Nie zrealizują głośnej zapowiedzi? Nauczyciele zadowoleni
W umowie koalicyjnej nie znalazł się zapis o likwidacji zadań domowych, a jedynie ich ograniczenie. Nauczyciele odetchnęli z ulgą. - Nie gasi się pożarów, wycinając wszystkie lasy - mówi jeden z nich.
15.11.2023 | aktual.: 15.11.2023 13:38
Donald Tusk w trakcie kampanii wyborczej zapowiadał całkowitę likwidację zadań domowych. W umowie koalicyjnej takiej deklaracji jednak nie ma. Mowa jest natomiast o ograniczeniu.
"Ograniczymy obowiązki związane z zadawaniem prac domowych, tak, by czas po szkole był przeznaczony tylko dla rodziny i rozwijania swoich pasji" - czytamy w umowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Politycy wielokrotnie mówili, że program jest przeciążony i dzieci mają za dużo na głowie. Zapowiedź Tuska o likwidacji ucieszyła więc rodziców oraz samych uczniów. Ale nauczyciele mieli z tym problem.
"To szaleństwo"
- To szaleństwo, leczone drugim szaleństwem. Nie gasi się pożarów, wycinając wszystkie lasy - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Jacek Staniszewski, nauczyciel, dyrektor szkoły i współtwórca kampanii "Zadaję z sensem".
Marcin Zaród z grupy Superbelfrzy RP uważa, że deklaracja Tuska była aktem desperacji. Wskazywał, że przez lata dorzucano "na edukacyjny okręt" coraz więcej". - I nikt z tych, którzy dorzucali, nie patrzył na stan zanurzenia okrętu. Kolejne godziny, kolejne przedmioty spowodowały, że woda zaczęła przelewać się przez burty. Pierwszą reakcją naturalnie jest pomysł, żeby coś za tę burtę wyrzucić. Niekoniecznie jednak powinniśmy wyrzucać żagiel - mówi "GW".
Jakie alternatywy?
Były wiceminister edukacji w rządzie PO-PSL prof. UW Maciej Jakubowski przekonuje, że usunięcie zadań domowych doprowadziłoby do tego, że dzieci by się mniej uczyły, co nie poprawiłoby postępów w nauce.
Wskazał jednak, że uczniowie są różni i to, co jednemu zajmuje 15 minut, drugiemu może zająć dwie godziny.
- Nauczyciele czasem nie rozumieją, że dla niektórych to duże wyzwanie. Często za bardzo polegają na samodzielności ucznia, zakładając, że sam się douczy, sprawdzi i zaplanuje pracę. Często efektem jest zniechęcenie do przedmiotu - mówi. Wskazywał, że nauczyciele mogliby przewidzieć np. trzy wersje tej samej pracy domowej.
Prof. Jakubowski ma też wątpliwości co do propozycji niektórych polityków, by nauczyciele pomagali odrabiać zadania np. na świetlicach. - Do tego potrzebne są ogromne środki. Miliardy. To się nie uda. Nauczyciele muszą być za to opłacani, potrzebne byłyby dodatkowe etaty do pracy z uczniami i przy oczekiwanych podwyżkach robią się to naprawdę spore sumy. Po drugie: w niektórych szkoła świetlice są na korytarzach. Nie ma miejsca - mówił.
Czytaj więcej: