Uratujmy życie Emila! Trwa zbiórka pozwalająca mu na operację zagranicą
• Tylko operacja może uratować życie 4-letniego Emila
• Bez niej nie ma żadnych szans na przeżycie
• Chłopiec cierpi na poważną wadę serca
• Nikt nie chciał podjąć się jego operacji
• W końcu gotowość przeprowadzenia zabiegu wyraził Amerykanin, prof. Hanley
• Rodzice Emila muszą wpłacić 800 tys. dolarów, aby operacja stała się możliwa
31.03.2016 | aktual.: 29.04.2016 16:06
"Nie przeżyje" - ocenili lekarze, patrząc na 3-tygodniowego noworodka z podejrzeniem sepsy. Leżącemu w inkubatorze maluszkowi nadano imię Emil - został ochrzczony jeszcze w szpitalu, na wypadek gdyby nie udało się go uratować. Dziecko nie miało nawet siły otworzyć oczu.
Jeszcze przed narodzinami Emila, podczas badań wykryto, że nie rozwija się on prawidłowo - był o 300 g mniejszy od swojego brata bliźniaka i miał chore serce. Po przyjściu chłopców na świat okazało się, że wada ta ma postać tetralogii Fallota z zarośnięciem zastawki tętnicy płucnej oraz połączeniami systemowo-płucnymi. Chłopiec cierpi też na skrajną hipoplazję tętnic płucnych. Oznacza to, że Emilowi należało wstawić stenty, aby zwiększyć przepływy oraz saturację. Jednak taki stent to tylko pomoc doraźna - wystarcza jedynie na pół roku, może nieco więcej. Do tej pory był to jedyny znany sposób przedłużenia Emilowi życia do czasu, aż ktoś znalezione zostało inne rozwiązanie.
Chłopczyk wykazał się ogromną siłą walki, udało mu się przeżyć kolejne dni, a nawet tygodnie. Gdy miał 4 miesiące, na chwilę... "umarł". Stało się to podczas pobierania krwi - trzymany przez mamę malec niespodziewanie przestał oddychać, a jego skóra zabarwiła się na brązowo. Na szczęście do zapaści doszło na terenie szpitala - gdyby stało się to w domu, bliscy dziecka nie zdołaliby mu pomóc.
Od 4 lat rodzina Emila żyje w ciągłej niepewności. Przy okazji każdej interwencji lekarskiej słyszą, że chłopiec ma tylko 50 proc. szans na przeżycie. Mimo to, mama Emila zaczęła na własną rękę szukać ratunku dla swojego synka. Poprosiła zdumioną lekarkę o płytę z angiografią, mówiąc, że będzie rozsyłać ją po lekarzach z całego świata. "Niepotrzebnie, nikogo pani nie znajdzie" - usłyszała w odpowiedzi. Nie straciła jednak nadziei.
Specjaliści z różnych krajów potwierdzali tylko dawno sformułowaną diagnozę. W pewnym momencie pojawiło się jednak światełko w tunelu - jedyna w swoim rodzaju szansa, żeby Emil żył. Chłopcu zaproponowano operację w Stanach Zjednoczonych, jednak okazało się, że jej realizacja przekracza znacznie możliwości finansowe rodziców. Jeden ośrodek na świecie zdecydował się operować chorego chłopca. Próby uratowania życia Emila podjął się prof. Frank Hanley ze Stanford Children's Hospital w USA.
- To była najlepsza wiadomość, jaką dostaliśmy w życiu. To jedyna szansa, żeby uratować życie Emila - mówi mama chłopca. - Mamy błogosławieństwo polskich lekarzy, co jest dla nas niesamowicie ważne, jednak ta astronomiczna kwota... - dodaje. Wspomina też, że o pomoc w tej sprawie zwracała się już do prezesa NFZ, konsultanta wojewódzkiego i Ministra Zdrowia - nie ma bowiem podpisu odpowiedniego lekarza pod wnioskiem o refundację. Dlaczego? - Nie wiemy, może jest ograniczona liczba dzieci, którym mogą podpisać? - zastanawia się matka chłopca. - Nie wiemy... Wiemy tylko, że się nie poddamy - dodaje z determinacją.
Rozpoczęto więc zbiórkę pieniędzy na operację, która może uratować Emilowi życie. Aby ustalić termin przyjęcia, rodzice chłopca muszą wpłacić 800 tysięcy dolarów, a resztę kwoty uiścić przed samą operacją. Do tego dochodzą koszty badań dodatkowych, jak echo, ale także samego pobytu w Stanach Zjednoczonych i podróży. Na razie na leczenie Emila zebrano ok. 46 proc. potrzebnej sumy.
Nie udało się zebrać kwoty potrzebnej na depozyt (800 tysięcy dolarów) do końca lutego, jednak jest jeszcze szansa na operację we wrześniu, jeżeli pieniądze zostaną wpłacone do czwartku, 31 marca. Jeśli pomoc nie przyjdzie na czas, późniejsza operacja chłopca może nie być możliwa. Obecnie kwota na depozyt została już zebrana, jednak pieniędzy na przeprowadzenie leczenia Emila wciąż brakuje.
- Emil śmieje się, bawi, a tak naprawdę za 10 minut może nie żyć. Nie możemy stracić czujności, od pierwszego dnia żyjemy z echem słów kolejnych lekarzy: "on nie przeżyje". Ale żyje, walczy, a teraz ma szansę, na którą czekaliśmy 4 lata, która może się nie powtórzyć - mówi mama Emila. - Tylu lekarzy nam odmówiło ze względu na zbyt duże ryzyko, ale wierzymy, że wy nam nie odmówicie i pomożecie zebrać pieniądze, bez których nie uratujemy naszego synka.
Pomóc Emilowi można, wpłacając pieniądze na konto Fundacji Siepomaga. Konto do wpłat na zbiórkę:
Fundacja Siepomaga
Bank BPH: 65 1060 0076 0000 3380 0013 1425
Tytułem: 3493 Emil Koryczan darowizna
IBAN: PL65 1060 0076 0000 3380 0013 1425
SWIFT: BPHKPLPK
Zbieramy jest także 1% na koszty okołomedyczne:
KRS 0000382243
Cel szczegółowy: 411 pomoc dla Emila Koryczan
Tutaj możemy sprawdzić, ile pieniędzy już zebrano: siepomaga.pl/emil