Ukrywała się w Azowstalu. "Nie sądziłam, że spędzę tam dwa miesiące"
Przez dwa miesiące mieszkanka Mariupola ukrywała się w hucie Azowstal. W schronie brakowało lekarstw i wystarczającej ilości jedzenia. Ukrywający się byli narażeni na ciągły ostrzał ze strony rosyjskich żołnierzy.
19.05.2022 | aktual.: 19.05.2022 09:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Deutsche Welle" dotarło do mieszkanki Mariupola, która spędziła dwa miesiąca w schronie znajdującym się w hucie Azowstal. Kobieta nie chce zdradzić swojego imienia oraz aktualnego miejsca pobytu. Obawia się o bezpieczeństwo swoich bliskich, którzy pozostali w Mariupolu.
Kobieta pracowała w hucie, dlatego wiedziała, że znajdują się tam specjalnie wyposażone schrony przeciwlotnicze. 6 marca, gdy ostrzał miasta się nasilił zdecydowała z mężem, by udać się do schronu. - Wiedziałam, że tam będzie bezpieczniej. Zakładaliśmy, że zostaniemy tylko kilka dni, a okazało się, że spędziliśmy tam dwa miesiące - mówi w rozmowie z "DW".
Zapasy wystarczyły na kilka dni
W schronie znajdowała się około 30 osób. - Początkowo mogliśmy dłużej przebywać na świeżym powietrzu, ale gdy ostrzały się nasiliły, wychodziliśmy tylko po to, by coś ugotować na ognisku. Pod koniec przebywaliśmy już tylko pod ziemią. Gotowaliśmy w jednym z tuneli, który znajduje się w schronie. Od ok. 20 kwietnia w ogóle nie wychodziliśmy na górę. Przez dwa tygodnie nie byliśmy na zewnątrz - zaznacza kobieta.
Problemem cywilów w Azowstalu był brak żywności. Zapasy, które zostały zgromadzone przez władze zakładu, wystarczyły tylko na kilka dni. - Były tam konserwy, woda, ciasta i mięso z puszki. Rozcieńczaliśmy je i robiliśmy z tego zupę. Na początku ludzie, którzy trafiali do nas w poszukiwaniu schronienia przynosili jedzenie, koce i ciepłe ubrania. Nie wszyscy jednak dzielili się jedzeniem. Niektórzy jedli pod kocami – dodaje.
Kobieta zaprzeczyła, że była przetrzymywana w Azowstalu przez ukraińskich żołnierzy. Tak twierdziła rosyjska propaganda. Opowiada, że kilkakrotnie opuszczała schron, a następnie wracała, gdy to było możliwe. Dodatkowo wspomina o ukraińskich żołnierzach, którzy przynosili dzieciom słodycze i ostrzegali cywilów przed masowymi bombardowaniami.
W Azowstalu znajdowały się osoby, które potrzebowały pomocy medycznej. Jedną z takich osób była rozmówczyni "DW". - Cierpię na chorobę krwi i potrzebuję codziennych zastrzyków, ale nikt nie mógł mi ich podać. Były też osoby, które codziennie potrzebują insuliny – one również nie dostawały zastrzyków. Jednego mężczyznę bolała ręka. Potrzebował środków przeciwbólowych, których jednak nie było. Krzyczał z bólu przez całą noc – opowiada kobieta.
Źródło: dw.com
Autor: Alexander Sawizkij