"Uczę się w weekendy". Reforma edukacji zabija dzieciństwo 7‑klasistów
7-klasiści spędzają na nauce więcej godzin niż dorośli w pracy. Tydzień "pracy" ucznia to 50-60 godzin tygodniowo. – Mam w klasie kolegów, którzy grali w piłkę nożną i byli w tym świetni, ale musieli zrezygnować z treningów, bo nie wyrabiali się z nauką – opowiada siódmoklasista.
Większość 7-klasistów pracuje więcej niż niejeden dorosły. Według kodeksu pracy, czas pracy nie może przekraczać 8 godzin na dobę i przeciętnie 40 godzin tygodniowo. 7-klaścici na szkołę i naukę poświęcają nawet do kilkunastu godzin dziennie.
Powodem takiej sytuacji jest reforma edukacji i wygaszanie gimnazjów. Dzieci, które w tym roku zamiast do 1 klasy gimnazjum poszły do nowo utworzonej 7 klasy szkoły podstawowej mają tylko 2 lata na przyswojenie programu, którego gimnazjaliści uczyli się 3 lata. – Sytuacja dzieci, które w tym roku poszły do 7 klasy, za 2 lata może być bardzo trudna – tłumaczy Piotr Świdziński, nauczyciel informatyki w szkole podstawowej w Wielkopolsce. – Do liceum będą zdawać razem z dziećmi, które ukończą trzyletnie gimnazjum i w przypadku niektórych przedmiotów nie zdążą opanować całego materiału – dodaje. Jak sugerują inni nauczyciele, sytuacja może być tym bardziej skomplikowana, że najprawdopodobniej żaden nauczyciel w szkole średniej nie będzie pytać ucznia, czy jest po 8-letniej podstawówce czy po 3-letnim gimnazjum, tylko zwyczajnie będzie wymagać znajomości materiału.
W materiale szkolnym panuje chaos, na co wskazują rodzice. – Przeglądałem podręczniki i zeszyty syna do historii – mówi Krzysztof, ojciec Igora, 7-klasisty. – Uczy się teraz o kongresie wiedeńskim, ale w zasadzie nic nie słyszał o rewolucji francuskiej i wojnach napoleońskich, będzie mieć luki w wiedzy. Do tego przedmioty się nie uzupełniają. Na fizyce oczekuje się od niego wyliczania danych na podstawie wzorów, ale na matematyce nikt dzieci nie uczy jak te wzory przekształcać – oburza się pan Krzysztof.
Igor spędza średnio 7 godzin dziennie w szkole i każdego dnia spędza 2-4 godziny na odrabianiu lekcji i nauce. Materiału do przyswojenia ma mnóstwo, bo tygodniowo ma zaplanowane 2-4 sprawdziany. Do tego dochodzą kartkówki, z chemii ma na każdej lekcji. – Cały czas jesteśmy w stresie, bo żyjemy tylko tym czy zaliczymy klasówkę czy nie – mówi Igor. – Mam w klasie kolegów, którzy grali w piłkę nożną i byli w tym świetni, ale musieli zrezygnować z treningów, bo nie wyrabiali się z nauką – opowiada chłopak.
Sprawdziany Igora w jednym tygodniu. Klasówki zaznaczone są na zielono
Zosia, również 7-klasistka, także musiała zrezygnować ze swoich pasji. Przez to, ile czasu musi poświęcać na naukę musiała zrezygnować z chóru i indywidualnych lekcji emisji głosu. Do szkoły chodzi codziennie na godzinę 8 rano, a zajęcia kończy najwcześniej o 15:30, najpóźniej o 16:30. Średnio w szkole spędza 8 godzin dziennie i codziennie poświęca na naukę 3 dodatkowe godziny. Edukacja zajmuje jej 11 godzin dziennie, a do tego dochodzi nauka w każdy weekend. – Gdy wracam po szkole jestem bardzo zmęczona, ale człowiek się przyzwyczaja – mówi dziewczynka. – Uczę się w weekendy, bo to jedyny czas, żeby nadgonić materiał. Jestem załamana tym, że dzieci pracują więcej godzin tygodniowo niż dorośli. Może fizycznie mamy więcej energii, ale przez nadmiar pracy jesteśmy zmęczeni, a jak człowiek jest zmęczony, to wiadomo, że przestaje myśleć i gorzej się uczy. Ta sytuacja jest po prostu głupia! – kwituje rozczarowana i rozzłoszczona na sytuację Zosia.