Burmistrz Londynu idzie na wojnę z kierowcami
Burmistrz Londynu Sadiq Khan idzie na wojnę z autami z silnikami benzynowymi i diesla. Przekonuje, że zanieczyszczenie powietrza i kryzys klimatyczny to sprawy kluczowe dla sprawiedliwości społecznej. Wszystko wskazuje na to, że od 2024 roku kierowcy będą obciążani opłatami za każdą podróż po stolicy Wielkiej Brytanii.
30.01.2022 18:38
Khan chce, aby Londyn był światowym liderem we wprowadzaniu "inteligentnych opłat drogowych", a podróże samochodowe w stolicy zostały zmniejszone o jedną czwartą, aby osiągnąć cel zerowej emisji gazów cieplarnianych netto do 2030 roku. Burmistrz zwrócił się do TfL (Transport for London) z prośbą o opracowanie systemu, który mógłby naliczać opłaty za przejazdy samochodowe w zależności od przebytej odległości, czasu i lokalizacji. Ze względu na fakt, że technologia obsługująca ten system nie powstanie w najbliższym czasie, rozważono inne opcje, a kierowcy zaczną płacić za zanieczyszczenie środowiska do maja 2024 roku, kiedy kończy się druga kadencja polityka na stanowisku burmistrza Londynu.
Opłaty zmniejsza korki?
Możliwe jest wprowadzenie dziennej opłaty za wszystkie podróże autami benzynowymi i z silnikami wysokoprężnymi w całej strefie tzw. Wielkiego Londynu, lub rozszerzenie strefy ultra niskiej emisji (obecnie za wjazd do strefy starszym modelem auta obowiązuje opłata 12,50 funtów), albo połączenie obu pomysłów. Pojazdy w pełni elektryczne bądź bezemisyjne byłyby zwolnione z opłat. Sadiq Khan chce rozpocząć debatę z mieszkańcami Londynu na temat sposobów zmniejszenia korków, zmniejszenia korzystania z prywatnych samochodów i zmniejszenia zanieczyszczenia powietrza. W ostatnim czasie sytuacja była na tyle niekorzystna, że zalecono mieszkańcom, aby unikali ćwiczeń na świeżym powietrzu.
Plany burmistrza nie spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem. Z przemysłu motoryzacyjnego płyną komentarze, że w przypadku wprowadzenia nowych przepisów najbardziej ucierpią mieszkańcy, których nie stać na samochód elektryczny i wzywają władze stolicy Wielkiej Brytanii do ponownego przemyślenia proponowanych zmian.
Jednym z pomysłów jest wprowadzenie dodatkowej opłaty dziennej w całym Londynie. - To coś, co sprawi, że warto będzie wsiąść do autobusu zamiast do samochodu - przyznał Khan, powołujący się na raport TfL, według którego dwie trzecie obecnych podróży samochodem może być przebyta w mniej niż 20 minut korzystając z roweru. Dzienna opłata miałaby się wahać w okolicach 2 funtów. Możliwe jest też wprowadzenie opłaty granicznej w wysokości 3,5 funta dla kierowców wjeżdżających do strefy tzw. Wielkiego Londynu.
Zobacz też: Koronawirus. Polak mieszkający w Londynie mówi, jak epidemia zmieniła życie ludzi w stolicy Wielkiej Brytanii
Zieloni zachwyceni
Według części brytyjskich mediów propozycje Sadiqa Khana mogą wynikać też z tego, że został nominowany na przewodniczącego grupy C40 - miast zaangażowanych w walkę z globalnym ociepleniem, a także został nazwany "królem zielonych burmistrzów". Jego pomysły zostały z zadowoleniem przyjęte przez partię Zielonych.
- Dzisiejszy dzień jest historycznym zwycięstwem, pokazującym, że tam, gdzie są prowadzone zielone idee, w końcu burmistrzowie podążają tą drogą. To pierwszy przypadek, w którym burmistrz poważnie mówi o podjęciu jakichkolwiek działań na rzecz inteligentnego systemu pobierania opłat za podróże drogowe. Koniec dekady to zbyt odległy czas, aby czekać na technologię. Dzięki odpowiedniej woli politycznej i uczciwej publicznej rozmowie na temat szczegółów, która powinna się rozpocząć już teraz, możemy to zrobić w mniej niż trzy lata - powiedział rzecznik Zielonych Zack Polański.
Khan podkreślił, że jego propozycje nie mają na celu załatania dziury w budżecie TfL, która pojawiła się ze względu na pandemię. Ostatnie dane pokazują, że liczba podróży drogowych po londyńskich drogach wróciła prawie do poziomów tak wysokich, jakie były przed pandemią. Burmistrz dodał, że koncentruje się na obniżeniu emisji gazów cieplarnianych w transporcie, ponieważ w latach 2000-2018 ten poziom obniżył się o zaledwie siedem procent, podczas gdy spadek emisji w miejscach pracy wyniósł 57 procent, a w gospodarstwach domowych o 40 procent.
Obecnie zaledwie dwa procent aut na londyńskich drogach to pojazdy elektryczne.