Ukraina wzywa polskiego ambasadora. "Problem należy rozwiązać"

Ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało ambasadora RP w Ukrainie Bartosza Cichockiego. Chodzi o słowa Marcina Przydacza o rzekomej niewdzięczności Ukraińców za pomoc w czasie wojny. - Jest jeden kraj, któremu zależy na popsuciu stosunków polsko-ukraińskich i jest to Rosja - mówi Wirtualnej Polsce Jan Piekło, były ambasador RP w Ukrainie.

Ukraina wzywa polskiego ambasadora. "Problem należy rozwiązać"
Ukraina wzywa polskiego ambasadora. "Problem należy rozwiązać"
Źródło zdjęć: © GETTY | NurPhoto

Chodzi o słowa prezydenckiego ministra Marcina Przydacza, który wypowiedział się na temat dalszego trwania embarga na ukraińskie zboże. Powiedział, że "Ukraina otrzymała od Polski naprawdę duże wsparcie", które "powinna zacząć doceniać". Podkreślił też, że najważniejsza jest obecnie obrona interesu polskich rolników.

Jego słowa skomentował Andrii Sybiha, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy. Opinie o niedocenianiu polskiej pomocy przez Ukraińców nazwał bezpodstawnymi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Problem osłabiłby stosunki polsko-ukraińskie"

Były ambasador RP w Ukrainie Jan Piekło w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że nie należałoby z tego robić wielkiej afery. - Ja też jako ambasador w wielu sprawach byłem wzywany do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Należy mieć tu głęboką świadomość, że ten temat (spięcia polsko-ukraińskie wokół zboża - red.) ma zostać rozwiązany i jest to do rozwiązania. Nie należy robić z tego problemu, który osłabiłby stosunki polsko-ukraińskie - dodaje.

I zaznacza, że "jest jeden kraj, któremu zależy na popsuciu stosunków polsko-ukraińskich i jest to Rosja". - Używa ona do tego celu również zboża, posuwa się chociażby do bombardowania portów ukraińskich. Wszystko dlatego, że zboże jest teraz orężem politycznym w rękach Moskwy - dodaje.

"Reakcja Szmyhala była nieadekwatna do prawdziwego problemu"

Dyplomata odniósł się też do słów ukraińskiego premiera Denisa Szmyhala, który kilkanaście dni temu wzywał Komisję Europejską, by ta "zapewniła niezakłócony eksport wszystkich ukraińskich produktów żywnościowych do UE". "To nieprzyjazne i populistyczne posunięcie, które poważnie wpłynie na globalne bezpieczeństwo żywnościowe i gospodarkę Ukrainy" - mówił ukraiński polityk, komentując zapowiedź Polski w sprawie blokady wwozu ukraińskiego zboża, jeśli Komisja Europejska nie wydłuży zakazu.

- Wypowiedź premiera Ukrainy Denysa Szmyhala była wyjątkowo niefortunna, niemerytoryczna. Tu nie chodzi o zablokowanie możliwości wjazdu zboża czy produktów rolnych na teren Polski. Chodzi o to, by mogły być one ekspediowane tranzytem. Reakcja Szmyhala była nieadekwatna do prawdziwego problemu - zaznacza Piekło.

Piekło dodaje jednak, że "mówienie, że jest jakaś 'niewdzięczność' (słowa Przydacza - red.), jest też pewną niefrasobliwością". - Problem należy rozwiązać, a nie używać wzajemnie takich argumentów - mówi, odnosząc się zarówno do słów Przydacza jak i Szmyhala.

W opinii byłego ambasadora cała sprawa "nie jest wyłącznie sprawą Polski". - To też sprawa NATO, USA, Wielkiej Brytanii - wszystkich, którzy wspierają Ukrainę - podkreśla Piekło.

"Ukrainie grozi roztrwonienie kapitału sympatii jaki ma w Polsce"

W podobnym tonie na Twitterze wypowiedział się dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Konończuk. "Wezwanie ambasadora RP w Kijowie jest działaniem niezrozumiałym, podobnie jak wczorajszy komentarz wiceszefa Biura Prezydenta Andrija Sybihy. Powstaje wrażenie, że ktoś w Kijowie zatracił proporcje. Ukrainie grozi roztrwonienie kapitału sympatii jaki ma w Polsce" - ocenił analityk.

Przed godziną 19 pojawił się komunikat polskiego MSZ. Resort poinformował, że "w związku z wypowiedziami przedstawicieli władz ukraińskich do siedziby MSZ został zaproszony Ambasador Ukrainy w Polsce" - czytamy w oświadczeniu na Twitterze.

Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie