Ukarali ją mandatem, bo miała za mało śmieci
Czy za dokładną segregację śmieci można zostać ukaranym mandatem? W Krakowie to możliwe! Przekonała się o tym na własnej skórze Jolanta Frankiewicz, mieszkanka osiedla Rybitwy. Podczas kontroli straży miejskiej Jolanta Frankiewicz usłyszała,że na jej posesji śmieci jest zbyt mało. Dostała 50 zł mandatu.
Mniejsza z tym, ile mi wlepili, chodzi o sam absurd tej sytuacji - mówi Frankiewicz. Nie poinformowali mnie,o ile za mało mam śmieci, po prostu coś im się nie zgadzało statystycznie - dorzuca. Strażnicy powołali się na uchwałę krakowskiej Rady Miejskiej z 2006 roku. Przepis głosi, że "Zgodnie z gminnym planem gospodarki odpadami, jako średnią ilość odpadów komunalnych wytwarzanych przez statystycznego mieszkańca Krakowa w ciągu tygodnia przyjmuje się 5 kg".
Wyliczyli, że pani Jolanta wytwarza mniej odpadów. Nie uwierzyli, że dzięki segregacji można radykalnie zmniejszyć ilość śmieci - dodaje kobieta. Padło podejrzenie, że nielegalnie je wyrzucam - kręci głową. Mieszkanka Rybitw segreguje odpady od ponad roku, ale od czasu kiedy Krakowski Zarząd Komunalny zaczął prowadzić wielką kampanię zachęcającą do tego mieszkańców, prowadzi jeszcze gruntowniejszą selekcję. W kuchni, pod zlewem, umieściła dwa worki na puszki i plastikowe butelki.
Zanim wylądują w workach,wszystkie dokładnie myję - opisuje Frankiewicz. Do osobnego kosza trafia szkło, a w przedpokoju ustawione jest oddzielne pudełko na papier. Dzwony mamy jakieś 500metrów od domu, dlatego mąż zawozi do nich odpadki samochodem, jak nazbiera się ich więcej - dodaje. Na wysprzątanym podwórku pani Jolanta przygotowała również miejsce na kompostownię. Właściwie to są dwa miejsca. Do jednego, szczelnie zamkniętego, wyrzucamy tzw. odpady mokre, a do drugiego trafiają gałęzie i suche liście z podwórka - wylicza.
18 lutego mieszkańców kamienic na Rybitwach skontrolowali strażnicy miejscy. To rutynowe kontrole, podczas których strażnicy sprawdzają, czy przy nieruchomościach są pojemniki na śmieci oraz czy właściciele posiadają umowy na odbiór odpadów i rachunki potwierdzające ich wywóz za okres jednego roku - wyjaśnia Małgorzata Imosa-Nogieć, rzeczniczka prasowa krakowskiej straży miejskiej. Jolanta Frankiewicz ma podpisaną umowę z Miejskim Przedsiębiorstwem Oczyszczania od 1994 roku. Mam dość duży pojemnik, ok. metra sześciennego - mówi. Za każdym razem, gdy się napełnia, dzwonię do MPO i pojawia się śmieciarka. Średnio raz na miesiąc, może rzadziej - dodaje. Za wywóz śmieci płaci ok. 50 złotych. Kilka dni przed nieszczęsną kontrolą śmieciarze opróżnili pojemnik. Strażnicy zobaczyli, że jest niemal pusty i poprosili o rachunki za wywóz, a ja nie miałam ich za cały rok, tylko te ostatnie - wyjaśnia. Nie zadowoliło to kontrolujących i pani Jadwiga zapłaciła mandat.
Wszystko przez przed świąteczne porządki. Wtedy wyrzuciłam część rachunków - przypomina sobie Frankiewicz. Do głowy mi nie przyszło, że mogą się jeszcze na coś przydać - zapewnia. Teraz postanowiła, że będzie prosić o rachunek za każdym razem, gdy pojawi się w skupie makulatury albo złomu. Prezydent Krakowa, Jacek Majchrowski, wie o "przygodzie" pani Jolanty. Pan prezydent zna stanowisko i mieszkanki Rybitw, i straży miejskiej.
To incydentalny przypadek - zapewnia Renata Lisowska, rzeczniczka prasowa Majchrowskiego. Sprawę wyjaśniał wiceprezydent Wiesław Starowicz i przeprosił poszkodowaną kobietę - dodaje. Niewielkie są jednak szanse na odzyskanie przez Jolantę Frankiewicz pieniędzy za mandat. Można się odwołać jedynie w ciągu siedmiu dni od otrzymania mandatu,w tym przypadku jest już za późno - wyjaśnia Małgorzata Imosa Nogieć. Sprawą pani Jolanty zainteresował się Grzegorz Stawowy, radny z PO. Straż miejska mimo wszystko powinna cofnąć mandat - zaznacza. Z całą pewnością istnieje dokumentacja w MPO i można ją sprawdzić. Jeśli poszkodowana się zgodzi, chętnie pomogę jej uporać się z tą sprawą - deklaruje.
Krzysztof Sakowski