Ukraina ma gigantyczny problem, czasu jest mało. Rosja to niestety rozumie
Ukraina coraz wyraźniej zbliża się do kresu swoich możliwości kadrowych. Choć Zachód - z opóźnieniem i nie bez wewnętrznych tarć, dostarcza Kijowowi broń precyzyjną, amunicję artyleryjską i technologie bezzałogowe, to nie one zdecydują o tym, czy Ukraina przetrwa.
Żołnierze na linii frontu mówią wprost o konieczności zmian w przepisach. - Mobilizacja od 18. roku życia jest nieunikniona. Prędzej czy później Ukraina będzie musiała podjąć tę niepopularną decyzję, ale możliwe, że zrobi to zbyt późno - mówił podpułkownik Szamil Krutkow, dowódca 93. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej, w rozmowie z "Ślidstwo Info". Jego brygada od miesięcy broni pozycji w rejonie Pokrowska.
Na razie Ukraińcy starają się łatać dziury w jednostkach dzięki nowelizacji ustawy mobilizacyjnej, która przewiduje m.in. obniżenie wieku mobilizacyjnego z 27 do 25 lat oraz skrócenie procedur ewidencyjnych i szkoleniowych. Problem w tym, że to nie wystarczy.
Wyzwanie demograficzne i psychologiczne
Rzeczywistość dla Ukraińców jest brutalna. Na 1 lipca 2025 r. liczba Ukraińców przebywających za granicą przekraczała 5 milionów, z czego znaczną część stanowią mężczyźni w wieku poborowym, przynajmniej formalnie. Duża część z nich uchyla się od powrotu, mimo rosnącej presji władz i społeczeństwa.
Według szacunków ukraińskich urzędników, nawet 6 mln mężczyzn w wieku poborowym nie przekazało swoich danych Terytorialnym Centrom Poboru i Pomocy Społecznej, co obrazuje skalę unikania mobilizacji mimo trwającej wojny.
Czytaj również: Propaganda kontra rzeczywistość. Jak Rosjanie produkują drony?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Eksplozje w Rosji. Moment ataku na fabrykę armii Putina
Nawet wśród tych, którzy zostali w kraju, niechęć do mobilizacji pozostaje poważnym problemem. Słabnące morale, wyczerpanie psychiczne po ponad trzech latach wojny i brak perspektyw na szybkie zwycięstwo powodują, że coraz trudniej przekonać młodych mężczyzn do wstąpienia do wojska.
W sondażu przeprowadzonym 1 kwietnia 2024 r.* 53,9 proc. respondentów przyznało, że "tych, którzy uchylają się od mobilizacji, można zrozumieć – nikt nie chce umierać", podczas gdy 17,2 proc. nie zgodziło się z tym stwierdzeniem, a około 29 proc. pozostawało niezdecydowanych; jednocześnie 42,8 proc. ankietowanych odczuwało wstyd z powodu mężczyzn unikających służby.
Badanie przeprowadzone w lutym 2025 r. przez ukraińską organizację Info Sapiens wykazało, że 48 proc. mężczyzn w wieku poborowym nie czuje się gotowych do udziału w walkach, podczas gdy chęć udziału wyraziło 34 proc. ankietowanych, a pozostali deklarowali brak zdania.
Ratowanie sytuacji
Ukraińska armia próbuje ten trend odwrócić kampaniami medialnymi, promocją ochotniczego naboru i ułatwieniami dla byłych żołnierzy wracających na front. Ale efekt skali jest nieubłagany. Rosjanie mogą pozwolić sobie na kilkaset tysięcy nowych żołnierzy rocznie, choćby przez masowy pobór w regionach peryferyjnych i niejawny nacisk na migrantów z Azji Centralnej. Ukraina takich rezerw nie ma. Każdy tydzień zwłoki z decyzją o szerszym poborze działa na korzyść Kremla.
Technologia nie zastąpi człowieka
Przewaga jakościowa nie zrównoważy przewagi ilościowej, jeżeli na 100 metrów frontu przypada dwóch żołnierzy zamiast pięciu. Nawet najbardziej zaawansowane środki walki potrzebują operatorów, łącznościowców, logistyków i piechoty, która zabezpieczy teren. Tymczasem właśnie jednostki piechoty liniowej ponoszą największe straty i najtrudniej je uzupełnić.
Rosjanie to rozumieją. Dlatego intensyfikują działania ofensywne w kilku rejonach jednocześnie: od Charkowa po Pokrowsk. Celem jest nie tylko przełamanie obrony, ale przede wszystkim jej zmęczenie – fizyczne i psychiczne. Coraz częściej dochodzi do sytuacji, gdy Ukraińcy zmuszeni są rotować pododdziały co dwa tygodnie - nie z powodu przepisów, ale wyczerpania materiału ludzkiego.
Strategiczna pułapka
Władze w Kijowie znalazły się w pułapce politycznej. Z jednej strony opinia publiczna oczekuje sukcesów, a żołnierze odciążenia na linii frontu. Z drugiej, decyzja o powszechnej mobilizacji od 18. roku życia, choć zgodna z logiką wojny totalnej, może wywołać społeczny wstrząs. To już nie tylko zmiana prawna, ale krok psychologiczny i uznanie, że wojna wejdzie w fazę pełnej mobilizacji społeczeństwa. A to, po trzech latach walki, wymaga odwagi politycznej i komunikacyjnej, której dotąd brakowało.
Brak tej decyzji działa jak powolna erozja. Nie tylko pogłębia nierównowagę sił na linii frontu, ale osłabia morale tych, którzy już walczą. "Dlaczego my mamy siedzieć w tych okopach trzeci rok, skoro młodsi od nas mogą chodzić po centrach handlowych?" – to pytanie pada coraz częściej i coraz głośniej.
Czytaj więcej: Kluczowy element. Czy Ukraina ucierpi na ruchu Trumpa?
Jeszcze jest czas, by przejąć inicjatywę. Mobilizacja od 18. roku życia, przy odpowiednim przygotowaniu organizacyjnym i psychologicznym, może stać się impulsem do odbudowy zdolności operacyjnej armii. Ale jeśli zostanie ogłoszona dopiero wtedy, gdy sytuacja na froncie stanie się krytyczna, może okazać się spóźniona. Wyszkolenie nowego batalionu zajmuje miesiące. Przeszkolenie brygady minimum pół roku, biorąc pod uwagę, że szkolenie będzie prowadzone mocno po łebkach. Czasu może zabraknąć.
Rosja, mimo sankcji i strat, zachowała zdolność do prowadzenia działań ofensywnych, bo zredukowała swoje cele do skali, którą jest w stanie utrzymać. Ukraina nadal walczy o całość terytorium. I słusznie, ale koszt tej walki stale rośnie. Bez decyzji mobilizacyjnych dostosowanych do realiów wojny totalnej, ta walka może zakończyć się wyczerpaniem.
W 2022 r. Ukraina zaskoczyła świat determinacją.
W 2023 r. pokazała, że potrafi skutecznie się bronić.
Rok 2024 przyniósł impas, a 2025 ryzyko strategicznego wyczerpania.
Przyszłość frontu nie zależy dziś od systemów Patriot ani dronów FPV. Zależy od tego, ilu ludzi Ukraina zdoła jeszcze postawić w okopach.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski
*Badanie przeprowadzone przez Instytut Psychologii Społecznej i Politycznej Narodowej Akademii Nauk Pedagogicznych Ukrainy wraz ze Stowarzyszeniem Psychologów Politycznych Ukrainy.