Coraz więcej wątpliwości wokół ukraińskiej ofensywy. "Może być tylko znikomy sukces"

- Wydaje się, że Ukraina nie liczy na szybkie przełamanie rosyjskich linii. Może być tak, że ofensywa zakończy się znikomym sukcesem - uważa płk Piotr Lewandowski, weteran misji w Iraku i Afganistanie. U analityków wydarzeń na froncie wojny w Ukrainie jest coraz więcej wątpliwości.

Ukraińska ofensywa nie idzie zgodnie z oczekiwaniami
Ukraińska ofensywa nie idzie zgodnie z oczekiwaniami
Źródło zdjęć: © Facebook | Sztab Generalny Ukrainy
Tomasz Molga

Ukraina bije głową w mur. Czyżby Rosjanie bronili się tak dobrze?

Już kilka razy ogłaszano sukces i przełom w bitwie o miejscowości pod Bachmutem. Już miesiąc temu pisano, że rosyjskie linie obronne się lada dzień posypią, a jednak tak się nie stało.

- Niektórzy już wątpią, że to ofensywa. Ja uważam, że to jest ofensywa, ale na miarę ukraińskich zdolności. Nie widzimy spektakularnych obrazów z manewrów, niczym w operacji "Pustynna burza" w Iraku, ale też Ukraina nie miała szans na stworzenie takiej przewagi - komentuje w rozmowie z WP płk Piotr Lewandowski, analityk wydarzeń na wojnie w Ukrainie.

Dodaje, że żołnierze ukraińscy prawie na całej długości frontu prowadzą działania zaczepne. Usiłują stopniowo zniszczyć siły rosyjskie, aby tam, gdzie dojdzie, do załamania rosyjskich pozycji pójść dalej. Ponieważ dwie armie obsadzają front o długości 1000 kilometrów rozproszenie powoduje, że walki toczone są na poziomie grup 30-osobowych, wspieranych artylerią. W wojskowym żargonie nazywa się to "rozproszenie wysiłku".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- W tej sytuacji zdobycie 300 metrów terenu, kolejnego systemu okopów to sukces. Potem grupa otrzymuje wsparcie, odpiera rosyjski kontratak albo kilka. W konsekwencji postęp ofensywy liczony jest w metrach, a nie kilometrach - mówi dalej płk Lewandowski.

- To przypomina wcześniejszą ofensywę rosyjską. Ukraina liczy na nagłe załamanie obrony rosyjskiej na jakimś odcinku. Póki co, straty rosyjskie są wyższe niż zdolność do ich uzupełniana. Najpoważniejsze pytanie brzmi, jakie straty ponosi strona ukraińska. O tym nie informują - ocenia.

Problem Ukrainy. Ofensywa może zakończyć się znikomymi sukcesami

Według płk. Lewandowskiego taki styl walki rodzi kilka problemów. W wielodniowych bojach szybko zużywa się nie tylko paliwo, amunicja lufy dział, ale także jeden z najcenniejszych zasobów na wojnie - energia ludzi. Jego zdaniem Ukraina posiada jeszcze brygady, których nie użyto w ofensywie. Może się jednak okazać, że i te siły będą musiały wejść do walki.

- Z kilkoma ekspertami szacujemy, że do akcji weszło 30-40 procent sił, to sugerowałoby, że w ten sposób Ukraina może prowadzić działania do dwóch miesięcy. Problem w tym, że samo zadawanie strat może nie wystarczyć do pokonania Rosji. Ofensywa może zakończyć się znikomymi sukcesami - podsumowuje płk Lewandowski.

To nie jest odosobniony głos.

Do podobnych wniosków doszedł Franz-Stefan Gady, analityk ds. obronności i członek Instytutu Międzynarodowych Studiów Strategicznych (IISS) w Londynie. "Przy braku nagłego załamania rosyjskiej obrony podejrzewam, że ofensywa pozostanie krwawą, wyniszczającą walką, w której jednostki rezerwowe będą stopniowo wprowadzane w nadchodzących tygodniach i miesiącach" - ocenia Gady w analizie, która napisał po niedawnej wizycie w rejonie walk w Ukrainie.

"Siły rosyjskie, nawet jeśli są poważnie zdegradowane i brakuje im amunicji, prawdopodobnie są w stanie opóźnić, powstrzymać lub odeprzeć ukraińskie natarcia poszczególnych plutonów lub kompanii, chyba że ataki te będą lepiej skoordynowane i zsynchronizowane wzdłuż szerszej linii frontu" - dodał analityk.

Zgrzyty w sztabie

Już kilku analityków (w tym Gady oraz płk Lewandowski) wskazuje na niedoskonałości ukraińskiego systemu dowodzenia. - Siły ukraińskie nadal nie opanowały dowodzenia operacjami prowadzonymi na dużą skalę. Operacje te są bardziej sekwencyjne niż zsynchronizowane. Moim zdaniem jest to główną przyczyną powolnego postępu - komentuje Franz-Stefan Gady.

Pułkownika Lewandowskiego zaniepokoił epizod z początku ofensywy, z walk na froncie zaporoskim. Armia ukraińska zdobywała teren, uderzając w pozycje położone na styku dwóch rosyjskich armii. - Jednak za sukcesem nie ruszyły kolejne siły, aby to powodzenie wykorzystać. Wyglądało tak, jakby ukraińscy dowódcy średniego szczebla spóźnili się z decyzją. W konsekwencji Rosjanie zebrali się, kontratakowali, odbijając utracone pozycje - komentuje płk Lewandowski.

192 kilometry kwadratowe

Podczas ofensywy ukraińscy żołnierzy wyrwali Rosjanom 192 km kwadratowe terenu - wynika z ostatniego podsumowania (24 lipca) dokonanego przez ukraińską wiceminister obrony Hannę Maliar. Także ona mierzy się z pytaniami ukraińskich mediów, dlaczego ofensywa postępuje tak wolno.

- Pytanie należy zadać przede wszystkim nie o liczbę przejechanych kilometrów, ale ogólnie o fakt - do przodu czy nie. Poruszamy się pomimo przewagi wroga, co jest znakiem wysokich umiejętności i odwagi naszych obrońców. Atakujemy w warunkach, gdy wróg ma więcej broni i ludzi. Nasi wojskowi dokonali cudów, które wejdą do wojskowych podręczników - tłumaczyła ostatnio w rozmowie z ukraińską telewizją 1+1.

Polityk podkreśliła, że w walkach pod Bachmutem Ukraina ma osiem razy mniej ofiar niż Rosja.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie