Ukraina ruszy na Krym? Eksperci mówią o szansach zimowej ofensywy

Czy Ukraina jest w stanie przejść w ciągu najbliższych dni do zimowej ofensywy, której celem miałoby być odcięcie Krymu Rosji? Według analizy portalu wojskowego Defence24.pl, jest to bardzo prawdopodobny scenariusz pod warunkiem przejęcia Melitopola. Z kolei eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, nie wykluczają takiej opcji, ale podkreślają ogromną skalę trudności i przypominają, że Rosjanie szykują się na taki wariant od dawna.

Jeśli doszłoby do zimowej, ukraińskiej ofensywy kierunkiem natarcia mógłby być Krym
Jeśli doszłoby do zimowej, ukraińskiej ofensywy kierunkiem natarcia mógłby być Krym
Źródło zdjęć: © Internet | Internet
Sylwester Ruszkiewicz

"Jeżeli Siłom Zbrojnym Ukrainy udałoby się odbić miasto Melitopol, oznaczałoby to pogrom rosyjskich wojsk. Z zajętego Melitopola wystarczyłoby dojść do wybrzeża Morza Azowskiego i tym samym przeciąć rosyjskie zgrupowanie wojsk na południu na pół. Rosjanie co prawda, nie znaleźliby się w kotle, ale jedyną drogą zaopatrzenia stałby się okupowany Krym połączony z Rosją wąską nitką Mostu Kerczeńskiego. Odcięcie znaczącej liczby rosyjskich żołnierzy "od wschodu", oznaczałoby nie tylko katastrofę rosyjskiego zgrupowania nad Dnieprem, ale także klęskę prestiżową i polityczną wraz z szansą wyzwolenia przez Ukraińców Krymu" – czytamy w analizie portalu Defence24.pl.

Sygnały o możliwym natarciu na południu w kierunku Morza Azowskiego, a dalej na Krym, pojawiały się już wcześniej. W opinii przedstawicieli administracji prezydenta USA Joe Bidena, Ukraina dysponuje potencjałem militarnym zdolnym do odbicia okupowanego przez Rosję Półwyspu Krymskiego. Co prawda Amerykanie oczekują, że w najbliższych miesiącach ukraińskie wojsko będzie przesuwać się na północny wschód, a nie na południe w kierunku Krymu, ale również nie wykluczają takiego ruchu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Z kolei w grudniu były dowódca armii USA w Europie, generał Ben Hodges, ocenił, że Ukraina odzyska kontrolę nad Krymem do sierpnia br. pod warunkiem, że nadal będzie jej dostarczana zachodnia broń i utrzymają się sankcje nałożone na Rosję. Generał Hodges przewiduje, że wyzwolenie okupowanego od 2014 r. półwyspu nastąpi szybciej, jeśli Waszyngton dostarczy Kijowowi broń precyzyjną o większym zasięgu.

Zdaniem gen. Stanisława Kozieja, byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, kierunek krymski jest najbardziej obiecującym kierunkiem możliwej ofensywy ukraińskiej armii.

"Nie będzie efektu zaskoczenia"

- Gdyby rzeczywiście Ukrainie udało się przerwać na południowym odcinku frontu ugrupowanie rosyjskie i rozbić na dwie części: wschodnią i zachodnią, byłby to dla niej ogromny sukces. Problem polega na tym, że Rosja też zdaje sobie z tego sprawę. Ukraina do tej pory starała się zaskoczyć Rosję. Tak było pod Charkowem, jak i w rejonie Chersonia. Tu, jeśli od razu ruszy dużymi siłami, będzie narażona na ataki rakietowe, lotnicze czy artyleryjskie. Lepiej wychodziła jej pełzająca i rozproszona ofensywa – mówi Wirtualnej Polsce gen. Stanisław Koziej.

W jego ocenie, Krym jest dla Rosji bardzo ważny, m.in. dlatego, że umieszczono tam arsenał jądrowy i bazę rakietowo-nuklearną.

- Dlatego będą za wszelką cenę półwyspu pilnować. Rosjanie chcieliby równolegle bronić przesmyku w kierunku Krymu i prowadzić ofensywę w Donbasie, żeby opanować resztę obwodu donieckiego. Natomiast Ukraińcy odwrotnie. Chcieliby ten pomost krymski zaatakować, a bronić w Donbasie. Oś kampanii zimowo-wiosennej wypada więc w rejonie Doniecka, na styku obwodu donieckiego i zaporoskiego. Być może działania wojenne w najbliższym czasie tak będą wyglądać, że na północy atakować będzie Rosja, a na południu Ukraina. Front może się obracać wokół tej osi – uważa gen. Stanisław Koziej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

" Byłbym zdziwiony"

Bardziej sceptyczny wobec ukraińskiej ofensywy w kierunku Krymu jest płk Piotr Lewandowski, weteran misji wojskowych w Iraku i Afganistanie.

