Likwidacja gimnazjów już skłóciła szkoły i rodziców
W każdym mieście i miasteczku w Polsce trwa burzliwa dyskusja o nowej sieci szkół. Samorządy przedstawiają dyrektorom swoje propozycje, które zgodnie z reformą systemu oświaty mają doprowadzić do wygaszenia gimnazjów. Najbardziej martwią się nauczyciele z tych gimnazjów, które nie są częścią zespołu szkół. Ale problemów jest zdecydowanie więcej i dotyczą nie tylko nauczycieli, ale także, a raczej przede wszystkim, dzieci.
20.01.2017 | aktual.: 23.01.2017 19:45
Likwidacja przed reformą
Na ostatniej Sesji Rady Miasta m.st. Warszawy podjęto decyzję o likwidacji Gimnazjum nr 96 im. Krystyny Krahelskiej. Rodzice dzieci z dysfunkcjami oraz członkowie partii Razem podkreślają, że szkoła pełni w mieście wyjątkową rolę. Na czym ona polega wyjaśnił w tweecie Krzysztof Grochowski: "Gimnazjum im. Krahelskiej było jedyną w Warszawie publiczną placówką terapeutyczną".
- Decyzja o likwidacji warszawskiego gimnazjum została przypieczętowana głosowaniem, które odbyło się 19 stycznia, ale zapadła zdecydowanie wcześniej - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską radna z Warszawy Paulina Piechna-Więckiewicz, która głosowała przeciw. - Przypomnę, że aby zlikwidować placówkę oświatową potrzebne są dwie uchwały. Pierwsza o zamiarze likwidacji tego konkretnego gimnazjum została podjęta w lutym ubiegłego roku. Już wtedy było wiadomo, że zamknięcie Gimnazjum nr 96 jest tylko kwestią czasu, a pewne kroki formalne zostały już poczynione. Reforma oświaty była jedynie dodatkowym argumentem dla zwolenników likwidacji tej szkoły - doprecyzowuje Piechna-Więckiewicz.
Zaplanowane likwidacje
Władze kolejnych miast przymierzają się do konkretnych decyzji o wygaszaniu gimnazjów, co niepokoi zarówno nauczycieli jaki i rodziców. Z kolei minister edukacji narodowej Anna Zalewska w każdym ze swoich publicznych wystąpień zapewnia, że w wyniku reformy nie wydarzy się nic złego. Nauczyciele podobno nie stracą pracy, a jakość edukacji znacząco się poprawi.
Sławomir Broniarz, Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego w rozmowie z Wirtualną Polską nie ukrywa, że zapewnień pani minister nie jest w stanie traktować poważnie. - Jedyna osobą w Polsce, która twierdzi, że nie będzie likwidacji szkół jest minister Zalewska. W piątek odebrałem dramatyczny telefon od koleżanki z Zielonej Góry właśnie w sprawie decyzji o likwidacji gimnazjów w jej mieście - dodaje Broniarz.
W Zielonej Górze
Ewa Kostrzewska, przewodnicząca ZNP w oddziale zielonogórskim mówi nam, że reforma oznacza dla tamtejszych szkół spore problemy reorganizacyjne oraz pogłębienie problemu zmianowości - Ta reforma to dla nas armagedon. A mogła przebiegać spokojniej, gimnazja mogły być przekształcane w szkoły podstawowe. Ale tak nie będzie. W zielonogórskich szkołach mamy tle dzieci, że nie jesteśmy w stanie funkcjonować na jedną zmianę. A to, co się teraz proponuje, jeszcze pogorszy sytuację. Podam kilka przykładów. Jedno z liceów przenosi się do gimnazjum, ale wiadomo, że to liceum będzie funkcjonowało, a gimnazjum zostanie zlikwidowane w konsekwencji czego powstanie bardzo duże liceum. W drugim przypadku próbuje się przenieść część liceum, które funkcjonuje przy Zespole Szkół Budowlanych do jednego z gimnazjów, gdzie wiadomo, że to gimnazjum też zostanie zlikwidowane. Podstawówkę, która działa w centrum miasta przenosi się do innego budynku gimnazjum. Zespół Szkół Plastycznych próbuje się przenieść do części gimnazjum, a to
gimnazjum wygasić. Jak widać w tą tzw. reformę są wmieszane wszystkie typy naszych szkół - zauważa Kostrzewska.
