Ukrainiec pobity w Lublinie. Okoliczni mieszkańcy: "Trafił w złe miejsce"
W Lublinie kilku mężczyzn brutalnie pobiło obywatela Ukrainy. Ludzie z okolic miasta są przekonani, że powodem nie jest narodowość poszkodowanego. - Bandyta to i Ukraińca i Polaka pobije - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską mieszkaniec pobliskiego Chełma.
24-letni student z Ukrainy został napadnięty w miniony weekend w miasteczku akademickim w Lublinie. Trafił do szpitala z połamaną szczęką i złamanym obojczykiem.
Mężczyzna powiedział, że napastnicy "byli agresywni i chcieli pieniędzy". W rozmowie z portalem dziennikwschodni.pl opowiedział, co stało się po tym, gdy przyznał, że pieniędzy nie ma: - Wtedy jeden z nich, ten starszy, zapytał skąd jestem. Powiedziałem, że z Ukrainy, a on do mnie "po coś tu przyjechał się rządzić".
Policja wykluczyła jednak, że była to napaść na tle narodowościowym. Zgadzają się z tym mieszkańcy Lubelszczyzny. - Nam się tu z nimi dobrze żyje, problemów nie ma. A bandyta to i Polaka i Ukraińca pobije - mówi nam mieszkaniec pobliskiego Chełma. Ludzie z okolic Lublina przyznają, że nie doszukiwaliby się w ataku niechęci wobec Ukraińców.
Do takiej teorii przychyla się też jeden ze strażników granicznych: - Po prostu w Lublinie są ulice, którymi lepiej nie chodzić. Miejscowi je znają, a jeśli on był przyjezdny mógł o tym nie wiedzieć. Zwyczajnie trafił w złe miejsce, w złym czasie – podkreśla.
Do tej pory w sprawie zostało zatrzymanych dwóch podejrzanych. Jeden z nich, 39-letni Tomasz M., był już wielokrotnie notowany i spędził 7 lat w więzieniu. Drugi podejrzany to 20-letni Mateusz S. Policja ciągle poszukuje trzeciego sprawcy pobicia. Stowarzyszenie Homo Faber z Lublina uruchomiło zbiórkę na rzecz poszkodowanego, już udało się zebrać zakładaną kwotę, czyli 15 tys. złotych.