Ukraińcy popełniają błąd? Generał ostrzega, że mogą ponieść porażkę
Ukraińcy prowadzą ataki równocześnie na trzech kierunkach. Czy wystarczy im sił na całą kontrofensywę? - Nie sądzę. Jeśli redefiniują kierunki, mają szansę na dojście do Morza Azowskiego. Jeśli nie, sukcesu nie będzie - ostrzega w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak.
Instytut Studiów nad Wojną (ISW) w najnowszym raporcie ocenił, że wojska ukraińskie osiągają postępy na kilku odcinkach frontu. Nie posuwają się jednak naprzód na zachodzie obwodu zaporoskiego.
Nagrania z frontu sugerują, że siły ukraińskie osiągnęły dodatkowe postępy na wschód od miejscowości Robotyne, 10 km na południe od Orichowa w obwodzie zaporoskim. Mykoła Urszałowycz z ukraińskiej Gwardii Narodowej oświadczył, że siły ukraińskie "odniosły taktyczne zwycięstwa" na kierunku Melitopola.
Źródła rosyjskie, jak zwykle w takich sytuacjach, przeczą tym doniesieniom, twierdząc, że Ukraińcy nacierają w wolniejszym tempie i przy znacznie mniejszej liczbie ludzi.
ISW powołuje się także na amerykańskiego oficjela, który chciał zachować anonimowość, a który w wywiadzie dla "The Washington Post" powiedział, że ukraińskie operacje kontrofensywne na kierunku zaporoskim mogą być jedynie przygotowaniem do działań na szerszą skalę, a wojska ukraińskie rozmieszczają tam duże siły.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Ukraińcy ruszyli swoje rezerwy"
Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints i były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla jednak, że nastroje bardzo pozytywne wobec ukraińskich działań są zbyt wczesne.
- Ukraińcy ruszyli swoje rezerwy, czyli to wszystko, co przygotowali na kontrofensywę. Zostawiają rezerwistów, dodatkowe siły na zabezpieczenie tego, co po zakończonej z sukcesem ofensywie przyjdzie im utrzymać, czyli tego, co zdobyli - podkreśla rozmówca WP.
Komentuje medialne informacje o przełamywaniu linii obronnych. - Żeby mówić o przełamaniu, trzeba byłoby przejść przez pierwszą, drugą, trzecią linię obrony i przez co najmniej 30-kilka kilometrów terenu. Tak mniej więcej wygląda tam obrona: mówi się, że jest urzutowana na dużą głębokość - mówi.
- Są tam linie obronne, punkty umocnione, stanowiska ogniowe, zapory inżynieryjne z polami minowymi włącznie. Wydaje się, że Ukraińcy zdecydowali się na użycie tego, co mają. Zobaczymy, co przyniesie czas. W ciągu dwóch tygodni będziemy wiedzieli, jak to się potoczy - wyjaśnia pułkownik.
Czy wystarczy sił na całą ofensywę? "Nie sądzę"
Gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że atakowanie na trzech kierunkach jednocześnie to dużo. - Czy wystarczy sił na całą ofensywę? Nie sądzę - mówi. Jak podkreśla, ufa jednak, że Ukraińcy skoncentrują się na jednym kierunku.
Uważa - podobnie jak płk Matysiak - że należy przełamać jeszcze zasadnicze pozycje obronne. - Poza pierwszą są jeszcze trzy pośrednie i dwie główne - wylicza.
- Od 4 czerwca do dziś łamali pierwszą pozycję obronną, więc w tym tempie będą łamali kolejne jeszcze przez cztery-pięć miesięcy - dodaje generał.
Ukraińców goni czas
Dlaczego Ukraińcy ruszyli się właśnie teraz? W ocenie płk. Matysiaka jest to związane z tym, że goni ich czas, bo za chwilę, już we wrześniu, zaczynają się jesienne deszcze. A co za tym idzie, będzie trudno korzystać z ciężkiego sprzętu.
Wojska ukraińskie wybrały kierunek wschodni, by - jak mówi płk Matysiak - bardziej angażować Rosjan. - Przesunęli tam swoje odwody, bo dla nich kierunek na Bachmut, Donbas są istotne. Mają utrzymać ten rejon - podkreśla.
- Ukraińcy zakładają, że jeśli w ciągu miesiąca uda im się coś zrobić i dojdą do Morza Azowskiego, będzie nękała ich artyleria i lotnictwo. Będą musieli poszerzać korytarz, wyjdą na tyły za linie obrony. Wtedy Rosjanie mogą zareagować, a Ukraińcy - bez lotnictwa - będą musieli tego bronić - dodaje.
Ukraińcy muszą skupić się na jednym kierunku
Płk Matysiak zaznacza, że kiedy Rosjanie będą się wycofywać, będą musieli uważać, by nie wejść we własne pole minowe. - Nie będzie tak, że Ukraińcy ruszą i wszystko im się uda. Muszą walczyć z różnymi liniami obrony i zapewnić sobie korytarz szeroki na kilka kilometrów, by móc dalej nacierać - podkreśla wojskowy.
I dodaje, że Ukraińcy chcą sukcesu, by przełamywać morale. - Wskazany jest spokój i cierpliwe czekanie - sugeruje były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
- Ukraińcy, zamieniając trzy kierunki ataku na jeden, sprawią, że wysiłek będzie widoczny. Ofensywy nie prowadzi się równocześnie na trzech kierunkach. Jeśli Ukraińcy zredefiniują kierunki, mają szansę na dojście do Morza Azowskiego. Jeśli nie, sukcesu nie będzie - zaznacza gen. Skrzypczak.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski