Ujawnia rozmowy z Kaczyńskim. "Szukane były tzw. haki na mnie"
Gowin rozmawiał z Kaczyńskim o wyborach kopertowych. Mówił mu o zagrożeniach i technicznych ograniczeniach, które uniemożliwiłyby m.in. organizację drugiej tury wyborów w konstytucyjnym terminie.
Jarosław Gowin przed komisją śledczą stwierdził, że w rozmowach z Jarosławem Kaczyńskim i Mateuszem Morawieckim wielokrotnie wskazywał na trudności organizacyjne związane z organizacją wyborów korespondencyjnych.
A co, gdyby jednak się odbyły? - W mojej ocenie groziło to przede wszystkim rozprzestrzenieniem się pandemii Covid-19. Z założenia wybory korespondencyjne są nieco bezpieczniejsze niż w lokalach wyborczych, ale uważałem wtedy, że należy zrobić wszystko, żeby zminimalizować ryzyko wzrostu pandemii - mówił Gowin. Jak przyznał, to również był powód propozycji przedłużenia kadencji prezydenckiej do siedmiu lat.
Zdaniem Gowina przeprowadzenie wyborów zakończyłoby się chaosem, a ich rzetelne przygotowanie wymagało wielu miesięcy pracy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mail Sobonia do Dworczyka
Jarosław Gowin przytoczył również treść maila Artura Sobonia do Michała Dworczyka, w którym mówi o technicznych trudnościach w organizacji wyborów kopertowych. Tych samych argumentów miał używać Gowin w rozmowach z Kaczyńskim i Morawieckim.
Jego zdaniem biorąc pod uwagę możliwości samorządów, tempo liczenia głosów i czas konieczny na przygotowanie 30 mln pakietów wyborczych, nie było możliwości przeprowadzenia drugiej tury wyborów prezydenckich w konstytucyjnym terminie 14 dni.
W przytaczanej korespondencji były wicepremier wspomina również o tym, że "przeprowadzone w ten sposób wybory to partyzantka". Jej efekty miały być widoczne już na etapie przygotowań - pakiety wyborcze wyniesione z placówki pocztowej, a szczególnie narażone były dane drażliwe wyborców.
Przeszkodą miały być również wysokie koszty. W ocenie Gowina przeprowadzenie wyborów skończyłoby się klapą i ośmieszeniem władz, a także byłoby niezgodne z prawem. - Wybory w mojej ocenie byłyby nielegalne, bo żeby doprowadzić do nich w tak krótkim czasie należałoby naruszyć szereg ustaw. To przeczyłoby zasadzie, że organy państwa mogą działać w granicach prawa - mówił były wicepremier.
Haki na Gowina
- Jarosław Kaczyński stosunkowo szybko przychylił się do pomysłu zorganizowania tych wyborów. Potem dążył do ich przeprowadzenia aż do momentu, w którym doszedł do przekonania, że sprzeciw mój i części posłów Porozumienia doprowadzi do podtrzymania senackiego weta ws. wyborów kopertowych. Wtedy Jarosław Kaczyński przychylił się w rozmowie ze mną do rezygnacji z wyborów kopertowych. To był 5 albo 6 maja - mówił przed komisją Gowin.
Wtedy też panowie mieli dojść do porozumienia i ustalić, że będą dążyć do przeprowadzenia wyborów w sposób zgodny z prawem.
Były wicepremier przyznał, że politycy PiS naciskali na niego, żeby poparł przeprowadzenie wyborów kopertowych. - Były liczne rozmowy polityczne, m.in. z udziałem Mateusza Morawieckiego, podczas których próbowano przekonać mnie do zmiany zdania. Informowano mnie o działaniach prowadzących do próby skompromitowania mnie i znalezienia haków, które skłoniłyby mnie do zmiany zdania. Informowano mnie, że są sprawdzane biznesy mojego syna. Byłem informowany, że w mojej sprawie sprawdzano akta prokuratorskie w całym kraju - mówił Gowin.
- Po kilku miesiącach, kiedy wróciłem do rządu, pani minister Ziobro w rozmowie w cztery oczy powiedział, że naciskano na niego, żeby użył przeciwko mnie prokuratury, ale odmówił - dodał były polityk.