PolskaTusk ws. krzyża: to osobliwy Hyde Park

Tusk ws. krzyża: to osobliwy Hyde Park

Premier Donald Tusk jest przeciwny używaniu przemocy wobec manifestujących w sprawie krzyża przed Pałacem Prezydenckim. - Wydaje się, że ten osobliwy Hyde Park, jeśli nawet dla niektórych nieprzyjemny, nie jest dla miasta jakoś szczególnie groźny. I dlatego proponuję maksimum spokoju i konsekwentne działanie - powiedział Tusk.

Tusk ws. krzyża: to osobliwy Hyde Park
Źródło zdjęć: © PAP

10.08.2010 | aktual.: 10.08.2010 16:16

Szef rządu odniósł się w ten sposób do nocnej manifestacji przed Pałacem Prezydenckim, podczas której zebrało się tam kilka tysięcy osób, zarówno zwolenników przeniesienia krzyża ustawionego po katastrofie smoleńskiej, jak i jego pozostawienia w tym miejscu.

Demonstrację zabezpieczało kilkuset policjantów, którzy ocenili, że było spokojnie i nie doszło do poważniejszych incydentów.

- Muszę państwu powiedzieć, że wczoraj też trochę obserwowałem te zdarzenia późnowieczorne i - inaczej niż niektórzy komentatorzy - nie widzę powodu, aby twierdzić, że dzieją się tam rzeczy straszliwe. To są rzeczy dla niektórych z nas osobliwe. Uważam, że te emocje dotyczą głównie polityków, którzy z krzyża stojącego przed Pałacem chcą zrobić taki sposób na polityczną walkę - ocenił szef rządu na konferencji prasowej w Warszawie. Zdaniem Donalda Tuska, zachowanie ludzi przed Pałacem "nie wymaga jakiejś specjalnej reakcji".

- Wydaje się, że ten osobliwy Hyde Park, jeśli nawet dla niektórych nieprzyjemny, nie jest dla miasta jakoś szczególnie groźny. I dlatego proponuję maksimum spokoju i konsekwentne działanie - powiedział Tusk. Zapewnił, że jeśli będzie tylko taka potrzeba, to służby, za które on odpowiada, będą gotowe do działania.

Premier ocenił też, że na całym świecie w sytuacjach, które budzą emocje, a - jak przyznał - sprawa krzyża jest tematem emocjonującym bardzo dużą część opinii publicznej, ludzie się zbierają, demonstrują, czasami przygotowują happeningi. - I Warszawa przypomina tu raczej stolice tych tradycyjnych demokracji, a nie jakieś gorszące miejsce - ocenił Tusk.

- Z całą pewnością dobrze byłoby, aby rozwiązanie, jakie zaproponował prezydent Komorowski, znalazło swój finał. Naszym zadaniem jest, żeby tam (przy krzyżu - red.) nie dochodziło w żadnym wypadku do jakichś zajść gorszących czy stanowiących ryzyko dla zdrowia czy życia ludzi - podkreślił szef rządu.- Jestem ostatnią osobą, która chciałaby tę wojnę o krzyż potęgować - mówił premier.

Jednocześnie zaznaczył, że nikt ie kwestionuje potrzeby upamiętnienia ofiar katastrofy. Jego zdaniem, Warszawa nie miałaby nic przeciwko temu, żeby w pobliżu Pałacu Prezydenckiego - w wyniku otwartego konkursu, możliwie szybko przeprowadzonego - powstała tablica czy postument.

- Żeby takie upamiętnienie stało się faktem. Ja mogę zagwarantować, że ze strony rządu będzie też najlepsza dobra wola, jeśli w ogóle rząd będzie miał tu cokolwiek do zrobienia, ale gwarantuję pozytywne działanie - zapewnił Tusk.

Zaznaczył też, że proponuje maksimum zdrowego rozsądku oraz "czasami też odrobinę poczucia humoru i dystansu do samych siebie". - Tu żadna katastrofa się nie dzieje, nawet jeśli nie zawsze jesteśmy gotowi przyjąć te dość osobliwe i czasami zaskakujące formy protestu czy wymiany myśli, to jakiś czas pewnie jeszcze musi minąć, zanim te emocje opadną - przyznał szef rządu.

Jak dodał, nie chciałby, żeby jakakolwiek władza "dołożyła do tego swój happening, tzn. szarpaninę z ludźmi czy bicie ludzi, bo ta sytuacja nie wymaga radykalnych działań, czyli stosowania bezpośrednio przemocy".

- Byłbym przeciwny temu, bo obawiam się, że przyniosłoby to skutki odwrotne od zamierzonych. A ja jestem ostatnią osobą, która chciałaby tę wojnę o krzyż potęgować, bo to samo w sobie nie jest jakimś szczególnie sympatycznym zjawiskiem. Chociaż nie ukrywam, że mam głębokie przekonanie, że taka polityczna odpowiedzialność w tej sprawie ciąży na bardzo konkretnych osobach, które chciały tę sytuację dla siebie wykorzystać - ocenił premier.

Zwrócił uwagę, że Warszawa była miejscem, gdzie odbywały się burzliwe demonstracje, m.in. związków zawodowych, podczas których "używano koktajlów Mołotowa, podpalano policjantów i demolowane gmachy użyteczności publicznej czy paraliżowano życia miasta".

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (45)