- Zielonogórskie szkoły już teraz mają problemy ze zmianowością. A według szczegółowych wyliczeń naszych nauczycieli z roku na rok, będzie coraz gorzej - wyjaśnia Kostrzewska. Przewodnicząca ZNP z Zielonej Góry podkreśla też coś, co często umyka w gorącej dyskusji o konsekwencjach reformy systemu oświaty. - Warto też zwrócić uwagę, że nauczyciele, którzy pracują w gimnazjach, które zostaną wygaszone nie będą tak zaangażowani w swoją pracę. Będą skupieni na poszukiwaniu nowego miejsca zatrudnienia. Niestety przy okazji tej reformy czyni się takie kroki, które są rewolucją w całej oświacie. I nie będzie to służyło żadnemu dziecku wbrew zapewnieniom pani minister - podkreśla Kostrzewska.
Zielonogórskim dyrektorom władze samorządowe przedstawiły już plany miasta w sprawie likwidacji gimnazjów. Z kolei na dziś zaplanowano spotkanie ze związkami zawodowymi.
Łódź ma poważny problem
O sytuacji w Łodzi rozmawiamy z prezesem okręgu łódzkiego ZNP Markiem Ćwiekiem. - W Łodzi jest 36 samodzielnych gimnazjów. Nie jest to korzystna sytuacja, bo łatwiej jest wprowadzać w życie tę złą reformę, kiedy gimnazja znajdują się w zespołach szkół. Ale każde miasto jest zobowiązane, żeby wdrażać założenia tej wątpliwej reformy. W Łodzi są dwie koncepcje likwidacji gimnazjów. Jedna mówi, że będą wygaszone wszystkie gimnazja, a druga, że wygaszenie będzie dotyczyło tylko 9 gimnazjów, a reszta zostanie w różnych układach i konfiguracjach połączona ze szkołami podstawowymi lub w miejsce gimnazjum powstanie nowa szkoła podstawowa. W ubiegłym tygodniu odbyły się debaty ze wszystkimi łódzkimi dzielnicami, a jest ich pięć. Żadna z tych wersji nie spotkała się z akceptacją rodziców, środowiska oświatowego i nauczycieli. W czasie potkania doszło do kłótni między szkołami i rodzicami - relacjonuje Ćwiek.
Reforma we Wrocławiu
We Wrocławiu nikt się nie łudził, że prezydent Andrzej Duda zawetuje reformę minister Zalewskiej, dlatego plany wygaszenia i likwidacji gimnazjów przygotowano tam dużo wcześniej. Jarosław Delewski dyrektor Departamentu Edukacji w Urzędzie Miejskim we Wrocławiu na specjalnej konferencji poinformował, że z działających w mieście 40 gimnazjów 12 zostanie przekształconych w szkoły podstawowe, a 14 będzie włączonych w struktury szkół podstawowych. Do września 2019 r. we Wrocławiu zostanie zlikwidowanych 14 gimnazjów, a budynki zostaną przekazane na potrzeby innych szkół. Koszty dostosowania budynków i wyposażenia pracowni przedmiotowych do wymagań 8-letniej szkoły podstawowej wyniosą w sumie 58,6 mln zł. Ale miasto oszacowało również koszty dodatkowe co dało w sumie ok. 100 mln zł.
Konsekwencji reformy przybywa
W dyskusji o konsekwencjach reformy systemu oświaty mówi się głównie likwidacji gimnazjów i zwolnieniach nauczycieli, a zapomina o pracownikach tzw. administracji szkolnej, którzy również stracą pracę. Po reformie klasy miały być mniej liczne, tymczasem wszystko wskazuje na to, że będzie odwrotnie. Według wyliczeń będzie to widoczne za dwa, trzy lata od wprowadzenia reformy. Samorządy nerwowo liczą pieniądze, a rodzice martwią się co będzie z ich pociechami, do której szkoły trafią.
Minister Zalewska mówi o 900 mln zł z budżetu na wprowadzenie reformy. ZNP wylicza, że te pieniądze zostaną wydane na zwiększoną subwencję oświatową, na sześciolatki w przedszkolach i na waloryzację płac nauczycieli. - Nauczyciele dostaną, pewnie z wyrównaniem od stycznia tego roku, wysoką podwyżkę w wysokości 40 zł brutto - dodaje ironicznie Ćwiek. Trudno oczekiwać, że wspomniana podwyżka pensji poskutkuje tym, że nauczyciele zmienią zdanie na temat reformy systemu oświaty i staną się jej entuzjastami.