Twórca metody „na wnuczka” jest w więzieniu. W Warszawie przez roku wyłudzono 20 mln zł
20 mln złotych wyłudzili oszuści metodą „na wnuczka” w 2017 roku w Warszawie mimo, że Arkadiusz Ł. pseudonim „Hoss” przywódca gangu i twórca tej metody jest w więzieniu. Oszust przez 20 lat był bezkarny, a gdy policja w końcu trafiła na jego trop dwukrotnie się jej wymykał. Teraz znalazł naśladowców. Jeden z nich zdradził kulisy procederu i boi się o życie.
Jaworzno, listopad 2017 roku. Policyjni wywiadowcy zatrzymali mężczyznę w chwili, gdy wsiadał do taksówki. Zwrócił ich uwagę, bo krążył po mieście wyraźnie go nie znając. 31- letni mieszkaniec Pruszkowa został zatrzymany za wyłudzenie w Jaworznie 180 tys. zł od starszego małżeństwa i 45 tys. od kobiety. Mężczyzna posługujący się metodą „na policjanta”, która jest modyfikacją metody „na wnuczka” trafił do więzienia. Sprawę opisał „Dziennik Zachodni”.
Nowy adept medoty "na wnuczka" boi się o swoje życie
Według naszych informacji mężczyzna przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień. – Powiedział, że od swoich mocodawców dostawał 10 proc., ale nie więcej nie powie, bo boi się o swoje życie – mówi nam rozmówca, który zna szczegóły sprawy.
Metoda „na wnuczka” jest popularna w Warszawie. Polega ona na tym, że oszust dzwoni do starszej osoby i podaje się za jej krewnego, który pilnie chce pożyczyć dużą sumę pieniędzy. Według danych komendy stołecznej opublikowanych przez „Super Express” w 2017 roku wyłudzono w ten sposób niemal 20 mln zł, czyli o 4 mln więcej niż rok wcześniej.
Stołeczny policjant tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską, że popularność metody nie oznacza, że oszuści są powiązani z gangiem siedzącego w więzieniu „Hossa”, bo inni oszuści korzystają z niej niejednokrotnie ją modyfikując.
40 tys. zł wyłudzone "na policjanta"
- Bardziej popularna jest metoda „na policjanta”, która wykorzystuje zaufanie ludzi do organów państwa. Niedawno udało się zatrzymać sprawcę, który namówił starszą kobietę do oddania mu 40 tys. zł – relacjonuje nasz rozmówca.
Robert Koniuszy, oficer prasowy komendy policji na Śródmieściu podkreśla w rozmowie z nami, że policja prowadzi akcję informacyjną, która ma ostrzec zwłaszcza starszych ludzi, którzy badają ofiarami oszustów. – Wydrukowaliśmy plakaty w formie nekrologów, na które starsze osoby zwracają uwagę. Tłumaczymy, że policja nigdy nie pobiera pieniędzy i nie angażuje w swoje akcje cywilów – mówi Koniuszy.
Helikopterem na wesele
Lato 2013 roku. W luksusowym hotelu Venecia Palace pod Warszawą zaczyna się wesele. Część gości dociera na uroczystość helikopterem. Wśród nich jest Arkadiusz Ł., pseudonim „Hoss”, twórca metody „na wnuczka”. Z procederem jest też związany ojciec pana młodego, który jako prezent ślubny funduje młodej parze Lamborgini. Do filmu z wesela dotarli dziennikarze „Superwizjera” TVN.
Arkadiusz Ł. urodził się w 1968 roku w Jaworznie, gdzie zakończył edukację na drugiej klasie podstawówki. Rodzina przeniosła się potem do Niemiec. Po kilkunastu latach wrócił do Polski. Metodę „na wnuczka” wymyślił wspólnie z bratem w latach 90-tych. Grupa, na której czele stanął „Hoss” wyłudziła w ten sposób ponad 3,5 mln zł. Szajka początkowo działała Polsce, ale potem wypłynęła na szerokie wody i zaczęła oszukiwać ludzi w Niemczech, Austrii i Szwajcarii.
"Hoss" umyka policji
"Hoss" wpadł dopiero w 2014 roku w Warszawie. Był zaskoczony zatrzymaniem. Nie wiedział, że policja od dwóch lat nagrywa jego rozmowy. W jego domu oprócz pieniędzy policjanci znaleźli należącą do ofiar oszusta biżuterię. Sylwia K., żona „Hossa” w materiale Superwizjera próbowała go tłumaczyć mówiąc, że "był jak każdy człowiek, chciał zarobić".
Jej mąż przyznał się do winy, ale gdy prokurator pozwolił mu wyjść na wolność zniknął. Ponownie został zatrzymany w lutym 2017 roku, ale tym razem sąd pozwolił mu wyjść zza krat po wpłaceniu 300 tys. kaucji. Miesiąc później policja odnalazła oszusta w Warszawie. Twórca metody „na wnuczka” niemal od roku przebywa w więzieniu. Policyjne statystyki pokazują jednak, że nie brakuje mu naśladowców.