Testy nuklearne USA. "Wpłynąć na Rosję i Chiny"
Mam nadzieję, że obecna administracja USA wykorzysta zapowiedź wznowienia prób jądrowych, by zmusić Rosję i Chiny do rozmów o kontroli zbrojeń i ściślejszego przestrzegania dotychczasowych porozumień - twierdzi Andrea Stricker, ekspertka Fundacji na rzecz Obrony Demokracji (FDD).
Prezydent USA zapowiedział wznowienie prób jądrowych, które ostatnio przeprowadzano w 1992 r. Decyzja ta pojawiła się w kontekście podejrzeń o tajne testy nuklearne przeprowadzane przez Rosję i Chiny.
Trump ogłosił w czwartek, że po ponad 30 latach USA wznowią testy broni jądrowej. Niejasna wypowiedź amerykańskiego przywódcy i kontekst, w którym padła - tuż przed spotkaniem z przywódcą Chin Xi Jinpingiem - wywołała spekulacje na temat jego intencji.
Co mogą zrobić Chiny i Rosja?
Mimo to wypowiedź Trumpa to - zdaniem Stricker - odpowiedź na działania Rosji i Chin, przez USA podejrzewane o prowadzenie potajemnych prób ładunków jądrowych o małej mocy, wbrew nieformalnemu moratorium. Jak powiedziała ekspertka, oba mocarstwa mogą w ten sposób osiągać przewagę nad Stanami Zjednoczonymi, które ostatnie testy broni jądrowej przeprowadziły w 1992 r.
"Niewiele z niego wynika". Wojskowy o spotkaniu Trump-Xi
W opinii Stricker, Trump powinien wykorzystać zapowiedź wznowienia testów jako środek nacisku na przeciwników.
- Mam nadzieję, że administracja planuje wykorzystać tę zapowiedź, aby wymusić dalszy dialog z Pekinem i Moskwą na temat porozumienia o kontroli zbrojeń, które ograniczałoby arsenały nuklearne wszystkich trzech państw i w sposób weryfikowalny gwarantowało przestrzeganie przez Chiny i Rosję standardów testów jądrowych - powiedziała ekspertka.
Dotychczas Rosja zaoferowała USA przedłużenie o 12 miesięcy wygasającego w przyszłym roku układu Nowy START, o ograniczeniu zbrojeń jądrowych. Tymczasem w 2023 r. Moskwa zawiesiła swój udział w porozumieniu, a wcześniej przestała dopuszczać amerykańskich inspektorów do kontroli jej arsenału atomowego. W ostatnich dniach przywódca Rosji Władimir Putin informował o próbach pocisków z napędem jądrowym zdolnych do przenoszenia głowic nuklearnych: rakiety manewrującej Buriewiestnik i podwodnego drona Posejdon.
Chiny z kolei odmawiają dołączenia do rozmów o kontroli zbrojeń i w szybkim tempie rozwijają swój arsenał jądrowy. Według amerykańskich służb już w 2030 r. mogą dorównać obu przodującym mocarstwom pod względem liczby rozmieszczonych głowic (Nowy START ustanawia ich limit na 1550). USA podejrzewają też, że Chiny mogły przeprowadzać potajemne próby jądrowe na swoim poligonie nuklearnym.
Jeśli jednak słowa Trumpa nie są zagrywką mającą skłonić Moskwę i Pekin do ograniczenia arsenałów, to USA powinny dokonywać jedynie ograniczonych prób swojej broni - podkreśliła Stricker.
- Jeśli Trump zdecyduje się na testy, powinien zdecydować się na równorzędne testy amerykańskich materiałów wybuchowych o niskiej mocy, zamiast na masowe testy o mocy wielu kiloton. Powinien zachować ostrożność, aby uniknąć wywołania globalnych kampanii testów jądrowych na dużą skalę, które podsycają napięcia - oceniła.
Co Trump miał na myśli?
Niejasna zapowiedź Trumpa jest różnie interpretowana. Politycy Partii Republikańskiej, w tym wpływowy senator Lindsey Graham, powiedzieli, że jest to odpowiedź na "potrząsanie szabelką" przez Rosję, tj. testy Buriewiestnika i Posejdona. Wiceprezydent J.D. Vance tłumaczył to potrzebą zapewnienia sprawności amerykańskiego arsenału jądrowego.
Według Stricker takie testy prawdopodobnie nie są konieczne, ale "w rzeczywistości im więcej ma się danych z prób, tym lepiej".
- Koniec końców działania prowadzone przez Rosję i Chiny na ich poligonach testowych, wraz z użyciem nowych pojazdów i pocisków, zdecydowanie nie sprzyjają powściągliwości USA - oceniła ekspertka.