Tysiące Polaków w Wielkiej Brytanii znalazło się w potrzasku
Brytyjscy kierowcy są wściekli. Źli i zrozpaczeni są przede wszystkim zmotoryzowani obcokrajowcy, żyjący w Wielkiej Brytanii. Test z pracy w warunkach COVID-19 oblała kompletnie DVLA (Driver and Vehicle Licensing Agency), odpowiednik polskiego wydziału komunikacji. Instytucja nie poradziła sobie z pracą zdalną. W efekcie ludzie czekają miesiącami na nowe prawo jazdy, a ci, którzy powierzyli urzędnikom swoje paszporty, są uwięzieni na Wyspach.
O ile w Polsce nawet w mniejszych miejscowościach są wydziały komunikacji, gdzie można zarejestrować pojazd czy wymienić prawo jazdy, o tyle w Wielkiej Brytanii urzędowe formalności odbywa się na zupełnie innych zasadach. Większość spraw jest załatwiana online. W przypadku konieczności dostarczenia dokumentów trzeba je przesłać pocztą do siedziby DVLA w Swansea w Walii.
Ze względu na pandemię ten sposób funkcjonowania zupełnie się nie sprawdza. Wcześniej czas oczekiwania na urzędową reakcję wynosił zaledwie kilka dni. Teraz sprawy się skomplikowały.
Kierowcy muszą się kontaktować z DVLA w wielu przypadkach, między innymi, gdy chcą odnowić prawo jazdy z nowym zdjęciem, złożyć wniosek o pierwsze tymczasowe prawo jazdy, złożyć wniosek o kartę do tachografu, zmienić nazwisko na dokumencie, poinformować o sprzedaży pojazdu czy o zmianie miejsca zamieszkania. W przypadku niepoinformowania urzędu na czas na kierowcę może zostać nałożona kara w wysokości 1000 funtów.
Tysiące Polaków w Wielkiej Brytanii nie mogą odzyskać dokumentów
O ile Brytyjczycy w większości mogą załatwić swoje sprawy z DVLA online, o tyle inaczej to wygląda w przypadku obywateli innych narodowości, w tym w przypadku Polaków. Chcąc wymienić brytyjskie prawo jazdy ze względu na zmianę adresu, Polacy powinni wysłać do DVLA dotychczasowy dokument oraz paszport. I tu zaczynają się problemy. Po rozpoczęciu pandemii wielu pracowników przeszło na pracę zdalną, z kolei w głównej siedzibie wprowadzono dodatkowe zasady bezpieczeństwa, obecnie jest mniej pracowników, musi być zachowany dystans społeczny, co z kolei przełożyło się na znaczne opóźnienia w przetwarzaniu wniosków.
"W wyniku trwających środków bezpieczeństwa COVID i wpływu poprzednich akcji protestacyjnych członków związku, są opóźnienia w przetwarzaniu wniosków papierowych. Przepraszamy za wszelkie niedogodności, które ta sytuacja może spowodować. Nasz personel ciężko pracuje, aby skrócić czas oczekiwania. Mogą wystąpić dodatkowe opóźnienia w przypadku rozpatrywania bardziej złożonych spraw, na przykład, jeśli w ramach wniosku o prawo jazdy potrzebne są badania lekarskie (...) Prosimy nie wysyłać paszportów i innych dokumentów pocztą, jeśli planują Państwo podróż w najbliższej przyszłości" - czytamy na stronie rządowej.
Na stronie DVLA są podane też opóźnienia w przypadku danego rodzaju sprawy. I tak według oficjalnego stanu na pierwszy tydzień lutego aktualnie przetwarzane są wnioski przesłane do Swansea w okolicach... 9 listopada 2021 roku. To rodzi poważne problemy, zwłaszcza jeśli pojawia się konieczność pilnego wyjazdu do Polski. Nasi obywatele na czas rozpatrywania wniosku przez DVLA przez co najmniej kilkanaście tygodni są zmuszeni do pozostania w Wielkiej Brytanii.
W miejscowych mediach pojawiają się głosy oburzenia również kierowców, którzy w skrajnych przypadkach czekają miesiącami na przesłanie nowego dokumentu. Dodzwonienie się na infolinię jest praktycznie niemożliwe, a konto organizacji na Twitterze jest wręcz zasypane skargami. "Próbowałam się dodzwonić na infolinię DVLA 120 razy. Bezskutecznie. Czekam na moje prawo jazdy od 3 sierpnia" - pisze Helma. "Czekam od 30 listopada. To nie w porządku, gdy próbujesz się dodzwonić na infolinię i jedyna informacja, jaką uzyskujesz to "linia jest w tej chwili zajęta, spróbuj później", a następnie połączenie jest zakończone. Kiedy wrócicie do pracy?" - pyta zrozpaczony Paul Golly Bennett. Wtóruje mu "Mrs O": "Jaką jakość serwisu oferujecie, po dodzwonieniu się na infolinię można usłyszeć jedynie "jesteśmy zajęci, do widzenia"? Dlaczego organizacja sektora publicznego uważa, że to jest w porządku? Jesteśmy zmuszeni do korzystania z tego g...nego serwisu tylko dlatego, że nie ma innej alternatywy".
Tysiące Polaków w Wielkiej Brytanii w potrzasku
W mediach społecznościowych pojawiają się bardziej bulwersujące historie, gdy część osób nie mogła uczestniczyć w pogrzebie bliskiej osoby, ponieważ paszport był cały czas przetrzymywany w biurze DVLA w Swansea. Wielu zawodowych kierowców straciło pracę ze względu na zbyt długi czas oczekiwania na nowy dokument. W odpowiedzi na liczne zapytania pracownicy DVLA na Twitterze przesyłają standardową odpowiedź: "Przepraszamy, że nie byłeś w stanie się z nami skontaktować. W tej chwili jesteśmy zajęci. Spróbuj zadzwonić ponownie".
W starciu z COVID-19 DVLA (Agencja ds. Licencji Kierowców i Pojazdów) poległa na całej linii. Dwa lata po rozpoczęciu pandemii koronawirusa nie wdrożono procedur, które mogłyby usprawnić niewydolny system. Jedyną nowinką było wprowadzenie na stronie internetowej informacji, jak duże są zaległości w zależności od rodzaju sprawy. Świadomość, że przetwarzane są dokumenty wysłane trzy miesiące wcześniej, nie ułatwia sytuacji. Tysiące mieszkańców Wielkiej Brytanii, w tym Polaków, ze względu na niewydolną biurokrację znalazło się w niezwykle trudnej sytuacji.