę W - na cmentarzu rozległo się wycie syreny. Chwilę potem zgromadzeni, w milczeniu, stojąc na baczność, minutą ciszy upamiętnili tych, którzy 70 lat temu podjęli w Warszawie walkę. Orkiestra wojskowa odegrała Mazurka Dąbrowskiego. Po salwie honorowej wieńce złożyli m.in. Bronisław Komorowski, Donald Tusk, Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Złożenie wieńców poprzedziła modlitwa w intencji powstańców. Odmówił ją ks. komandor Janusz Bąk. Cytował rotę przysięgi Armii Krajowej; przypominał słowa "wolność krzyżami się mierzy, wolność miłością się tworzy". - Krzyż Chrystusa wzywa nas do pojednania z Bogiem. Droga pojednania z Bogiem prowadzi nas do pojednania z ludźmi - powiedział kapłan.
Po zakończeniu oficjalnych uroczystości, zgromadzeni na cmentarzu całymi rodzinami warszawiacy oddali hołd poległym powstańcom, palili znicze i składali kwiaty na grobach. Weteranów walk, opowiadających o wydarzeniach sprzed 70 lat, słuchali z uwagą.
Udział w tegorocznych obchodach wzięło łącznie ponad 1,2 tys. powstańców mieszkających w kraju i za granicą. Do Warszawy przyjechali uczestnicy walk sprzed 70 lat z całego świata, m.in. Australii, Argentyny, Brazylii, Gwatemali czy RPA. Nie zabrakło gości z Europy: Belgii, Danii, Grecji, Francji, Litwy, Niemiec, Szwecji, Szwajcarii, Rosji czy Wielkiej Brytanii. Ponad 100 osób przyleciało z USA, kilkadziesiąt osób - z Kanady. Przyjechali też goście z Izraela. Są to ci z powstańców, których sytuacja polityczna w powojennej Polsce zmusiła do emigracji bądź znaleźli się z dala od kraju jeszcze podczas działań wojennych. Obecni są powstańcy z całej Polski, m.in. Koszalina, Trójmiasta, Wrocławia, Poznania, Bydgoszczy, Łódzi, Lublina, Krakowa.
Mieczysław Madejski, pseudonim Marek, dowódca plutonu w batalionie "Zośka", był zachwycony organizacją tegorocznych obchodów. - Przyjechałem ze Stanów Zjednoczonych. Mówię, Amerykanie mogliby się od Polaków uczyć organizacji. Uroczystości organizowane są wspaniale, jest masa wolontariuszy, którzy oddani są całym sercem - chwalił.
Wojciech Gorski, pseudonim Nałęcz, z batalionu "Kilińskiego" na obchody przyjechał z Australii. - Ostatni raz byłem tu pięć lat temu, ale to nie było na taką skalę jak teraz. To jest coś wspaniałego. I nastawienie warszawiaków, ono sprawia mi wielką przyjemność - mówił. Nie przeszkadzały mu krzyki w czasie uroczystości. - Trzeba ludziom dać spokój, niech robią, co chcą - powiedział kombatant.
W uroczystościach na Powązkach wziął także udział brytyjski lotnik Robert Adams, który w czasie powstania wykonywał zrzuty zaopatrzenia nad Warszawą. - Jestem pod wielkim wrażeniem. Warszawa zmieniła się ogromnie. To jest wasz wielki, wielki sukces - powiedział Adams. - Świat nigdy nie powinien był dopuścić, by Hitler bezkarnie zamordował tych młodych ludzi. To już się nigdy więcej nie powinno powtórzyć - uznał.
Tradycja oddawania hołdu poległym w rocznicę powstania na Wojskowych Powązkach sięga czasów PRL, gdy ówczesne władze nie pozwalały na oficjalne uroczystości. Pomimo tego warszawiacy całymi rodzinami gromadzili się 1 sierpnia każdego roku wokół pomnika Gloria Victis i grobów poległych.
Obelisk Gloria Victis postawiono na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w drugą rocznicę zrywu w 1946 r. Autorką monumentu wyłonionego w konkursie jest łączniczka i żołnierz Powstania Warszawskiego Helena Kłosowicz. Wokół pomnika znajdują się mogiły powstańców ekshumowanych zaraz po wojnie z terenu całej Warszawy.
Nazwa pomnika - "chwała zwyciężonym" - jest nawiązaniem do opowiadania Elizy Orzeszkowej, poświęconemu powstaniu styczniowemu, w którym autorka podkreśla, że walczącym w imię wyzwolenia ojczyzny należy się cześć i szacunek, niezależnie od wyników walk.