- Nie wykluczam takiej ofensywy, ale obecnie Ukraina ma bardzo duże siły zaangażowane w walkach w rejonie Bachmutu. Jest tam ok. 1/4 całości ukraińskich wojsk operacyjnych. Do tego dwie brygady pancerne czyli 1/3 czołgów, które posiada na wojnie Ukraina. Byłbym zdziwiony, gdyby Kijów mógł sobie pozwolić na drugą, dużą koncentrację sprzętu i wojska. Rosyjskie wojska musiałyby być mocno "upośledzone", ale i tak ruch Ukrainy w kierunku Krymu byłby bardzo ryzykowny – twierdzi płk Piotr Lewandowski.

I jak dodaje, że o tym, czy dojdzie do takiego natarcia, może decydować aspekt wojskowy.

- Mam wrażenie, że Ukraina doszła do pewnego muru, którego nie jest w stanie przejść. Jest to zdolność kadr do dowodzenia. To, co udało im się wyszkolić, to już przerzucono na front. Ale to, co pozostało wśród kadr dla brygad, to na chwilę obecną jest za mało. Ich szkolenie zajmie dużo czasu. Ukraina nie może działać tak jak to robi Rosja, rzucając pułki na rzeź. Musi mieć dowódców z prawdziwego zdarzenia. A tych brakuje... – komentuje płk Piotr Lewandowski.

Ukraina chce zdążyć odbić Krym przed 24 lutego?

Zdaniem Michała Bruszewskiego, reportera wojennego i eksperta ds. bezpieczeństwa w portalu Defence24.pl, Ukraińcy mogą pokusić się o większą zimową ofensywę jeszcze z innego powodu. "Uprawdopodobniają to przecieki ze spotkań Biden-Zełenski, które pojawiły się w amerykańskich mediach. Wynika z nich, że dla Kijowa ważne jest, by do ewentualnego stołu negocjacji pokojowych siadać z Rosjanami, po kolejnym sukcesie na froncie. Ważną datą w kontekście tych rozmów jest niechlubna rocznica 24 lutego, czyli dzień rozpoczęcia rosyjskiej frontalnej inwazji. Zełenski ma w dniu 24 lutego 2023 roku zaproponować rozszerzenie swojego 10-punktowego planu pokojowego" – czytamy w analizie Defence24.pl.

Taki argument nie przekonuje jednak rozmówców Wirtualnej Polski.

- Przywiązywanie się do dat nie jest najlepszą metodą na wojnie. Już kiedyś Putin na tym się sparzył m.in. w związku z defiladą w Moskwie. Kalendarz operacyjny jest zupełnie inny od zwykłego kalendarza. Jeśli ktoś chciałby się przywiązywać do dat, to nic z tego dobrego nie wyjdzie, no może poza propagandowym szumem – mówi nam gen. Stanisław Koziej.

Wiosna będzie decydująca

Ale jak podkreśla, to zima i wiosna będą decydującym okresem tej wojny. - W zależności od tego, czy Ukraińcom uda się "przetrącić" ofensywne zdolności Rosji, będą oni mogli wypierać przeciwnika ze swojego terytorium. Jeśli Ukrainie uda się na trwałe zbudować militarną przewagę, to wtedy, może pójść za tym przełom polityczny wewnątrz Rosji. A jeśli Putin utraci zdolność prowadzenia działań ofensywnych w Ukrainie, to w oczach Rosjan oznacza to, że przegrał wojnę. Może się tak stać w drugiej połowie roku – ocenia gen. Stanisław Koziej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W podobnym tonie wypowiada się płk Piotr Lewandowski.

- Nie przywiązywałbym się do dat. Są fajnie nośne medialnie. Ale jeżeli w tym roku obie strony nie usiądą do stołu, to konflikt będzie się ciągnął latami – uważa płk Piotr Lewandowski. I jak ocenia, Ukraina zdaje sobie sprawę, że do walki nie będą już wchodzić najlepsze brygady.

- Tam będzie następować wyczerpanie. Wojnę kończą rezerwiści, ale muszą nimi dowodzić zawodowcy. A zawodowców nie jest nieskończona ilość. Konflikt w najbliższym czasie będzie pełzający. Do ofensywy Ukrainy dojdzie, jestem o tym przekonany. Ale bardziej w marcu lub kwietniu. Natarcie może mieć kilka uderzeń operacyjnych, nie tylko na jednym odcinku frontu. Tak jak to widzieliśmy wcześniej – gdzie ruszyły natarcia w kierunku Charkowa i Chersonia. Może być tak i teraz, że pójdzie atak na kierunku Donbasu i na południu Ukrainy – mówi WP płk Piotr Lewandowski.

Jego zdaniem, punktem ciężkości dalszych działań będzie jednak wspomniany Krym.

- Na zapleczu Donbasu Rosjanom łatwiej jest płynnie uzupełniać logistykę. A Krym jest półwyspem odizolowanym od pozostałej części kraju. Łatwiej będzie tam zniszczyć ugrupowanie rosyjskich wojsk, a przynajmniej w najbliższym czasie "upośledzać" ich logistykę, magazyny broni i wojskowe obiekty. Na południu już aktywnie działa ukraińska partyzantka, która skutecznie atakuje okupacyjne oddziały. Im więcej takich uderzeń w Rosjan, tym większe szanse na ofensywę na południowym kierunku – prognozuje wojskowy.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainiedonbaskrym
Wybrane dla Ciebie