TVP ma przeprosić Brejzę. Sąd wydał wyrok
Sąd w Bydgoszczy orzekł, że TVP ma przeprosić Krzysztofa Brejzę i wypłacić mu 200 tys. zł zadośćuczynienia. Chodzi o publikację zmanipulowanej korespondencji sms-owej, stworzonej w oparciu o materiały wykradzione przy pomocy systemu Pegasus. - Dziś otworzyły się drzwi do prawdy - powiedział Brejza.
Wyrok sądu jest nieprawomocny. Zgodnie z nim, TVP ma wyemitować przeprosiny wobec Brejzy tuż przed "Wiadomościami", a więc w porze dobrej oglądalności. Oprócz tego telewizja ma opublikować przeprosiny na portalach TVP Info, niezalezna.pl, wPolityce.pl oraz Fronda.pl. Zasądzono także 200 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz polityka Koalicji Obywatelskiej.
Wyrok zapadł w związku z materiałami z 2019 roku. TVP Info opublikowało wówczas sms-y mające pochodzić z telefonu Krzysztofa Brejzy. Okazało się później, że polityk, wówczas szef sztabu wyborczego KO, był podsłuchiwany Pegasusem. Brejza przekonywał, że wiadomości publikowane przez TVP były przy okazji zmanipulowane.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rację przyznała mu sędzia, która uzasadniając wyrok stwierdziła, że "skompilowano różne wypowiedzi z różnych lat i na różne tematy oraz, że przedstawiono je jako jedną wypowiedź Krzysztofa Brejzy" - podaje Radio Zet.
"Otworzyły się drzwi do prawdy"
- Dziś otworzyły się drzwi do prawdy, również dla komisji ds. Pegasusa. Sąd potwierdził o tych rzeczach, które mówiła komisja śledcza Parlamentu Europejskiego. Europę Zachodnią szokowało użycie cyberbroni do wpływania na przebieg wyborów parlamentarnych w Polsce w 2019 roku. Dzisiaj sąd to potwierdził w swoim rozstrzygnięciu, że zmanipulowano moją korespondencję, sąd potwierdził użycie tej cyberbroni w trakcie kampanii wyborczej do wpływania na decyzję wyborców - mówił Brejza po wyroku w rozmowie z TVN24.
- Sąd potwierdził, że publikowane w audycjach o wielomilionowych zasięgach moje wiadomości były zmanipulowane dla aferalnego kontekstu. Oni nielegalnie wyłudzili zgodę, pierwsza agentka operacyjna odmówiła udostępnienia materiału, mówiąc, że jestem czysty, wymieniono ją w delegaturze bydgoskiej. Wreszcie przejrzeli 80 tys. moich wiadomości z 10 lat, nie znaleźli nic i musieli posunąć się do manipulacji, do zafałszowywania korespondencji, by obrzucić błotem opozycjonistę w kluczowym momencie, czyli w kampanii wyborczej, wzywając mnie jeszcze do rezygnacji i wycofania się z polityki - mówił Brejza.
- Ten proces pokazuje prawdę, jak funkcjonowały media publiczne za czasów rządu PiS, o tym bezprawnym, przestępczym zespoleniu mediów publicznych, służb specjalnych i prokuratury. Jest to tragiczna diagnoza państwa i uważam, że ten wyrok czarno na białym pokazał, że tak właśnie w Polsce się działo, jest to piękny punkt wyjścia do zmiany, która właśnie następuje i którą mamy szansę obserwować dzisiaj - mówiła obrończyni polityka Dorota Brejza.
To kolejna sprawa, jaką Krzysztof Brejza wytoczył TVP. Poprzednią, dotyczącą materiału, w którym Samuel Pereira zarzucał ówczesnemu szefowi kampanii KO udział w aferze fakturowej, Brejza wygrał w listopadzie tego roku.
Zmanipulowane wiadomości
Sprawa, w której sąd ogłosił wyrok w poniedziałek dotyczy publikacji latem 2019 roku przez TVP Info, "Wiadomości" i portal tvp.info kilku smsów, jakie miały pochodzić z telefonu Krzysztofa Brejzy, a które miały dowodzić, iż - będący wówczas posłem - Brejza osobiście instruował w jaki sposób mają działać podlegli ratuszowi urzędnicy w celu oczerniania kontrkandydatów Ryszarda Brejzy. Smsy - rzekomo instruujące współpracowników co, gdzie i jak pisać w internecie - miały pochodzić z materiałów ze śledztwa.
Brejza twierdzi, że rzeczywiście smsy pochodziły z jego telefonu. Jednak zostały zmanipulowane. - Na przykład w ten sposób, że wiadomość, którą ja otrzymałem, przedstawiono jako taką, którą ja wysłałem. Bądź z różnych wiadomości wysyłanych do różnych osób, w różnym czasie, stworzono jedną. Wszystko po to, by miały one obciążający mnie wydźwięk - tłumaczył tvn24.pl Brejza.
Czytaj więcej: