Ujawnione dane sygnalistki. Tak Wieczorek tłumaczy się ze skandalu
- Prawda jest taka, że w tej kwestii otrzymywaliśmy tylko pisma podpisane przez panią przewodniczącą i sygnowane przez związek. To jest bardzo istotna sprawa - tłumaczy się minister Dariusz Wieczorek po publikacji Wirtualnej Polski. Na piątkowej konferencji prasowej MNiSW stwierdził, że jako resort "postąpili prozwiązkowo".
Na piątkowej konferencji minister nauki Dariusz Wieczorek (Lewica) złożył wyjaśnienia w sprawie dotyczącej szefowej związku zawodowego na Uniwersytecie Szczecińskim, która informowała go o nieprawidłowościach mających mieć miejsce na tej uczelni.
Kobieta prosiła o anonimowość. Jednak, jak ujawnili dziennikarze Wirtualnej Polski, minister osobiście przekazał rektorowi jej pisma, a resort poinformował ją, że nie przysługuje jej status sygnalistki. W efekcie kobieta została okrzyknięta donosicielką, a uczelnia powiadomiła prokuraturę.
Wieczorek tłumaczy się, że wszelkie pisma, jaki spływały do ministerstwa w tej sprawie, przychodziły ze służbowych skrzynek uniwersytetu, podpisane przez przewodniczącą związku i sygnowane oficjalną pieczęcią.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlatego Wielka Brytania wyszła z UE. Eksperci o Brexicie. "To jest przestroga"
- Jak weźmiemy to wszystko pod uwagę, to w tej sprawie nie mamy do czynienia z sygnalistą tym bardziej, że ustawa o sygnalistach nie weszła jeszcze w życie - ocenił minister. - Przypomnę, że zgodnie z prawem przewodniczącej związku przysługuje ustawowa ochrona, czyli takiej osoby nie można zwolnić - dodał i przekazał, że w tej sprawie wszczęte zostały postępowania wyjaśniające i skierowane zostały pisma do władz uczelni o wyjaśnienia.
- A więc postąpiliśmy absolutnie prozwiązkowo, czyli nie zamietliśmy tej sprawy pod dywan - oświadczył Wieczorek. - Kłamstwem jest, że pismo pani przewodniczącej zostało przez nas przekazane - zapewnił. Jednocześnie dodał, że w tej kwestii mimo wszystko wszczęta została wewnętrzna kontrola.
Ani przed publikacją tekstu WP, ani po ministerstwo nie ustosunkowało się do sprawy. Pytania dziennikarzy pozostały bez odpowiedzi. Dopiero po wybuchu skandalu, w czwartek wieczorem, rzeczniczka MNiSW zamieściła w sieci oświadczenie resortu, a w piątek głos zabrał minister Wieczorek. A i to na wyraźną prośbę Lewicy.