UE bada biznesowe powiązania premiera Czech. To też sygnał dla polityków w Polsce
Jarosław Kaczyński powinien zainteresować się czeską polityką. Opozycja uważa, że premier Babiš wbrew prawu kontroluje wielki biznes. Formalnie wszystko wygląda dobrze, a polityk zaprzecza. Jednak to Komisja Europejska oceni, czy nie ma konfliktu interesów.
05.02.2019 | aktual.: 05.02.2019 15:41
Premier Czech Andrej Babiš zajmuje drugie miejsce w rankingu najbogatszych ludzi w kraju. Nie zmienia tego fakt, że obejmując stanowisko musiał oficjalnie przekazał prawo własności stworzonej przez siebie grupy chemicznej, spożywczej i medialnej Agrofert na rzecz funduszu powierniczego.
Działacze opozycyjnej Partii Piratów i Transparency International, pozarządowej organizacji walczącej z korupcją, uważają, że to jedynie gra pozorów. Podkreślają, że szef rządu zachował wpływ na biznes, w tym spółki medialne, a równocześnie Agrofert otrzymuje wielomilionowe dotacje unijne, rządowe oraz uczestniczy w państwowych przetargach.
Ich zdaniem oznacza to konflikt interesów, gdyż Babiš jako premier nadzoruje wykorzystanie publicznych pieniędzy, z których korzysta biznes znajdujący się pod jego realną kontrolą. Na przykład, według czeskich mediów, w 2017 r. konsorcjum Agrofert otrzymało 87 mln. euro dotacji z Brukseli.
Piraci i Transparency International poinformowali o podejrzeniach Brukselę. Poprosili też urząd skarbowy w miejscu zamieszkania Babiša o sprawdzenie powiązań pomiędzy szefem rządu, a spółkami Agrofertu. Premier wszystkiemu zaprzecza, a krytyków nazywa "kapusiami", którzy donoszą na niego w kraju i za granicą.
W styczniu parlament przegłosował votum nieufności wobec mniejszościowego rządu Babiša zmuszając go do zbudowania nowej koalicji. Polityka wewnętrzna i zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego to jednak tylko część kłopotów szefa rządu w Pradze. Teraz podejrzeniami o konflikt interesów zajmuje się Komisja Europejska wyposażona w nową dyrektywę.
Na scenę wchodzi Bruksela
W 2018 r. w ramach walki z praniem brudnych pieniędzy we Wspólnocie wprowadzono rejestr pozwalający określić stopień kontroli nad biznesem wykraczający poza prawo własności. To nowe rozwiązanie ma zapobiec sytuacji, w której biznesmen, czy przestępca, tylko formalnie pozbywa się prawa własności, gdy w rzeczywistości nadal kieruje działalnością.
Przypadek Babiša jest pierwszą sprawą rozpatrywaną w świetle tych przepisów. Eksperci oczekują, że najpóźniej do kwietnia Komisja Europejska określi, czy szef czeskiego rządu naruszył przepisy sprawując zarówno urząd, jak i zachowując kontrolę nad biznesem.
Mechanizm kontroli może uderzyć w Kaczyńskiego
To będzie precedens i od surowości decyzji zależy, czy podobne sprawy zaczną być zgłaszane z innych krajów Unii Europejskiej. W przypadku Polski może to, na przykład, dotyczyć powiązań prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z biznesami spółki Srebrna.
Oczywiście jest bardzo wiele różnic, także formalnych, pomiędzy czeskim Agrofertem i polską Srebrną, jednak Unia Europejska zaczyna przyglądać się zakulisowym powiązaniom biznesowym polityków. Zapewne nie tylko organizacje pozarządowe, w rodzaju Transparency International, ale także przeciwnicy polityczni, zrobią wszystko, żeby uwidocznić te relacje i zapobiec zamiataniu afer pod dywan.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl