Tysiące rumuńskich robotników wyszło na ulice
Tysiące rumuńskich robotników wyszło w
czwartek na ulice w Bukareszcie i kilku innych miastach, domagając
się gwarancji pracy i podwyżek płac. Związki zawodowe grożą
strajkiem generalnym.
Protest zorganizowały największa w Rumunii centrala związkowa. Na wiecach robotnicy domagają się podwyżki wszelkich świadczeń, w tym pensji i emerytur, stabilnego zatrudnienia i obniżek czynszu.
Największe wiece odbyły się w Bukareszcie, Bistrity i Braszowie. Związkowcy twierdzą, że protest objął w sumie 25 miast.
W 300-tysięcznym Braszowie, ważnym ośrodku przemysłowym, mimo ulewnych deszczów, ulicami przemaszerowało ok. 6 tys. robotników z zakładów produkujących traktory i ciężarówki. Chcieli podwyżek płac i gwarancji od rządu, że nie zostaną zwolnieni.
W Bukareszcie 2 tys. robotników protestowało przed gmachami rządu i parlamentu. Protestowali przeciw korupcji politycznej, skandując: "Złodzieje!". W stutysięcznej Bistrity w Siedmiogrodzie na ulice też wyszło ok. 2 tys. ludzi.
Blok Unii Narodowej i kartel Alfa - dwie centrale związkowe, które zorganizowały protest, grożą ogłoszeniem strajku generalnego, jeśli rząd nie zgodzi się na podwyżki. Przeciętna płaca w Rumunii wynosi równowartość około 11 dolarów.
Rumunia weszła niedawno w konflikt z MFW, który żąda przyspieszenia prywatyzacji i zamykania nierentownych zakładów, co oznacza poważne redukcje zatrudnienia. Władze w Bukareszcie początkowo odmówiły zwolnienia ok. 3 tys. pracowników państwowych zakładów, zmieniły jednak zdanie, gdy MFW wstrzymał nowe pożyczki dla Rumunii. (iza)