Urlopowa fala porzuceń psów na Śląsku. Schroniska apelują: nie skazujmy zwierzaków na pewną śmierć
Pracownicy śląskich schronisk dla zwierząt nie mogą liczyć na chwilę spokoju w sezonie urlopowym. Kiedy tysiące osób wyjeżdża na wakacje, oni przeżywają oblężenie. W regionie codziennie porzucanych jest kilkanaście zwierząt.
Początkowo członek i przyjaciel rodziny, z każdym kolejnym rokiem staje się tylko dodatkowym obciążeniem? Dla niektórych tak, dlatego psy przywiązane są do drzewa łańcuchem, porzucane przy jezdni czy wywożone wprost pod bramę schroniska.
- Wakacje to najgorszy sezon. Właściciele czasami dzwonią bezpośrednio do nas i mówią, że przytrafił im się pilny wyjazd i chcą się pozbyć pieska. Zrzekają się praw i mogą mieć pewność, że już nigdy nie trafi do nich żadne zwierzę - mówi Wirtualnej Polsce pracownik tyskiego schroniska.
Zdaniem miłośników zwierząt to najlepsze rozwiązanie. Ale jak mówią wolontariusze, często otrzymują sygnały od przechodniów, że gdzieś w lesie czy opuszczonych miejscach leży przywiązany, konający pies.
- Mam wrażenie, że ludzie są prawdziwymi katami. Jest 35 st. Celsjusza w cieniu, a oni na słońcu zostawiają psa. Nie ma w okolicy wody, ludzi. To pewna śmierć w ogromnych cierpieniach - relacjonuje wolontariusz z Chorzowa.
- Po to jesteśmy, by psy ratować. Trzeba przyjechać i powiedzieć o sytuacji. W wakacje zawsze jest więcej zwierząt w schroniskach, ale lepsze to niż zabicie takiego zwierzaka z premedytacją - apeluje wolontariusz.
Tylko w ostatnich tygodniach z powodu urlopów właścicieli do śląskich schronisk trafiło ponad 50 psów.
- Muszę powiedzieć, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Ale człowiek, jest jego najgorszym wrogiem - kończy wolontariusz.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .